Główne alejki układające się w znak krzyża, a w centralnym punkcie - rodzaj artystycznej kaplicy. Tak wygląda dziś teren cmentarza ewangelickiego na Rynku Siennym w Białymstoku, gdzie w 2015 roku zlikwidowano istniejący tam wcześniej dziki parking. Od lat nikt tam nie parkował aż do teraz, gdy wieczorem stało tam około 20 samochodów.
Był kwiecień 2015 roku, kiedy władze Białegostoku zdecydowały o tym, że Rynek Sienny, na którym do tej pory funkcjonował dziki parking, został zamknięty dla aut.
Pięć lat wcześniej podczas przebudowy biegnącej obok ulicy Młynowej odkryto ok. 400 pochówków, natomiast zlecone przez miasto badania georadarem wykazały, że na całym terenie może znajdować się nawet 10 tys. grobów.
Cmentarz, tagowisko, dziki parking
To pochówki z założonego na przełomie XVIII i XIX wieku cmentarza ewangelickiego, który funkcjonował do końca XIX wieku, a ostatnie ślady po nim zniknęły po II wojnie światowej. W czasach PRL działało tu targowisko, na którym swoje towary sprzedawali rolnicy z okolicznych wsi, a pamięć o tym, że pod ziemią są groby została wśród mieszkańców zatarta.
Po tym, jak we wspomnianym 2015 roku miasto zlikwidowało tu dziki parking, obok została ustawiona tabliczka z informacją o cmentarzu.
W 2020 roku otwarto skwer
Natomiast w czerwcu 2020 roku miejsce to zyskało nowe oblicze. Podczas obchodów 490. rocznicy ogłoszenia Konfesji Augsburskiej, w obecności marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, uroczyście otwarty został skwer, w którego centralnym punkcie stanęła instalacja autorstwa rzeźbiarza Jarosława Perszki.
To rodzaj artystycznej kaplicy, którą tworzą cztery prostokątne bryły z płaskorzeźbami z umieszczonymi na nich odlewami ze śladami pociągnięć ludzkich palców. Pod monumentem umieszczono natomiast kryptę, w której spoczęły ekshumowane w 2010 roku szczątki. Główne alejki tworzą znak krzyża, a teren został otoczony niewysokim murkiem, w którym zrobiono przerwy, aby można było swobodnie przejść.
W niedzielę stało tu około 20 aut
Jedna przerwa jest jednak na tyle szeroka, że – jak się okazuje – można tam wjechać autem. W niedzielę (12 listopada) wieczorem na terenie nekropolii, gdzie od lat nikt nie parkował ustawionych było około 20 aut. Jedno ktoś zostawił tuż przy artystycznej kaplicy. Następnego dnia rano na skwerze stał jeden samochód. Wezwana na miejsce straż miejska zostawiła mandat.
Jak informuje nas Anna Kowalska z departamentu komunikacji społecznej w białostockim magistracie było to jedyne zgłoszenie w tym roku dotyczące parkowania w tym miejscu, a wcześniej do urzędu miasta nie docierały takie informacje.
"W celu zapobieżenia podobnym sytuacjom 13 listopada zostały tam ustawione donice uniemożliwiające wjazd samochodem na teren cmentarza" – pisze urzędniczka.
Pastor ma nadzieję, że to już się nie powtórzy
Ksiądz Tomasz Wigłasz, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Białymstoku, zachodzi w głowę, co mogło się stać, że nagle po tylu latach ktoś tam zaparkował.
- Od kiedy teren został zamknięty, nigdy nie widziałem tam żadnego samochodu. Pojadę na miejsce i zobaczę. Mam nadzieję, że był to jakiś incydent, który już nigdy się nie powtórzy. Przykro mi, że ktoś zaparkował na grobach – mówi.
Projektant terenu: przez te wszystkie lata nikt tam nie parkował
Faktem, że ktoś zdołał wjechać na teren cmentarza, dziwi się też wspomniany Jarosław Perszko.
- Projektując zagospodarowanie tego terenu, zrobiłem na prośbę miasta szerszą przerwę w otaczającym skwer murku po to, aby służby miejskie mogły tam wjechać, jeśli byłaby potrzeba pielęgnacji zieleni czy też konserwacji postumentu. Na co dzień jednak ten przejazd jest w jakiś sposób zabezpieczany, bo przez te wszystkie lata nikt tam nie parkował – mówi.
Zastanawia się też kto mógł tam wjechać. – Świadomość, że to teren cmentarza jest już w Białymstoku powszechna – podkreśla.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24