Zaczęła rodzić, jej bliscy wezwali karetkę, ale ta utknęła na zaśnieżonej drodze. Strażacy i drogowcy próbowali udrożnić trasę i w końcu się udało. Gdy lekarz dojechał, okazało się, że Pawełek już się urodził. Poród odebrał brat kobiety. - Wiadomo, że na gospodarstwie człowiek musi umieć robić różne rzeczy, ale żeby dokonać czegoś takiego, to mistrzostwo świata. Kto inny na jego miejscu mógłby spanikować. On jednak zachował zimną krew – komentują jego bliscy.
- Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Pawełek jest zdrowy. Dostaje witaminy. Niedługo pewnie nas wypiszą – mówi Zofia Grzywacz, matka dziecka.
To, co ta 21-letnia kobieta przeżyła w nocy z soboty na niedzielę (z 13 na 14 lutego), trudno sobie nawet wyobrazić. Odeszły jej wody i tuż po północy zaczęła rodzić. Wezwana na miejsce karetka ugrzęzła w śniegu. Gdy strażacy i zarząd dróg walczyli z zaspami, dziecko przyszło na świat.
- Poród odebrał mój brat. Nigdy nie miał nic wspólnego z medycyną. Naprawdę stanął na wysokości zadania – cieszy się pani Zofia.
Kiedy pomoc dotarła w końcu na miejsce, lekarz i ratownicy usłyszeli już płacz dziecka.
- Chociaż po chwilach grozy przyszło uspokojenie i radość, to nie musiałabym tego wszystkiego przeżywać, gdyby droga była odśnieżona. Niestety, dojazd do naszej wsi często tak właśnie wygląda – mówi.
"Ruszyliśmy z żoną przez zaspy"
Wszystko działo się w miejscowości Ciołki w gminie Horodło (Lubelskie). Karetka utknęła na drodze gminnej, między wsiami Husynne a Kobło.
"Prawdziwy bohater"
- Gdy Zofia do nas zadzwoniła, ruszyliśmy z żoną przez zaspy. Choć mieszkamy w innej wsi, to zabudowania Ciołek rozrzucone są na takiej przestrzeni, że do domu, o którym mowa, jest z Kobła-Kolonii bliżej niż od najbliższej zabudowy Ciołek. Poza tym jesteśmy rodziną – mówi mieszkaniec wsi Kobły-Kolonia (woli pozostać anonimowy).
Gdy po pokonaniu około kilometra w śnieżnej zawiei, byli z żoną na miejscu, to podobnie jak ratownicy i lekarz, zobaczyli już noworodka.
- Brat Zofii zasłużył na najwyższą pochwałę. To prawdziwy bohater. Wiadomo, że na gospodarstwie człowiek musi umieć robić różne rzeczy, ale żeby dokonać czegoś takiego, to mistrzostwo świata. Kto inny na jego miejscu mógłby spanikować. On jednak zachował zimną krew. Podobnie zresztą jak ojciec Zofii, który również był w domu – opowiada.
Jest też pełen podziwu wobec wszystkich, którzy ruszyli odśnieżać drogę, aby lekarz i ratownicy mogli dotrzeć do ciężarnej. – Liczyła się każda minuta – mówi.
Strażacy i drogowcy pomagali
Na miejscu pracowali strażacy z jednostki ratowniczo-gaśniczej w Hrubieszowie oraz Ochotniczej Straży Pożarnej w Koble. - Wezwanie dostaliśmy około godz. 0.30. Użyliśmy naszego wozu wyposażonego w pług. Próbowaliśmy też odśnieżać łopatami. Chociaż mowa o drodze gminnej, to z Powiatowego Zarządu Dróg w Hrubieszowie wysłany został ciągnik z pługiem – opowiada naczelnik OSP Kobło Mateusz Wołoszyn.
Pomimo usilnych starań droga nie nadawała się jednak do tego, aby mogła po niej przejechać karetka. – Postanowiliśmy, że spróbujemy dojechać wozem strażackim i ciągnikiem z powiatowego zarządu dróg po polach. Dzielił nas od ciężarnej jakiś kilometr. Udało się. Podałem noworodka lekarzowi, który zabrał go do ciągnika, bo tam było cieplej niż w naszym wozie. Chłopiec został szybko przywieziony do karetki. Tak samo zresztą jak matka, którą ratownicy zabrali do naszego wozu. Ambulans pojechał potem szybko do szpitala – opowiada strażak.
"Śnieg padał cały dzień"
Sołtys Kobła-Kolonii Robert Młynarczuk mówi, że choć droga jest nieraz nieprzejezdna, to trudno za to winić władze gminy. - Zawsze reagują na moje zgłoszenia. Pług był tu zresztą w piątek – twierdzi.
Według niego w sobotę wysyłanie ciężkiego sprzętu nie miałoby sensu, bo śnieg padał cały dzień, więc niedługo po odśnieżaniu trasa wyglądałaby praktycznie tak samo. - Nawet w niedzielę po tym, jak wóz strażacki i ciągnik powiatowego zarządu dróg utorowali sobie drogę do ciężarnej, niedługo nie było nawet widać, że ktokolwiek tu odśnieżał. Dziś (w poniedziałek, 15 lutego), gdy przestało w końcu padać, gmina ma wysłać ciężki sprzęt – zaznacza sołtys.
"Gdybyśmy wiedzieli, to pług jeździłby mimo opadów"
Sekretarz gminy Horodło Grzegorz Jeżyna twierdzi, że z jednej strony faktycznie nie ma sensu odśnieżać w czasie opadów, a z drugiej – gmina ma do dyspozycji ograniczoną liczbę ciężkiego sprzętu.
- Żeby każda droga o każdej porze była przejezdna, na każdej trasie musiałby stale pracować jeden pług. Oczywiście, gdybyśmy mieli informację, że akurat w tym domu przebywa ciężarna kobieta, która niedługo spodziewa się porodu, zwrócilibyśmy na ten rejon szczególną uwagę i pług jeździłby, nawet pomimo opadów. Takiej informacji jednak nie mieliśmy – mówi.
"Nikt nie spodziewał się tak szybkiego rozwiązania"
Sołtys wsi Ciołki Tadeusz Lichy przyznaje, że tydzień przed porodem przypadkowo dowiedział się, iż we wsi jest ciężarna kobieta, ale nikt nie spodziewał się tak szybkiego rozwiązania.
- Prośby z jej strony o zwrócenie szczególnej uwagi na odśnieżanie nie było. Zresztą nasza wieś to 15 domów rozrzuconych na dwustu hektarach. Sąsiedzi rzadko się widują. Szczególne teraz, gdy mamy tak ostrą zimę i gdy trwa pandemia – dodaje.
Termin porodu planowany był na 7 marca
Zofia Grzywacz przyznaje, że nie prosiła o odśnieżanie. - Termin porodu planowany był na 7 marca. Trudno było przewidzieć, że urodzę niemal miesiąc wcześniej. Niemniej uważam, że droga powinna być odśnieżana codziennie, nawet w czasie opadów. Jeśli usunie się chociaż część śniegu, to trasa jest bardziej przejezdna niż wtedy, gdy śniegu jest więcej – podkreśla.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: OSP Kobło