Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał Skarbowi Państwa wypłatę miliona złotych Fundacji Centralnej. To wysokość nagrody, którą w 2022 roku obiecał ówczesny szef policji Jarosław Szymczyk za wskazanie, kto odpowiada za zatrucie Odry. Fundacja wskazała, że winny jest premier i wojewodowie, którzy pozwalali kopalniom na zrzucanie zasolonej wody do rzeki. I chociaż prawdziwość tej tezy potwierdziła potem w swoim raporcie Najwyższa Izba Kontroli, to nagroda nie została wypłacona. Zajmująca się działalnością artystyczną fundacja poszła więc do sądu i wygrała. Pokazujemy krok po kroku, jak do tego doszło.
- Wyrok zapadł 19 marca, sąd w całości przychylił się do pozwu Fundacji Centralnej - przekazuje Sylwia Urbańska, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie. Fundacja Centralna pozwała Skarb Państwa na podstawie art. 919 kodeksu cywilnego, który mówi o przyrzeczeniu publicznym. Wskazuje ono, że jeżeli ktoś publicznie obiecuje nagrodę za wykonanie określonej czynności, musi potem ją wypłacić. A w przypadku skażenia Odry tak się nie stało.
Przypomnijmy - w sierpniu 2022 roku doszło do katastrofy ekologicznej na Odrze. Ówczesny komendant główny policji (który w opinii publicznej może kojarzyć się głównie z odpaleniem granatnika w gabinecie) Jarosław Szymczyk ogłosił nagrodę w wysokości miliona złotych. Za co? Za "wskazanie osoby odpowiedzialnej za zanieczyszczenie rzeki Odra lub posiadającej istotne informacje mogące doprowadzić do ustalenia sprawców".
Niedługo potem zaczęli zgłaszać się ci, którzy liczyli na nagrodę. W tym gronie znalazła się Fundacja Centralna, za którą stoi uznany reżyser Michał Zadara, która potraktowała zadanie bardzo na serio. Dlaczego? - Metoda prowadzonego przez nas Instytutu Prawa Performatywnego polega na tym, że opowiadamy o ważnych zagadnieniach za pomocą spektakli. Zanim jednak opowiemy historię w prosty sposób, musimy znaleźć i uporządkować fakty - mówi tvn24.pl Zadara.
Na poważnie
Zaznacza, że kiedy ówczesny szef policji - na wspólnej konferencji prasowej z ówczesnym premierem Mateuszem Morawieckim - ogłaszał nagrodę, sprawa już była analizowana przez jego fundację. Reżyser w rozmowie z nami nie chce oceniać, dlaczego ówczesny komendant główny zdecydował się na ogłoszenie miliona złotych nagrody. - Być może komendant chciał, żeby premier był z niego zadowolony. Może chciał publicznie pokazać, że policja traktuje tę sprawę bardzo poważnie, może chciał stworzyć dobre wrażenie. Może rzeczywiście potrzebował pomocy obywateli w wyjaśnieniu sprawy. Nie wiem - podkreśla.
Tak czy inaczej, Fundacja Centralna zaczęła pracować na jeszcze większych obrotach.
- Fundacja przez blisko rok zbierała różnego rodzaju materiały pozyskiwane w trybie dostępu do informacji publicznej od organów środowiskowych i organów administracji publicznej. Analizowała też raporty organizacji pozarządowych, w tym między innymi raporty środowiskowe Greenpeace i WWF. Wolontariusze badali korespondencję między organami, analizowali akty prawne, wczytywali się w rozporządzenia dające spółkom węglowym możliwość zrzutu zanieczyszczeń do rzek i sprawdzała wysokość grzywien nakładanych na spółki węglowe za przekroczenie wskaźników dopuszczonych w decyzjach wodnoprawnych - wylicza mecenas Konrad Kaczyński, pełnomocnik Fundacji Centralnej w sporze ze Skarbem Państwa.
Czytaj też: Co tak naprawdę wydarzyło się na Odrze? "Od lat cięliśmy gałąź, na której siedzieliśmy. Ta gałąź pękła"
W raporcie Fundacja Centralna udowadniała, że katastrofę ekologiczną wywołał fakt, że okoliczne kopalnie traktują Odrę jak ściek i zanieczyszczają je swoimi odpadami przy bierności, akceptacji lub bezsilności organów państwa.
- To zanieczyszczenie ma olbrzymie koszty dla całego państwa, ponieważ niszczy środowisko oraz zdrowie ludzi i zwierząt. Koszty kopalń za zrzuty płacimy my, przez NFZ, oraz zwierzęta - życiem - podkreśla Michał Zadara.
Przedstawiciele fundacji wskazali, że za koszmar na Odrze odpowiada Jastrzębska Spółka Węglowa, Polska Grupa Górnicza (czyli właściciele trzech kopalni, które odpowiadają za zrzucanie solanek do Odry). Odpowiedzialni - jak wynikało z pracy Fundacji Centralnej - byli też przedstawiciele władzy publicznej. Wskazano przede wszystkim na Henryka Kowalczyka (szefa resortu środowiska od 2018 do 2019 roku) i Marka Gróbarczyka (minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej od 2015 do 2020 roku) za stworzenie warunków prawnych, które umożliwiły tak ekstremalne zanieczyszczanie rzeki przez spółki.
Fundacja przypominała, że Anna Moskwa od 2021 roku kierowała resortem klimatu i środowiska i to ona miała nadzorować pracę Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska oraz Głównego Inspektora Ochrony Środowiska. W raporcie zaznaczono, że odpowiedzialność spada też na ówczesnego prezesa Wód Polskich Przemysława Daca, ministra środowiska i klimatu Anny Moskwy, ówczesnego Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka oraz wojewodów: opolskiego, Dolnośląskiego, lubuskiego, zachodniopomorskiego.
Należność
Reżyser przyznaje, że już kilka miesięcy po skażeniu Odry środowisko naukowe osiągnęło pewien konsensus, co do przyczyn katastrofy.
- W kontekście zdobytych informacji wśród badaczy okoliczności dramatu rzeki stały się dość oczywiste. My po prostu te informacje uporządkowaliśmy i chcieliśmy to policji pokazać i wytłumaczyć. Problem w tym, że od samego początku nie działała infolinia, na którą informatorzy mieli dzwonić - zaznacza rozmówca tvn24.pl.
Fundacja zatem listownie przekazała policji swoje ustalenia. Odpowiedź była - dość ogólna.
- Policja przekazała, że przesłane przez nas informacje są bardzo ciekawe i - jeżeli im się przydadzą w śledztwie - to może kiedyś dadzą nam o tym znać. Odpowiedzieliśmy, że przesłane przez nas informację spełniają warunki tego przyrzeczenia publicznego, które złożyła policja, więc należy nam się nagroda niezależnie od wyników śledztwa na dolnym Śląsku - opowiada Michał Zadara.
Fundacja Centralna zaznacza, że złożona przez ówczesnego komendanta głównego obietnica wypłaty miliona złotych była skierowana do wszystkich odbiorców - a nie do wąskiej grupy ekspertów zajmujących się prawem karnym i ściganiem przestępców.
- Komendantowi głównemu chodziło więc o wskazanie winnych nie w rozumieniu prawa karnego, tylko wskazanie osób odpowiedzialnych etycznie, moralnie i kompetencyjnie - dodaje mecenas Konrad Kaczyński.
Proces
Do porozumienia ostatecznie nie doszło. 12 października 2023 roku Fundacja Centralna złożyła do Sądu Okręgowego w Warszawie pozew o zapłatę. Od Skarbu Państwa reprezentowanego przez komendanta głównego policji domagała się wypłaty miliona złotych nagrody, odsetek i pokrycia kosztów procesu w wysokości ponad 50 tys. złotych.
Skarb Państwa na procesie reprezentowała Prokuratoria Generalna. - Podczas procesu przedstawialiśmy argumenty wskazujące, że żądanie zapłaty było niezasadne - mówi nam mec. Wojciech Murawski, radca prawny Prokuratorii Generalnej.
Przedstawiciele Skarbu Państwa wskazywali, że obietnica nagrody była przyrzeczeniem administracyjnym, a nie przyrzeczeniem cywilnym. Na czym polega różnica? Przyrzeczenie administracyjne dotyczy sytuacji, gdzie organ administracji publicznej wydaje promesę na określone działania - na przykład na wydanie decyzji w określonej sprawie, jeżeli adresat wykona nałożony przez siebie obowiązek.
- Oczywiście była to próba zaciemnienia obrazu sytuacji. Podobnie jak podnoszona argumentacja, że wykonanie przyrzeczenia nosi znamiona losowości, jak na loteriach. Czyli wypłata nagrody zależy od aspektu losowości. Z tym argumentem oczywiście nie mogliśmy się zgodzić ani my, ani sąd - mówi mec. Konrad Kaczyński reprezentujący Fundację Centralną.
Ostatecznie Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał rację fundacji i nakazał Skarbowi Państwa wypłatę nagrody i odsetek.
- Sąd w ustnym uzasadnieniu uznał, że przyrzeczenie publiczne komendanta głównego policji mogło mieć na celu zamydlenie oczu opinii publicznej i stworzenie wrażenia, że policja coś robi w sprawie zanieczyszczenia Odry - przekazuje mec. Kaczyński.
- Czekamy na uzasadnienie pisemne tej decyzji, potem podejmiemy stosowne działania - przekazuje tvn24.pl mec. Wojciech Murawski, radca prawny Prokuratorii Generalnej.
Wnioski
Fundacja Centralna spodziewa się odwołania Prokuratorii Generalnej od nieprawomocnego wyroku sądu okręgowego. Co fundacja zrobi ze środkami, jeżeli sąd odwoławczy podobnie oceni całą historię i podtrzyma wyrok? Mają one zostać wydane na wsparcie organizacji Delta Rewilding, która działa w Dolnej Odrze i stara się przywracać ekosystemom ich naturalną dzikość. Dodatkowo, fundacja chce mieć spokojne środki na prowadzenie kolejnych badań i interwencji prawnych, które mogą zwrócić uwagę na niesprawiedliwość i nieodpowiedzialność organów państwowych.
Michał Zadara przyznaje, że decyzja o wyznaczaniu nagrody przez policję, za którą potem i tak musi zapłacić podatnik jest "bardzo złe". Jego zdaniem jest to jednak "wierzchołek góry lodowej".
- Oczywiście, źle, że ktoś robi PR i stara się tworzyć ułudę, że zajmuje się wyjaśnianiem zdarzeń, które bulwersują opinię publiczną. Problem jest jednak inny - firmy Skarbu Państwa ciągle osiągają zyski, traktując Odrę jak ściek. Państwo zarabia na truciu środowiska. Węgiel truje nas nie tylko w formie smogu po tym, jak trafi do pieców. Społeczeństwo ponosi olbrzymie koszty społeczne i środowiskowe za wydobycie surowca. To, że państwo dopłaca do paliw kopalnianych, jest po prostu skandalem - jeszcze większym niż konkurs ogłoszony w 2022 przez ówczesnego komendanta głównego - kończy Zadara.
*** O wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie jako pierwsza poinformowała "Gazeta Wyborcza".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24