Grupa kilkuset pielęgniarek protestowała w środę pod Urzędem Wojewódzkim we Wrocławiu. Kobiety domagają się podwyżek pensji o 1500 złotych, mniejszego obciążenia pracą oraz umów, będących gwarancją stałej opieki nad pacjentami. - Sytuacja jest dramatyczna i nikt nie chce słuchać o naszych problemach - alarmują pielęgniarki z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
W środę do Wrocławia zjechało ponad 300 pielęgniarek z całego Dolnego Śląska, protest jest pierwszym z kilku zaplanowanych.
- Mamy dość ignorancji naszych problemów zawodowych. W obecności wojewody chcemy je wyartykułować. Uważamy, że nasza grupa zawodowa jest niedofinansowana, mamy zbyt małe uposażenie. Poza tym jest nas za mało i niewiele jest osób, które chcą się uczyć i pracować jako pielęgniarki. Chcemy ustabilizowanej pracy i warunków adekwatnych do odpowiedzialności i profesjonalizmu - mówi Lilianna Piotrowska z OPZZ Pielęgniarek i Położnych.
I dodaje, że ich praca jest ponad ludzkie siły, ponieważ pielęgniarki, zatrudnione na umowę zlecenie, spędzają w pracy nawet 300 godzin miesięcznie.
"Wspieramy słowem i wiedzą"
Wojewoda dolnośląski, Tomasz Smolarz, mimo że jest reprezentantem rządu w regionie, zaznacza, że niewiele może zrobić, by pomóc pielęgniarkom.
- My analizujemy postulaty pielęgniarek i wspieramy słowem oraz merytoryczną wiedzą. Tu jednak kończą się moje możliwości, to nie ja kształtuję ich wynagrodzenia. Mogę wspierać ich starania w regionie i skierować wyżej - tłumaczy Smolarz. I zapewnia, że jeśli tylko pielęgniarki dobrze umotywują swoje postulaty, to na pewno będą miały odzew rządzących. Pielęgniarki zapowiadają, że jeżeli ich protesty nie przyniosą żadnych skutków, to 12 maja odbędzie się ogólnopolski strajk ostrzegawczy.
Autor: zuza / Źródło: TVN24 Wroclaw
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław