- Nie mogę w to uwierzyć. Jak można komuś wyciąć zdrową nerkę? - pyta partnerka mężczyzny, któremu w jednym z wrocławskich szpitali lekarze wycięli zdrowy narząd. Mężczyzna miał przejść zabieg, bo na drugiej nerce ma złośliwy nowotwór. Tymczasem rzecznik odpowiedzialności zawodowej z Dolnośląskiej Izby Lekarskiej przyznaje, że w swojej kadencji nie miał do czynienia z podobnym przypadkiem.
Feralna operacja została przeprowadzona we wtorek w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. Wcześniej u 57-letniego pacjenta lekarze zdiagnozowali guza nerki. Narząd postanowili wyciąć, ale w trakcie zabiegu omyłkowo usunęli zdrową nerkę.
Z sytuacją nie może pogodzić się partnerka mężczyzny, który z chorobą borykał się od grudnia. - Dla mnie to szok. Nie wiem, co się stało. To niezrozumiałe. Oni mieli całą dokumentację, wszystkie wyniki, ktoś to w końcu konsultował. Ordynator przecież mówił, że pacjenta przyjęli na usunięcie lewej nerki, więc jak to się stało, że usunęli zdrową prawą? - zastanawia się kobieta, która chce pozostać anonimowa.
Z jej relacji wynika, że mimo tak krzywdzącego dla jej partnera działania lekarzy ten uważa, że wszystko będzie dobrze. - On myśli, że wszystko musi być dobrze. Nie dopuszcza do siebie innej opcji - przyznaje mieszkanka Wrocławia.
Szpital przeprasza, a lekarz "bardzo przeżywa"
Przedstawiciele placówki pomyłki się nie wypierają. - Doszło do karygodnego błędu. To nie ulega wątpliwości. Nie wiemy, dlaczego tak się stało. W każdym razie procedury nie zostały zachowane - powiedział w rozmowie z reporterem TVN24 prof. Roman Zdrojowy, ordynator Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym. W tej chwili zespół lekarzy ma zadecydować, jaką metodą przeprowadzić operację na chorej nerce. Wiadomo, że najpierw będą chcieli usunąć guza. Problemem jest to, że nowotwór jest złośliwy, a w takich sytuacjach zazwyczaj wycina się całą nerkę. - Najważniejsze dla nas jest teraz przygotowanie pacjenta do operacji, w której usuniemy guza z chorej nerki. Jest duża szansa, że operacja się powiedzie - twierdzi ordynator. Lekarz, który przeprowadzał operację, został już zawieszony. Ordynator twierdzi, że "to bardzo dobry, doświadczony lekarz" i "bardzo przeżywa to, co się stało". Medyk ma się stawić przed specjalną szpitalną komisją.
Prokuratura sprawdza
Po doniesieniach medialnych prokuratura wszczęła postępowanie w tej sprawie. Wcześniej szpital zapowiadał, że o zdarzeniu poinformuje prokuraturę. Tak też się stało. - Szpital wniósł zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Jednak my rozpoczęliśmy działania wcześniej - informuje Małgorzata Klaus z prokuratury okręgowej we Wrocławiu.
Pomyłce w szpitalu przy ul. Borowskiej przyjrzy się też okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej z Dolnośląskiej Izby Lekarskiej. Podkreśla jednak, że na razie trudno mówić o karze, jaka może być nałożona na lekarza, który popełnił błąd. - W trakcie mojej kadencji nie miałem do czynienia z takimi sprawami - przyznaje dr n. med. Piotr Piszko. Jednak wylicza, że na lekarzy czeka cały wachlarz kar: od upomnienia przez naganę, kary finansowe, czasowe zawieszenie prawa do wykonywania zawodu po najsurowszą z kar, czyli całkowitą utratę prawa do bycia lekarzem.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław