20 lat więzienia, pozbawienie praw publicznych, zakaz zbliżania się do ofiary i 200 tys. zł odszkodowania - to wyrok, jaki usłyszał w poniedziałek Grzegorz P. Mężczyzna został skazany za uwięzienie w swoim mieszkaniu, oślepienie i zgwałcenie młodej kobiety.
Wyrok dla Grzegorza P. miał zostać ogłoszony już 13 lutego. Zaskakująco sędzia wznowiła jednak przewód sądowy i odroczyła rozprawę do 27 lutego. Chciała sprawdzić, czy wielokrotnie karany w przeszłości mężczyzna, powinien odpowiadać jako multirecydywista.
Sąd chciał przeanalizować między innymi protokoły przesłuchań zaginionej w 2012 roku Wioletty Tepper. To była partnerka P., która zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach i do teraz nie została odnaleziona. Jeszcze przed zaginięciem wylądowała pobita w szpitalu. Jej znajomi przyznawali, że P. traktował ją jak worek treningowy. Z punktu widzenia sądu, zeznania te są istotne pod kątem lepszego poznania osobowości oskarżonego. Mężczyzna był łączony z tym zaginięciem, ale ostatecznie za nie nie odpowiedział z braku dowodów.
Za kraty na lata
W poniedziałek strony wygłosiły mowy końcowe. Prokurator wniósł o 20 lat więzienia dla Grzegorza P., najwyższy możliwy wymiar kary za popełnione czyny. "Wyższej kary zasądzić nie można" - powiedział na sali sądowej prokurator, sugerując, że gdyby mógł, wniósłby o dłuższą odsiadkę.
Sąd przychylił się do zdania prokuratury. Mężczyzna skazany został na karę łączną 20 lat więzienia. Został pozbawiony praw publicznych na okres 10 lat, dostał także zakaz zbliżania się do ofiary. Musi zapłacić także 200 tys. złotych odszkodowania.
W uzasadnieniu sąd wskazał, że nie ma wątpliwości iż Grzegorz P. dopuścił się wszystkich zarzuconych mu czynów, w tym gwałtu, do którego się nie przyznawał. Według sądu było to szczególnie okrutne. Świadczy o tym fakt, że do gwałtu doszło po tym jak mężczyzna uwięził i oślepił młodą kobietę.
Sąd mówił też, że oskarżony jest zdemoralizowany i niezdolny do empatii. Budzi strach w sąsiedztwie, mimo odbycia kar w przeszłości, które niczego go nie nauczyły. Dlatego nie było wątpliwości, że należy mu się najwyższy wymiar kary. Swój wywód sędzia zakończyła emocjonalnie. Stwierdziła, że Milena W. nigdy nie zobaczy jak jej dziecko dorasta, jak idzie do szkoły.
Więził, oślepił, zgwałcił
Grzegorz P. w przeszłości był wielokrotnie karany m.in. za włamania, oszustwa, rozbój, czy groźby karalne. Te kierował także wobec członków rodziny pokrzywdzonej. Pierwszy wyrok usłyszał już w 1992 roku.
Jak ustalili śledczy, mężczyzna czynów, za które został skazany, dokonał w dniach 27-29 października 2015 roku. On, jego ofiara i ich znajomi bawili się w mieszkaniu P. Wszyscy pili alkohol. Kiedy libacja dobiegała końca, mężczyzna nie pozwolił młodej kobiecie wrócić do jej domu. Najpierw uwięził swoją ofiarę w piwnicy, później przetrzymywał również w mieszkaniu.
46-latek zrobił wówczas rzecz niewyobrażalną. Kciukami wgniótł - wtedy 23-latce - gałki oczne, trwale pozbawiając ją wzroku. Później, cały czas ją przetrzymując, również zgwałcił. Po trzech dniach sam odprowadził kobietę do jej domu. Mieszkali po sąsiedzku.
Prokuratorzy postawili mu trzy zarzuty: pozbawienia wolności połączonego ze szczególnym udręczeniem, uszkodzenia ciała oraz gwałtu. Grzegorz P. przed sądem przyznał się do zarzucanych mu czynów. Oprócz tego ostatniego. - Kochała się dobrowolnie, nie była przymuszana - przekonywał.
A oślepienie? - Nie mam pojęcia, czemu to zrobiłem. Miałem trochę wypite - powiedział, po czym prezentował, którymi palcami tego dokonał i w jaki sposób.
Mężczyzna wyraził skruchę, ale tylko werbalnie. Ani jego gesty, ani tym bardziej mimika twarzy nie zdradzały jakichkolwiek emocji. O bestialskich czynach mówił spokojnie, w wyważony sposób.
Brak skrupułów uderza jeszcze bardziej w świetle opinii biegłego sądowego. W toku śledztwa porównał skalę cierpień kobiety do średniowiecznych tortur.
Wyprowadzić się z miasta, zapomnieć
Skutki brutalności Grzegorza P. jego ofiara odczuwa do teraz, a trauma nie minie pewnie do końca jej życia. Milena W. panicznie reaguje na dźwięk domofonu. Boi się, że oprawca może wrócić. Ma problemy z czynnościami życia codziennego.
W ogóle bardzo chciałaby wyprowadzić się z miasta, które przypomina jej o tamtych dniach. Niestety jej sytuacja finansowa nie pozwala na przeprowadzkę. Być może po uprawomocnieniu się wyroku poszuka pomocy w fundacjach.
Udało nam się telefonicznie zamienić kilka zdań z pokrzywdzoną. Oprócz zmiany mieszkania chciała jeszcze jednego. - Jak najwyższego wyroku, żeby już nie wyszedł - mówiła jeszcze przed rozprawą.
Po rozprawie może odczuć ulgę. 20 lat więzienia dla jej oprawcy to dużo czasu aby w miarę możliwości oswoić się z dramatyczną przeszłością. Kobiecie pomaga w tym jej córka. Wspólnie spędzany czas jest dla niej ukojeniem.
Autor: ib/mś / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań