- To co zobaczyliśmy na zdjęciach, to był szok. Związane maluszki, ze skrępowanymi rączkami, karmione spleśniałym jedzeniem - wymieniają rodzice dzieci, którymi zajmowały się opiekunki z Zaczarowanej Krainy Puchatka. Prokuratura postawiła dwóm kobietom zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się nad dziećmi.
Skrępowane becikami niemowlaki, wierzgające nóżkami, ze ściśniętymi do ciała rączkami – takie obrazy można zobaczyć na zdjęciach z wrocławskiego punktu żłobkowego, do których dotarły reporterki "Blisko Ludzi". - Wszystkie dzieci były powiązane. Na jednej z fotografii widać, jak dziewczynka jest zawinięta, aż po usta – opowiada zrozpaczona matka chłopca, który chodził do placówki.
Jak opowiada kobieta, dzieci bały się opiekunek. Gdy do sali wchodziła współwłaścicielka placówki, maluchy nie mogły bawić się zabawkami.
- Ta kobieta twierdziła, że nie będzie po nich sprzątać – mówi pani Agnieszka. – Dopiero gdy wychodziła, to dzieci mogły normalnie funkcjonować. Synek pokazywał na usta, że ma zatykane. Przyszłam do żłobka, zapytać dlaczego tak robią. Usłyszałam, że dzieci się tak bawią. Że tak robią Indianie – relacjonuje matka.
To sceny z wrocławskiego punktu żłobkowego, w którym według prokuratury mogło dochodzić do znęcania się nad dziećmi. Dwie opiekunki mają już postawione zarzuty. Dramat przeżywają rodzice dziewięciorga maluchów.
O skandalu powiedziała opiekunka
- Jak przyszłam do pracy, to zapytałam dlaczego wiąże się tu dzieci. Kobiety zaczęły mi tłumaczyć, że po to żeby dzieci sobie krzywdy nie zrobiły - opowiada opiekunka, która ujawniła dramat dzieci. - Raz jedna z nich położyła dziecko na łóżeczku, związała ręce i nogi i zatkała nos, żeby dziecko otworzyło buzię. Wszystko wlewała na siłę. Nawet to, co dziecko zwróciło, wkładała z powrotem - opowiada.
Rodzice nie wiedzieli w jaki sposób kobiety "zajmują się" ich dziećmi. W rozmowie z reporterami TVN24 przyznają, że opiekunki pod absurdalnymi pretekstami nie wpuszczały ich do środka.
- Tłumaczono mi, że dzieci się boją, więc pomyślałam że może faktycznie mają rację. Maluszki były wydawane i oddawane na korytarzu. - mówi matka poszkodowanego dziecka, a opiekunka tłumaczy: - Rodzice nie byli wpuszczani do sypialni, żeby nie mogli zobaczyć związanych dzieci.
Po kilku miesiącach pracy kobieta nie wytrzymała i poszła do jednego z rodziców. Ten z kolei prosto do prokuratury.
- Według wstępnych ustaleń funkcjonariuszy, kobiety znęcały się nad dziewięciorgiem dzieci w wieku od 6 miesięcy do 2 lat. Postawiliśmy im zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się nad dziećmi. Opiekunki nie przyznają się do winy - mówi Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
"Nie mieliśmy prawa kontrolować tego punktu żłobkowego"
Dlaczego nikt wcześniej nie skontrolował punktu, w którym opiekunki znęcały się nad dziećmi?
- Żłobek, w którym do tego doszło, nie był objęty nadzorem urzędników, bo zwyczajnie nie mieliśmy prawa tego robić - tłumaczy Anna Bytońska z wrocławskiego magistratu. - Ten punkt nie był wpisany do naszego rejestru żłobków.
Jak się okazuje, placówka działała na podstawie przepisów sprzed nowelizacji "ustawy żłobkowej" z kwietnia 2011 roku.
- Dopiero od tego czasu wszystkie instytucje, które zajmują się dziećmi, czyli żłobki, punkty opieki oraz opiekunowie dzienni, muszą być zarejestrowani w urzędzie – wyjaśnia Bytońska.
Autor: bieru,dr//kv/k
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24