Spór o Teatr Polski budził ostatnio we Wrocławiu olbrzymie emocje. Urzędnicy chcieli odwołać dyrektora placówki, bo ich zdaniem nie radził sobie z finansami, a artyści broniąc sztuki przed komercją nie stronili nawet od wulgaryzmów. Teraz udało się jednak osiągnąć porozumienie, z którego obydwie strony wydają się zadowolone. Pytanie, czy to koniec wojny, czy tylko zawieszenie broni.
Dyrektor Teatru Polskiego złoży rezygnację ze stanowiska, ale nadal będzie pracował w placówce – to efekt rozmów jakie odbyły się w poniedziałek w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Dyrektor teatru Krzysztof Mieszkowski i marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski spotkali się na neutralnym gruncie w Warszawie, a mediacji podjęła się minister Małgorzata Omilanowska. Uzgodniono, że do czasu nowego dyrektora, jego obowiązki dalej będzie pełnił Mieszkowski.
Co później? – Po wyborze nowego kierownictwa Krzysztof Mieszkowski zostanie zastępcą dyrektora naczelnego i będzie odpowiedzialny za artystyczną działalność teatru – informuje Kinga Wołoszyn-Świerk, rzecznik teatru. Wydaje się, że to porozumienie położy kres długiemu sporowi pomiędzy władzami województwa a artystami. – To dla nas bardzo dobre wiadomości. Zobaczymy co będzie dalej, ale na ten moment to koniec naszego protestu – wyjaśnia Wołoszyn-Świerk. Aktorzy cieszą się, tym bardziej, że urzędnicy wraz z artystami, pod patronem minister, będą rozmawiali o finansach instytucji i przekazaniu większych funduszy na jego funkcjonowanie.
Urzędnicy: sytuacja kryzysowa
Urzędnicy zarzucali dyrektorowi Mieszkowskiemu, że jest niegospodarny i zadłużył teatr. Docierały do nich informacje o niezapłaconych rachunkach. Zagrożone było też funkcjonowanie jednej z trzech scen Teatru Polskiego, bo Polskie Koleje Państwowe nie chciały dłużej wynajmować pomieszczeń artystom. - Ogromnym problemem dyrektora jest przyjęty model zarządzania finansami, który cechuje swoista beztroska i niegospodarność – podsumował Jarosław Perduta, rzecznik Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego.
Według urzędników, z ostatniego, lipcowego raportu wynikało, że teatr ma w tej chwili ponad 800 tys. złotych zobowiązań wymagalnych. Z tego powodu w sierpniu zarząd województwa zdecydował się wszcząć procedurę odwoławczą. By ratować finanse instytucji urzędnicy zdecydowali się przekazać teatrowi 180 tys. zł na najpilniejsze potrzeby.
Dyrektor: winni urzędnicy
Z krytycznymi opiniami nie zgadzał się sam Mieszkowski. – Mimo braków w finansowaniu nasz teatr jest najlepszym w Polsce – argumentował dyrektor. I podkreślał, że urzędników o dodatkowe wsparcie działalności aktorów prosił od ośmiu lat. – Rocznie potrzebujemy ok. 3 mln złotych więcej. Winni tej sytuacji są urzędnicy, oni nie mają pojęcia, w jaki sposób działają takie instytucje sztuki – ocenił Mieszkowski.
W manifeście dyrektora opublikowanym dwa lata temu na łamach "Tygodnika Powszechnego" czytamy: "Władza nie chce zrozumieć, że rolą teatru nie jest wypracowanie zysku ekonomicznego: rezultatem naszej pracy ma być zysk społeczny, kulturalny, a w rezultacie także polityczny".
"Urzędnicy nie mają pojęcia, co to kultura"
W sukurs dyrektorowi przyszli artyści. O tym, że "władze nie mają żadnego pomysłu na ten teatr", napisała na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych, reżyserka, laureatka "Paszportu Polityki" Monika Strzępka.
W stylu, który wywołał niesmak u wielu komentatorów ostro skrytykowała urzędników.
"Mam dość śmierdzącej urzędniczej gnojówki. Mam dość myślenia, że jednak warto rozmawiać" - napisała m. in. reżyserka i był to jeden z łagodniejszych fragmentów tekstu.
Zdaniem reżyserki, Wrocław, który będzie Europejską Stolicą Kultury w 2016 roku jest, "najbardziej obsraną stolicą nie wiadomo czego".
Artyści przyszli z odsieczą
Bardziej delikatni byli aktorzy występujący na co dzień na deskach Teatru Polskiego. - Nie chciałabym, żeby o moich losach decydowali niekompetentni urzędnicy, którzy są tylko na jakiś czas, którzy udowodnili już wiele razy, że nie potrafią liczyć pieniędzy. Najstraszniejsze jest to, co może stać się potem. Te nazwiska, które pojawiają się w kontekście zastąpienia obecnego dyrektora to kompletni przeciętniacy – mówiła w rozmowie z TVN24 Ewa Skibińska, aktorka Teatru Polskiego we Wrocławiu.
- Urząd marszałkowski w formie zarządu jest zły dlatego, że nie chodzi do teatru i nie wie, na czym to polega. Zbliża się ważne dla Wrocławia święto. To będzie Europejska Stolica Kultury, a to nie będzie stolica kultury, a stolica grajdoła, jeśli zrealizuje się ten czarny scenariusz (odwołanie Mieszkowskiego) – grzmiał z kolei Andrzej Wilk, aktor Teatru Polskiego we Wrocławiu.
Internetowa akcja protestacyjna
Rozgoryczeni artyści występujący na teatralnych deskach rozpoczęli akcję protestacyjną. Swój apel zamieścili na jednym z portali społecznościowych. Wszyscy, którzy nie zgadzali się z odwołaniem dyrektora mogli "wyrazić swój sprzeciw" wysyłając maile do urzędu marszałkowskiego, jego rzecznika i wicemarszałka województwa.
Na tym samym portalu zorganizowano wydarzenie "Nie pozwolimy", w którym udział mógł wziąć każdy, kto "broni się przed arogancją polityków" i "broni sztuki". Swój udział w tej akcji zadeklarowało niemal 900 osób.
Z kolei rzeczniczka teatru Kinga Wołoszyn-Świerk zapowiadała: wkrótce powstanie spektakl, który "opisze tę kuriozalną sytuację".
Krzysztof Mieszkowski jest dyrektorem Teatru Polskiego od dziewięciu lat. Jak ocieniają teatrolodzy w tym czasie teatr rozkwitł. Z instytucją współpracuje m.in. reżyser Krystian Lupa. Instytucja w trzech punktach miasta ma trzy różne sceny: główną w siedzibie przy ul. Zapolskiej, scenę Kameralną przy ul. Świdnickiej i scenę na Świebodzkim.
Autor: i, mir, tam/kv/kwoj / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław