Śmierć w trakcie bójki po wspólnej zabawie. "Nie udzielili koledze pomocy"

 
Prokuratura z Legnicy stawia zarzuty
Źródło: TVN 24 | TVN24

Najpierw wspólnie pili alkohol i bawili się na mieście. Później od wyzwisk przeszli do bójki, która skończyła się śmiercią jednego z nich. Według śledczych, jego koledzy nie próbowali go ratować tylko od razu uciekli z miejsca wypadku. Teraz legnicka prokuratura oskarża dwóch mężczyzn.

Jak ustalili śledczy, we wrześniu ubiegłego roku trzech mężczyzn przyjechało do Legnicy na wspólne obchody lokalnego święta.

- Razem chodzili po mieście pijąc w międzyczasie piwo oraz wino. Po północy poszli w kierunku ulicy Poznańskiej, gdzie mieszkają dziadkowie Jakuba G. - opisuje Liliana Łukasiewicz z prokuratury w Legnicy.

Pobił i uciekł

Około pierwszej w nocy między jednym z mężczyzn a 22-letnim Jakubem G. miało dojść do kłótni i bójki.

- Zaczęli się wyzywać, szarpać i zadawać uderzenia pięściami. W trakcie wymiany ciosów Jakub G. kilkakrotnie uderzył pokrzywdzonego pięścią w głowę i go kopał. Gdy ten po kilku ciosach upadł na ziemię, 22-latek usiadł na nim kontynuując zadawanie ciosów - dodaje prokurator.

Kiedy okazało się, że pobity mężczyzna leży nieruchomo, jego oprawca miał zabrać mu telefon i dokumenty, a później uciec razem z biernie przyglądającym się zajściu Bartłomiejem D.

- Oskarżeni nie udzielili koledze żadnej pomocy. Jego ciało znalazł pracownik jednej z okolicznych firm ochrony około trzeciej nad ranem - przyznaje Łukasiewicz.

Jeden wieczór - kilka wersji

Biegły sądowy stwierdził, że bezpośrednią przyczyną śmieci mężczyzny był cios zadany w okolice górnej wargi. Doprowadził on do złamania kręgu szyjnego i uszkodzenia tętnicy kręgowej, której skutkiem był krwiak mózgu.

- Jakubowi G. postawiono zarzut spowodowania u pokrzywdzonego, na skutek zadanych mu ciosów, ciężkich obrażeń ciała, które doprowadziły do jego śmierci - informuje prokurator i zaznacza, że oskarżony nie przyznał się do winy.

Według wersji jaką przedstawił śledczym, jego kolega miał upaść na chodnik. Jakub G. wystraszył się, że mężczyzna się nie rusza i zaczął sprawdzać, czy oddycha. Wspólnie z Bartłomiejem D. postanowił upozorować napad.

Jednak podczas kolejnych przesłuchań mężczyzna wycofał się z własnych słów. Oznajmił jedynie, że w chwili zdarzenia był pod wpływem alkoholu, po którym ma częste zaniki pamięci.

Zareagował, ale bez skutku

Inaczej to, co stało się przy ul. Poznańskiej w Legnicy przedstawia Bartłomiej D. Mężczyzna zeznał, że widząc bójkę odepchnął Jakuba G., ale ten zabronił mu się wtrącać.

- Oskarżony namawiał, aby wezwać pogotowie ratunkowe. Jakub G. oznajmił jednak, że nie będzie dzwonił na pogotowie, a jeżeli on pójdzie siedzieć, to Bartłomiej D. razem z nim. - relacjonuje prokurator.

Batłomiej D. usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy, za co grozi mu do 3 lat więzienia.

Jakubowi G. grozi od 2 do 12 lat więzienia.

Autor: ansa//ec / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: