Na Dolnym Śląsku trwa strajk nauczycieli. Nie ominął szkół związanych z politykami rządu, który nie zgodził się na postulaty związkowców. Nauczyciele strajkują zarówno w liceum, którego absolwentem jest premier Mateusz Morawiecki, jak w szkołach, w których nauczały minister edukacji Anna Zalewska i wiceminister Marzena Machałek.
Na Dolnym Śląsku do nauczycielskiego strajku przyłączyło się w sumie 1038 placówek. Wśród nich jest Liceum Ogólnokształcące nr 9 im. Juliusza Słowackiego we Wrocławiu. To szkoła, w której uczył się premier Mateusz Morawiecki. Gotowość do rozpoczęcia strajku zgłosiło tu 94 proc. nauczycieli.
Podpisy na listach i sprzeciw wobec zawartego porozumienia
- Z przykrością stwierdzamy, że strajk się rozpoczął. Liczyliśmy, że dojdzie do konsensusu. Od godzin porannych w szkole działa komitet strajkowy - mówi Izabela Koziej, dyrektor "dziewiątki". I podkreśla, że szkoła została przygotowana na przyjście uczniów. Tych w poniedziałek pojawiła się czwórka.
- Trwa rozeznanie, ilu nauczycieli przystępuje do akcji protestacyjnej poprzez oświadczenie na listach strajkowych - mówiła Koziej po godzinie 8.
Protestują także pedagodzy zrzeszeni w nauczycielskiej Solidarności, której przewodniczący podpisał porozumienie z rządem. By pokazać swój sprzeciw, na drzwiach szkoły wywiesili plakat z napisem "nie dla porozumienia Solidarności". Przekreślali też słowo "Solidarność" na plakietkach przygotowanych na czas strajku.
"Odwet jest jeden"
Strajkują też nauczyciele ze Szkoły Podstawowej numer 1 w Kamiennej Górze. Tej samej, w której pracowała Marzena Machałek, wiceminister edukacji. Tu gotowość do podjęcia akcji protestacyjnej zgłosiło 87 proc. nauczycieli. A w poniedziałek do szkoły przyszło 11 z ponad 700 uczniów.
- Co będzie, czas pokaże. Przeżyliśmy już wiele rządów. Były takie, co mówiły, że się same wykarmią. Były takie, które rżnęły głupa. Ten rząd przebił na głowę wszystkie, ponieważ swoją decyzją zdyskredytował nauczycieli poniżej poziomu bydła - podkreśla Małgorzata Pawlikowska, nauczycielka i członkini komitetu strajkowego. Pedagog nawiązuje do słów prezesa Jarosława Kaczyńskiego o przekazaniu rolnikom "nie mniej niż 100 złotych od jednego tucznika i 500 złotych od jednej krowy". - Jeżeli ten rząd zaoferował każdej krowie 500 złotych, a odmówił każdemu nauczycielowi podwyżki pensji w zbliżonej kwocie, no to odwet jest jeden, ta ostateczność, czyli strajk - stwierdza Pawlikowska.
Wiceminister "mówiła, że każdy powinien się cenić"
Nauczycielka z kamiennogórskiej podstawówki przyznaje też, że jest zdziwiona postępowaniem wiceminister edukacji z którą, w przeszłości, miała okazję współpracować. - Dziwię się, że tak diametralnie zmieniła się jej opcja. Jako nauczyciel wręcz namawiała do strajku i zawsze mówiła, że każdy powinien się cenić i nauczyciel powinien zarabiać godnie. Dzisiaj inaczej traktuje nauczycieli i to pomimo tego, że dalej jest nauczycielką - mówi Pawlikowska.
Strajkują także w Świebodzicach. I to w szkołach, w których nauczała minister edukacji Anna Zalewska. Tu jednak nikt nie udziela informacji na temat tego, ilu pedagogów bierze udział w strajku.
Zasiłek opiekuńczy w ZUS, pomoc samorządów
Rodzice dzieci, które nie ukończyły ośmiu lat, mogą skorzystać z zasiłku opiekuńczego. Przysługuje on w ramach opieki nad zdrowym dzieckiem w sytuacji nieprzewidzianego zamknięcia placówki opiekuńczej.
Co zrobić z dzieckiem, gdy nauczyciele strajkują? Pomocną dłoń do rodziców wyciągają samorządy, które przygotowały ofertę na czas protestu w oświacie.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław