Swoją ofiarę miał najpierw uderzyć butelką w głowę, a potem kopać i bić pięściami po całym ciele. 42-latek - oskarżony o to, że w Dziadkowicach (województwo podlaskie) zabił znajomego - usłyszał wyrok 25 lat pozbawienie wolności. Ma też zapłacić piątce dzieci zmarłego łącznie 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia i pokryć ich wydatki procesowe. Wyrok nie jest prawomocny.
Do zbrodni doszło w lipcu ubiegłego roku. Według ustaleń śledztwa Prokuratury Rejonowej w Białymstoku, oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim. Jak twierdzą śledczy, 42-latek dokonał zabójstwa w ten sposób, że najpierw uderzył ofiarę butelką w głowę, powalając mężczyznę na ziemię, potem kopał go i bił pięściami po całym ciele, w tym po głowie. A potem jeszcze zdarł z niego ubranie i zadawał kolejne ciosy m.in. rozbitą butelką, okaleczając ciało.
Zakrwawione zwłoki znaleźli - w krzakach przy sklepie w Dziadkowicach - przechodnie. Policja zatrzymała początkowo czterech mężczyzn, wśród nich oskarżonego 42-latka. Według ustaleń śledczych, był on skonfliktowany z ofiarą i to mogło być motywem zbrodni. Kilka lat wcześniej mężczyzna był skazany za kradzież z włamaniem na szkodę ofiary. Zatrzymani byli w grupie mężczyzn, która niedaleko sklepu piła alkohol i to tam doszło do kłótni zakończonej zabójstwem.
Skazany na 25 lat więzienia
Oskarżonemu groziło dożywocie, od zatrzymania jest tymczasowo aresztowany. Prokuratura chciała kary 25 lat więzienia. Obrona z kolei wnioskowała o uniewinnienie. W czwartek (28 października) Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał 42-latka na 25 lat pozbawienia wolności. Zgodnie z wnioskiem pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych, skazany ma też zapłacić piątce dzieci zmarłego łącznie 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia i pokryć ich wydatki procesowe. Wyrok nie jest prawomocny.
Mężczyzna ostatecznie nie przyznał się do zarzutów, choć w pierwszych wyjaśnieniach to zrobił. Jednak później twierdził, że został do tego przymuszony przez policję.
Sąd: biegła nigdy nie spotkała się z taką liczbą obrażeń
W sentencji wyroku sąd długo wymieniał obrażenia, których doznała ofiara. - Praktykująca od wielu lat biegła z zakresu medycyny sądowej opiniowała, że nie spotkała się z taką liczbą obrażeń - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Sławomir Cilulko.
Było to 75 ran ciętych, kilkanaście tłuczonych, 93 siniaki i ponad pół tysiąca otarć naskórka. Sędzia zwracał uwagę, że do końca nie wiadomo, jaka była motywacja takich działań.
Kluczowe były zeznania świadka
Kluczowe dla ustalenia winy były zeznania bezpośredniego świadka, który wskazał sprawcę i sposób zadawania ciosów. Sąd ocenił, że informacje, które podał ten mężczyzna, nie były przez niego zasłyszane od innych osób, a mówił on o tym, czego był naocznym świadkiem. Sędzia Cilulko wyjaśniał, jakie znaczenie miały też wyjaśnienia złożone przez oskarżonego w pierwszej fazie śledztwa.
- Przyznał się on wtedy do zabójstwa i to nie była tylko słowna deklaracja, ale połączona ze złożeniem obszernych wyjaśnień, w których opisał, co zrobił, z jakiego powodu zaatakował i w jaki sposób - powiedział sędzia.
Sąd ocenił, iż nie ma mowy o wymuszaniu tych wyjaśnień przez policjantów. Przypomniał że oskarżony w prokuraturze i przed sądem, gdy ten decydował o aresztowaniu, swoje wyjaśnienia podtrzymywał. O biciu i straszeniu mówił dopiero w trakcie procesu.
Do zabójstwa doszło dzień po tym jak oskarżony wyszedł z aresztu
Nawiązując do kryminalnej przeszłości oskarżonego sędzia Cilulko mówił, że wyłania się z tych danych obraz "postępującej społecznej degradacji", a popełniane przestępstwa są coraz poważniejsze.
Pierwszy wyrok skazujący jest sprzed czterech lat, a dotyczył kradzieży kilkuset złotych od znajomej. Potem doszło do kradzieży z włamaniem na szkodę ofiary zabójstwa, którym się sąd zajmował. Rok później 42-latek podpalił własne zabudowania, a pożar zagrażał sąsiadom. Do tego doszły groźby wobec sąsiadki.
Do zabójstwa doszło natomiast następnego dnia po wyjściu 42-latka z aresztu.
Sędzia zwracał uwagę na uzależnienie oskarżonego od alkoholu, zaznaczając, że nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie popełnionych przez niego przestępstw.
Sąd: ewentualna resocjalizacja może zająć lata
Sąd uznał, że kara 25 lat więzienia jest odpowiednia, adekwatna do wagi i okoliczności czynu. Zwracał uwagę m.in. na konieczność ochrony innych ludzi przed kolejnymi przestępstwami oskarżonego. Sędzia Cilulko zaznaczył, że to kara, która - z jednej strony - ma charakter eliminacyjny, ale z drugiej "nie odbiera oskarżonemu szansy powrotu do społeczeństwa", choć ewentualna resocjalizacja może zająć lata.
- Każdy musi być świadomy tego, że postępując tak, jak oskarżony, brutalnie pozbawiając życia innego człowieka, na wiele lat trafi do więzienia - mówił.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24