Plan był taki, żeby serce do transplantacji zabrać policyjnym śmigłowcem z Białegostoku do Warszawy, a stamtąd wojskowym samolotem do Wrocławia. Liczyła się każda minuta, ale plany pokrzyżowała pogoda - w Białymstoku wiał silny wiatr. W stronę Warszawy wyruszyła więc karetka. Śmigłowiec wylądował na polu między Ostrowią Mazowiecką a Wyszkowem i tam odebrane zostało serce. Na szczęście służby zmieściły się w czasie. Pacjent wraca do zdrowia.
- Wszystkie ustalenia zostały wykonane: załogi wyznaczone, trasy lotów zaplanowane, warunki meteorologiczne sprawdzone. Jednak to właśnie zmieniająca się pogoda na wschodzie kraju sprawiła, że cała akcja mogła lec w gruzach - mówi insp. pil. Robert Sitek, naczelnik Zarządu Lotnictwa Policji GSP KGP.
Poprzedniego dnia wieczorem Mateusz Rakowski, koordynator ds. transplantacji serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, zwrócił się do policji i wojska o pomoc w transporcie organu do przeszczepu. Serce miało trafić ze szpitala w Białymstoku do Wrocławia. Miało uratować życie 63-letniego pacjenta.
Wiał silny wiatr. Śmigłowiec nie mógł wylądować
Plan był taki, żeby zabrać serce policyjnym śmigłowcem z Białegostoku do Warszawy, a stamtąd wojskowym samolotem do Wrocławia. Śmigłowiec wyleciał, ale z uwagi na silny wiatr, nie mógł wylądować w Białymstoku. Musiał więc zawrócić.
- Ale lotnicy z Zarządu Lotnictwa Policji Głównego Sztabu Policji KGP nie zrezygnowali. Wiedzieli, że tu toczy się walka o życie człowieka. Chcieli wykorzystać wszystkie możliwości. Stąd błyskawiczna decyzja, by poszukać innego miejsca na trasie do Warszawy, skąd można byłoby przejąć serce – zaznacza insp. pil. Sitek.
Z Białegostoku wyruszyła karetka
W tym czasie z Białegostoku – w policyjnej eskorcie – wyruszyła w stronę Warszawy karetka. Dojechaliby do stolicy w około dwie godziny, a żeby narząd mógł nadawać się do przeszczepu trzeba było go dostarczyć do Wrocławia w ciągu 2,5 godziny.
Akcja nie skończyłaby się powodzeniem, gdyby nie to, że policyjni lotnicy znaleźli pole w rejonie stacji benzynowej między Ostrowią Mazowiecką a Wyszkowem, gdzie warunki meteorologiczne pozwalały na bezpieczne lądowanie. Zabrali tam serce z karetki.
- Dalej już wszystko potoczyło się błyskawicznie. Kilkanaście minut po starcie, policyjny śmigłowiec Bell-407GXi wylądował na Okęciu. A tam już w gotowości czekał wojskowy samolot. Cenny ładunek trafił na pokład maszyny, która natychmiast wystartowała do Wrocławia – opowiada insp. pil. Sitek.
Serce dotarło do Wrocławia w niewiele ponad dwie godziny.
Pacjenta czeka teraz rekonwalescencja
Mateusz Rakowski z wrocławskiego szpitala mówi, że to była naprawdę bardzo stresująca akcja.
- Choć wszystko zostało skoordynowane w drobnych szczegółach, to zaledwie jeden czynnik - warunki meteorologiczne - mógł pokrzyżować zamierzenia – zaznacza.
Dodaje, że 63-letni pacjent z ostrą niewydolnością serca jest już po operacji.
- Teraz czeka go rekonwalescencja pod czujnym okiem zespołu medycznego – podkreśla.
To już pięćdziesiąta taka akcja w ciągu trzech lat
Dla policyjnych lotników to już kolejna, ósma taka wspólna akcja z wojskowymi. Łącznie w ciągu ostatnich trzech lat policyjni lotnicy około 50 razy ruszali ratować ludzkie życie z wykorzystaniem policyjnych śmigłowców, głównie Belli i Black Hawków.
Najczęściej transportowali serca (34 razy), ale zdarzały się też prośby koordynatorów z różnych ośrodków transplantacji o pomoc w transporcie innych organów: wątroby, nerek czy płuc.
Źródło: tvn24.pl, policja.pl
Źródło zdjęcia głównego: Policja.pl