"Cztery kilogramy, dziób jak mała siekiera a szpony ostre i niebezpieczne. Dziś jednak jest jak zmoknięta kura" – tak pracownicy Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu opisują swojego najnowszego pacjenta. Chodzi o młodego bielika, który w bardzo złym stanie trafił do lecznicy po zjedzeniu zatrutej padliny.
Bielik trafił do ośrodka w środę. Jego przybycie, jak relacjonuje dr Radosław Fedaczyński z lecznicy, zaliczało się do "raczej spektakularnych wejść". – Leciał nad domem, kiedy nagle zaczął pikować i spadł na podwórko. Nie potrafił wstać. Właściciele gospodarstwa, na które spadł zawiadomili nadleśnictwo, a ono z kolei przekazała bielika do nas – tłumaczy Fedaczyński.
Płukanie żołądka, detoks, kroplówka
Bielik, któremu lekarze nadali imię Guri, do lecznicy trafił niemal w ostatnim momencie.
- Jego stan był niemal agonalny. Nie mógł się ruszać. Musieliśmy szybko zrobić mu płukanie żołądka, detoks, podaliśmy też kroplówkę – wylicza weterynarz. Ptak najprawdopodobniej zatruł się padliną lisa, który zjadł wyłożoną przez rolników truciznę.
Bielik czuje się już znacznie lepiej. Najbliższe dwa tygodnie spędzi pod opieką lekarzy, którzy w dużej klatce – lotni – będą obserwowali, jak lata i czy poradzi sobie na wolności.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: ORZW W Przemyślu