Matylda, krowa wędrowniczka została bez zapasów na zimę. Przez podpalaczy

O Matyldzie zrobiło się głośno w lipcu. To krowa, która złapano po dwóch latach tułaczki po okolicznych lasach. Zwierzę nie oszczędzało miejscowych rolników i niszczyło uprawy. Przez niektórych została uznana mistrzynią survivalu, bo przeżyła dwie górskie, mroźne zimy. Do tej pory opiekunowie opatrują ranę krowy, jakiej się nabawiła podczas leśnej wędrówki.

Opiekunowie muszą też myśleć o zapasach na zimę. Wszystko dlatego, że najprawdopodobniej padli ofiarą podpalaczy, którzy grasują w okolicach Złotego Stoku.

- Zbieramy pieniądze na zakup siana, paszy i słomy. Podpalacze spalili nam 40 balotów przygotowanych na zimę - opowiada Agnieszka Michalak z fundacji "Ranczo Nasza Szkapa". I dodaje, że w tym samym czasie w okolicy spłonęły m.in. altanki i szatnia lokalnej drużyny piłkarskiej.

Tylko na terenie rancza pożary były trzy. - Według wstępnych ustaleń nie możemy wykluczyć podpalenia. Jednak ostatecznie przyczyny pożaru ustali policja - informuje mł. bryg. Krzysztof Gielsa z dolnośląskiej straży pożarnej.

Jedna bela siana kosztuje od 40 do 70 złotych. - Starcza naszym zwierzętom na trzy dni. Nie umiem im powiedzieć, że zimą będzie głód. Same to poczują za jakiś czas - twierdzi Michalak. Sprawa jest pilna, bo sama Matylda jest żarłokiem. - Je dużo więcej od koni. Ma słuszną wagę i nie narzeka na apetyt, co zresztą widać - mówi Leszek Zasada z fundacji "Ranczo Nasza Szkapa".

Sławna Matylda jest gwiazdą zagrody. Jej opiekunowie mówią o niej: przytulanka, towarzyska i spokojna. Chociaż potrafi pokazać "rogi". - Gdy widzi awanturę między kozami, biegnie do nich przez łąkę i je rozgania. Jest naprawdę kochana - opowiada Michalak.

Zobacz materiał "Faktów" TVN o problemach rancza:

Matylda mieszka w Złotym Stoku:

Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław