Niezrozumiałe przepisy, nielogiczne oznakowanie czy też zaskakujące decyzje urzędników - przypominamy wrocławskie absurdy z 2012 roku.
Afera stadionowa, kłótnia wokół ustawy śmieciowej i Euro 2012. O tym mówiło się w 2012 roku we Wrocławiu. Ale nie tylko.
Jak trafić z obwodnicy na stadion?
W kwietniu uwagę reporterów TVN24 przykuło oznakowanie Autostradowej Obwodnicy Wrocławia. Nielogicznie postawione znaki wprowadzały kierowców w błąd, a ci niezorientowani musieli nadrabiać kilometry. Największą zmorą okazała się trasa na nowy stadion.
- Faktycznie z obwodnicy widać stadion, ale znaków informujących o zjeździe nie ma - mówił Tomasz Kuchar, kierowca rajdowy, który w drogę wybrał się z reporterem TVN24.
- Człowiek z Wrocławia, żeby wjechać na obwodnicę przy stadionie, musi zapytać kogoś, kto już tę drogę pokonał, inaczej nie wjedzie - potwierdzał Władysław Frasyniuk, były poseł, kiedyś zawodowy kierowca. - Ludzie trzy razy się zastanawiają jak wbić się na obwodnicę, żeby nie wylądować w Legnicy - dodał.
Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta, który był odpowiedzialny za oznakowanie drogi, jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw Euro 2012 zdążył poprawić tablice. Wcześniej jednak, przedstawiciele ZDiUM pytani o oznakowanie na AOW, tłumaczyli, że kierowcy "muszą włączyć myślenie".
Wirtualnym tramwajem na nieistniejący plac
Tablice informacyjne wprowadzają w błąd nie tylko kierowców. Z podobnym problemem zmagali się piesi przechodzący przez Przejście Oławskie pod pl. Dominikańskim. Oznakowanie kierowało ich na nieistniejący od 6 lat plac 1 Maja, na który "mogli" dojechać niekursującym od ponad roku tramwajem linii 12.
- Wraz z urzędnikami z Wydziału Transportu, będziemy musieli wybrać się na rekonesans - obiecywała w czerwcu Ewa Mazur, z Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta.
Tabliczki w grudniu 2012 r. nadal wisiały.
Rowerzyści mają problem
Złe oznakowanie, wysokie krawężniki czy kończąca się w połowie drogi ścieżka - takie problemy w sierpniu wskazywali wrocławscy rowerzyści.
- Istnienie ścieżki wcale nie oznacza, że jest to ułatwienie dla rowerzysty - przekonywał Radek Lesisz z Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej, kiedy wspólnie z reporterem TVN24 tropił absurdy rowerowe. - Najlepszym przykładem jest trasa rowerowa przy ul. Grabiszyńskiej - zaznaczał.
Żeby dostać się na ścieżkę, trzeba zjechać z jezdni, przeprowadzić rower przez pasy na drugą stronę ulicy. Po 150 metrach trzeba wrócić na przeciwną stronę i jechać kolejną ścieżką. Zamiast do centrum, ścieżka prowadzi jednak w głąb osiedla. Żeby dostać się do rynku, rowerzysta przez 1,5 km musi jechać po zatłoczonej ulicy. Czytaj więcej na ten temat.
Dwa chodniki i budowlany absurd
Najpierw spółdzielnia zbudowała parking i chodnik. Potem magistrat zagrodził samochodom wjazd wysokim krawężnikiem i... wybudował własny chodnik. Kierowcy muszą zatrzymywać się na nowym chodniku, tarasując przejście pieszym. Tak pokrótce przedstawia się historia mieszkańców osiedla przy ul. Trawowej we Wrocławiu, którą opisywaliśmy we wrześniu.
Urzędnicy rozkładają ręce tłumacząc, że wszystko jest zgodne z prawem.
- Chłopaki z Monty Python'a mieliby niezły ubaw - kwitowali mieszkańcy osiedla.
Wybudowali przystanki, a autobusy nie kursują
Parking, stojaki rowerowe i nowe przystanki autobusowe - z takich udogodnień mieli skorzystać mieszkańcy Psiego Pola. Remont podzielono na kilka etapów, a za całość odpowiedzialny był Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta. Prace remontowe miały zakończyć się 31 lipca 2012 r.
- Jednak z przyczyn formalnych (oczekiwanie na wydanie decyzji przez Wydział Architektury i Budownictwa Urzędu Miejskiego - red.), termin ten został przesunięty na koniec października 2012 r. - informowała wówczas Ewa Mazur z ZDiUM.
Jednak nowe przystanki na razie nie przydadzą się, a cała przebudowa węzła przesiadkowego nie może zostać dokończona. Wszystko przez remont sąsiednich ulic, którym zajmowała się spółka Wrocławskie Inwestycje. Ta z kolei planuje zakończyć prace na przełomie 2013 i 2014 roku. Dwie miejskie spółki nie skonsultowały swoich planów. Tym samym z nowych przystanków przy ul. Bierutowskiej skorzystać nie można, bo autobusy nie mają jak do nich dojechać.
Ubezpieczenie od własnej decyzji
Urzędnicy zarządzający Halą Stulecia we Wrocławiu ubezpieczyli się m.in. od... "rażącego niedbalstwa", którego sami mogliby się dopuścić. Celem takiego ubezpieczenia, jak tłumaczyli w listopadzie, jest "ochrona środków publicznych", a zawieranie takiego zabezpieczenia jest standardem stosowanym przez spółki, które nimi dysponują.
Ubezpieczeniu podlegają byli, aktualni i przyszli członkowie zarządu, rada nadzorcza, prokurenci i pełnomocnicy oraz pracownicy. Miesięczna składka ubezpieczenia wynosi 15 tys. zł.
Przystanki niedostosowane
Mimo, że miasto zrobiło akcję obniżania krawężników, niepełnosprawny do tramwaju nie mógł wjechać - taką sytuację opisywaliśmy także w tym roku.
- Nowe Skody i wyremontowane pojazdy Protram mają udogodnienia dla niepełnosprawnych w postaci kładek - dziwił się we wrześniu Paweł Czuma, rzecznik urzędu miasta, któremu przedstawiliśmy opisywaną sytuację.
- Tu jest za nisko - tłumaczył z kolei motorniczy, który nie mógł wysunąć kładki na przystanku przy Operze.
Autor: balu/mz / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław