Szukali pomocy i wsparcia, w swoich ojczyznach nie mogli na nie liczyć. Reporterka TVN24 spotkała się z rodzinami z Białorusi i Ukrainy, które szukają spokojnej przystani w Polsce. Jak układają sobie życie na nowo?
Ola i Anton uciekli do Polski przed wojną. Wiktoria z mężem i córką szukali bezpiecznego miejsca, gdzie będą mogli się realizować i spokojnie żyć. Dla obu rodzin nowym domem okazał się Białystok. Najpierw połączyło ich miasto, potem miejsce pracy. Teraz wspólnie prowadzą restaurację z takimi specjałami jak kartacze, placki i pierogi.
W rozmowie z reporterką Martą Abramczyk opowiadają jak kilka lat temu trafili do Polski i jak im się tu żyje.
OGLĄDAJ TVN 24 NA ŻYWO W TVN24 GO>>>
Anton: Nasza historia jest dość ciekawa, choć trudno o niej tak w skrócie opowiedzieć. Wiadomo jaka jest sytuacja na Ukrainie. Musieliśmy uciekać przed wojną.
Ola: Wyjechaliśmy, bo potrzebowaliśmy bezpieczeństwa, ale w tamtym momencie myśleliśmy, że to potrwa tylko dwa tygodnie. Zabraliśmy dwie torby i wszystko zostawiliśmy. Wszystko, co do tej pory mieliśmy. Nasze poukładane życie też. Ale, co zrobić, niestety tak wyszło.
Anton: Przyjechaliśmy do Polski, a tu nas bardzo miło przyjęto. Spotkaliśmy dobrych ludzi, którzy nas wspierali. Jesteśmy im za to bardzo wdzięczni.
Na Białorusi wojny nie ma, ale sytuacja polityczna jest trudna i niestabilna.
Wiktoria: W Polsce jest mi lepiej i łatwiej niż w Białorusi. Kiedy córka zdała maturę, pojawiło się pytanie: co robić dalej? Gdzie studiować? Pojechaliśmy do Białegostoku i tu córka studiuje. Jest bardzo zadowolona. Dlatego wraz z mężem otworzyliśmy tu biznes, żeby w Polsce pracować i mieszkać.
Jak podaje Urząd do Spraw Cudzoziemców, w 2020 roku o pobyt stały w Polsce starało się 5199 obywateli Białorusi i 7863 obywateli Ukrainy.
Autorka/Autor: aa/gp
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24