Pędziły nawet kilkadziesiąt kilometrów na godzinę, z górki i pod górkę. Nikt nie miał pomysłu, jak je zatrzymać. Trzy wagony wypełnione ciężkim ładunkiem odczepiły się od pociągu i zaliczyły kilka, w żaden sposób niekontrolowanych, przejazdów. Przejeżdżały przez dworzec kolejowy w Nysie, miasto, przecinały też skrzyżowania.
Do wyjątkowo niecodziennego zdarzenia doszło 10 listopada po godzinie 6 rano. Jak informuje "Nowa Trybuna Opolska", niedaleko Nysy z rozpędzonego pociągu towarowego wypięły się trzy wagony. Po brzegi wypełnione były ciężkim kruszywem.
Wagony jeździły w tę i z powrotem
Miasto położone jest w niecce, dlatego kiedy pociąg dalej jechał w kierunku Kędzierzyna-Koźla, wagony zwolniły na wzniesieniu, na kilka sekund stanęły w miejscu, po czym ruszyły tam, skąd dopiero przyjechały - w kierunku Nysy.
Wagony z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę przemknęły przez miasto, nyski dworzec, przecinały skrzyżowania i powtórzyły ten schemat. Znów wytraciły prędkość, znów na krótką chwilę zatrzymały się, po czym - niby wahadło - odbiły w drugą stronę. Ponownie odwiedziły Nysę, jej zabudowania i kolejarzy, którzy, stojąc na dworcu, mogli się tylko bezradnie przyglądać.
W ten sposób wagony kilka razy przejechały przez miasto i jego okolicę, z każdym kolejnym razem wytracając prędkość. Wszystko trwało około 40 minut. Ostatecznie zatrzymane zostały przez jednego z pracowników kolei, który wskoczył na wagon i zaciągnął hamulec ręczny.
Komisja będzie wyjaśniać
Sprawę będzie teraz wyjaśniać specjalnie powołana komisja, która musi ustalić, dlaczego nie zadziałał system, który automatycznie powinien zatrzymać wagony. Wyjaśnienia będzie musiał składać przed komisją prywatny przewoźnik, do którego należy tabor.
- Kiedy wagon jest podłączony, system ze sprężonym powietrzem powoduje, że hamulce są wolne, nie są zaciśnięte na kołach. Jeśli wagon się odłącza, to skład powinien od razu zahamować. W tym przypadku było inaczej - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK.
Jak zaznacza, droga kolejowa i skrzyżowania ją przecinające były bezpieczne. Dyżurny, widząc, że wagony się odczepiły, polecił pracownikom kolei zamknąć rogatki na całym odcinku. Linia była cały czas obserwowana.
Jak ustalił nasz reporter, to pierwszy od 12 lat przypadek, kiedy po odczepieniu się wagony nadal jechały i nie zadziałał hamulec.
Wagony kilka razy przejeżdżały przez Nysę:
Autor: ib//ec / Źródło: nto.pl/TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: nto.pl