Obiecujące są wstępne obserwacje prowadzonego we Wrocławiu badania klinicznego, polegającego na podawaniu osocza ozdrowieńców chorym na COVID-19. Jak dotąd w terapii udział wzięło 25 pacjentów i - jak mówi nam koordynator projektu - w połowie przypadków ich stan znacznie się poprawił.
Duże badanie kliniczne, dokumentujące skuteczność stosowania osocza w leczeniu chorych z COVID-19 w populacji europejskiej, rozpoczęło się pod koniec kwietnia we Wrocławiu. Prowadzi je zespół naukowców z Wrocławia, pod kierunkiem prof. Grzegorza Mazura z tamtejszego uniwersytetu medycznego.
Jak dotąd osocze podano 25 osobom hospitalizowanym w szpitalach jednoimiennych we Wrocławiu, Bolesławcu i Wałbrzychu, gdzie trafiają zakażeni koronawirusem. Choć na razie trudno mówić o miarodajnej próbie, to pierwsze wyniki badań i obserwacje pacjentów poddanych terapii są obiecujące.
Osocze działa na chorych
- Możemy powiedzieć, że w przybliżeniu połowa z tych pacjentów odpowiada bardzo dynamicznie i korzystnie. Druga połowa być może będzie wymagała ponownego podania osocza albo ta odpowiedź nie jest satysfakcjonująca. Czyli możemy przyjąć, że w połowie przypadków, zaczynając dopiero nasze badanie, osocze rzeczywiście przynosi wyraźną poprawę kliniczną - mówi koordynujący projekt dr Jarosław Dybko, lekarz z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Zawodowych, Nadciśnienia Tętniczego i Onkologii Klinicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, a także pracownik Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Pierwszym pacjentom osocze podano na początku maja. Na naszym portalu opisywaliśmy historię jednej z pacjentek. Hospitalizowana w Bolesławcu pani Danuta walczyła o każdy oddech. Nie była w stanie jeść, nie mogła samodzielnie usiąść. Lekarze rozważali podłączenie jej do respiratora. Zmagającej się z nowotworem i COVID-19 kobiecie podano osocze ozdrowieńca. I z dnia na dzień nastąpiła poprawa. Zarówno sama kobieta, jak i lekarze nie mieli wątpliwości, że osocze uratowało jej życie.
Chęć przystąpienia do terapii zadeklarowały kolejne dolnośląskie szpitale.
"Wciąż za mało danych"
Projekt pt. "Zastosowanie osocza ozdrowieńców w terapii chorych na COVID-19 wraz z metabolomiczną i laboratoryjną oceną postępu terapii osoczem" realizują naukowcy z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu we współpracy z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym we Wrocławiu, Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego oraz Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Badanie finansuje Agencja Badań Medycznych.
- To bardzo bezpieczna procedura. Co ważne, do projektu mogą się zgłosić nie tylko osoby, u których koronawirusa potwierdzono, ale też takie, które - na podstawie objawów - podejrzewają, że go przeszły. W ramach przygotowania do badania zrobione zostaną odpowiednie testy, które te podejrzenia zweryfikują - podkreślał prof. Mazur.
- Wygląda na to, że jeśli ta metoda ma działać, to działa od razu. Na tym etapie badań nie jest to jednak jeszcze wniosek naukowy, tylko przypuszczenie, wymagające potwierdzenia na większej liczbie pacjentów - dodał dr Dybko.
Dotychczasowe wyniki wrocławskich badań potwierdzają już wcześniej zaobserwowany fakt, że część ozdrowieńców ma znikomą ilość przeciwciał antySARS-CoV-2. Spośród tych, którzy zgłosili się do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa we Wrocławiu jako dawcy, liczba ta szacowana jest na ok. 20-25 proc.
To nic nowego - podają specjaliści - bowiem odpowiedź immunologiczna w przypadku zakażenia innymi wirusami także jest zróżnicowana. Niska ilość przeciwciał dyskwalifikuje takie osoby jako dawców. Czy to oznacza, że sami także mogą ponownie zachorować? To zagadnienie także musi być jeszcze zbadane.
- Opisano już przypadki powtórnych zakażeń koronawirusem, ale wciąż mamy za mało danych. Nabywanie odporności nie zależy wyłącznie od produkcji przeciwciał, jest jeszcze odporność komórkowa, w tym pamięć limfocytów T. Znaczenie w budowaniu trwałej odporności ma także mutagenność wirusa SARS-CoV-2, której jeszcze nie znamy - komentuje dr Dybko.
Zdaniem lekarza, nie można też udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy ilość przeciwciał we krwi ozdrowieńców ma związek z przebiegiem choroby. Pojawiają się wprawdzie tezy, że im cięższy przebieg kliniczny zakażenia, tym więcej przeciwciał w surowicy, ale w przypadku nowego koronawirusa nie ma na to potwierdzenia.
Ostateczne wnioski z programu będą znane pod koniec przyszłego roku.
- To jest początek badania. Grupa pacjentów jest niewielka. Żeby wyciągać jakiekolwiek wnioski, nawet statystyczne, ta grupa musi być zdecydowanie większa. Wiążące wnioski kliniczne będzie można wyciągnąć znacznie później - przyznaje koordynator projektu.
Jedna z ważniejszych strategii leczniczych
Terapią w ramach badania ma zostać objętych 300 pacjentów z określonym ciężkim przebiegiem COVID-19, ale projekt ma ściśle określone cele naukowe.
- Chociaż immunoprofilaktyka bierna jest metodą znaną od lat, w przypadku jej stosowania w COVID-19 wciąż niewiele o niej wiemy - tłumaczy dr Dybko.
Jak na razie nie opracowano ani szczepionki przeciwko zakażeniu SARS-CoV-2, ani kuracji przeciwwirusowej, dlatego leczenie osoczem staje się jedną z ważniejszych strategii leczniczych, łatwo dostępną i w zasadzie pozbawioną poważniejszych działań niepożądanych - twierdzą autorzy badania.