Gmina Międzylesie na Dolnym Śląsku bardzo ucierpiała podczas nocnych nawałnic. Zerwane są dachy 15 budynków, w tym kościoła. Powalonych zostało kilkadziesiąt drzew, niektóre zablokowały drogi. Na miejscu działa straż pożarna, a władze gminy wciąż liczą straty po nocnej burzy.
Po godzinie drugiej w nocy burze przeszły przez Dolny Śląsk. Największe straty odnotowano w miejscowości Międzylesie w Kotlinie Kłodzkiej. Właśnie tam powalonych zostało kilkadziesiąt drzew, które spadało na samochody i blokowało drogi.
- W gminie uszkodzonych zostało 15 budynków. Są to nie tylko domy, ale też kościół. Na razie trudno oszacować straty, ale poza tą miejscowością burze przeszły raczej dość łagodnie przez Dolny Śląsk. Nie mamy żadnych informacji o osobach poszkodowanych w związku z sytuacją pogodową - informuje dyżurny Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego we Wrocławiu.
Jeżdżą i szacują straty
Burmistrz Międzylesia od rana jeździł po miejscowościach w gminie, które zostały dotknięte przez nocną burze. Teraz będą szacowane straty.
- Najbardziej zniszczone jest centrum miasta, tam też został podniszczony dach kościoła. Z kolei najwięcej dachów w budynkach mieszkalnych pozrywanych jest w Michałowicach. Jeden dach zerwany jest w 80 procentach - tłumaczy Tomasz Korczak, burmistrz Międzylesia.
W całej gminie straż pożarna miała kilkadziesiąt zgłoszeń o szkodach wywołanych burzą. Od nocy na miejscu pracuje prawie 80 strażaków, którzy na bieżąco usuwają zniszczenia i pomagają poszkodowanym mieszkańcom gminy.
"Drzewa łamały się jak zapałki"
Mieszkańcy gminy próbują uporać się ze zniszczeniami, które spowodowała nawałnica.
- Wszystko było białe przez ten grad. Drzewa wyrywało z korzeniami, łamały się jak zapałki. Tyle lat tu mieszkam i jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Myślałam, że to jest koniec świata i nie wiedziałam co robić - mówi Helena Husak, mieszkanka zniszczonej gminy.
I dodaje, że straż pożarna bardzo szybko pojawiła się na miejscu i już po godzinie 5 rano jej podwórko było posprzątane. - Wichura zniszczyła mój garaż, na szczęście dom nie został uszkodzony i nikomu nic się nie stało - dodaje Husak.
Wielki huk
Moment, w którym burza pojawiła się w Międzylesiu mieszkańcy miasta długo nie zapomną. - O godzinie 3 w nocy obudził nas wielki huk. Padał grad wielki jak gołębie jaja. Z dachów na rynku leciały blachy. Wszystko trwało 20 minut, a spowodowało ogromne straty. Na cmentarzu połamane są pomniki - opowiada pani Krystyna, mieszkanka Międzylesia.
Ogromny hałas, który wszystkich wybudził ze snu wspomina także Dagmara Bieniewska, która mieszka w zamku w samym centrum Międzylesia.
- Podczas nawałnicy nie byliśmy w stanie wyjść z domów, dopiero po godzinie 5 zaczęliśmy oglądać skutki burzy. Została uszkodzona brama barokowa zamku, jeden z posągów oraz stary drzewostan, który jest bardzo zniszczony. Teraz czeka nas sprzątanie i szacowanie strat - wyjaśnia Bieniewska.
Burze, poza Międzylesiem, przeszły łagodnie
Poza tą jedną gminą na Dolnym Śląsku burze przeszły łagodnie. W całym województwie straż interweniowała ok. 80 razy.
- Wyładowania atmosferyczne były krótkie. Intensywne były tylko w powiecie kłodzkim. Pozostałe interwencje należały do standardowych. Było to usuwanie złamanych konarów czy powalonych drzew. We Wrocławiu burza przeszła spokojnie - mówi dyżurny dolnośląskiej straży pożarnej.
Autor: zuza / Źródło: TVN24 Wrocław