"Idiota, niemiecki profesor" - tak schorowany przywódca bolszewickiej rewolucji miał nazwać Otfrida Foerstera, wrocławskiego neurologa. Lekarz był jednym z najbardziej znanych niemieckich specjalistów i przez dwa lata opiekował się Włodzimierzem Leninem. Zawrotną karierę neurologa przerwali naziści, którym nie podobała się żydowska żona lekarza i to, że miał kontakty z komunistyczną Rosją.
W 1873 roku w niemieckim Breslau urodził się Otfrid Foerster. - Całe życie związany był z Wrocławiem. Tu robił doktorat, został profesorem i zdobył sławę jako genialny neurochirurg – podkreśla prof. Grzegorz Strauchold, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Foerster był jednym z najlepszych uczniów nieistniejącego dziś gimnazjum św. Marii Magdaleny. Wyróżniał się głównie w przedmiotach humanistycznych, ale równie dobrze szła mu matematyka. Miał zapędy artystyczne – grał na flecie i często odwiedzał teatr. Jego ojciec miał nadzieję, że młody Otfrid pójdzie w jego ślady i będzie studiował filologię. Jednak nastoletni chłopak postawił na medycynę i nauki ścisłe.
Tańce, cygara i alkohol
Na czas studiów przyszły lekarz opuścił rodzinne miasto. Jednak po kilku latach wrócił do Breslau. Tu na wydziale medycznym jednym z jego wykładowców był prof. Carl Wernicke, dyrektor ówczesnej Kliniki Psychiatrii i odkrywca części mózgu odpowiedzialnej za rozumienie mowy. To prawdopodobnie jego wykłady zainteresowały Foerstera neurologią. W tym czasie przyciągały go też przyjęcia, a w towarzystwie uchodził za wspaniałego tancerza. Później także nie stronił od zabawy. Mawiał, że bez używek nie potrafi pracować. - Lubił cygara i mocne alkohole. Miał swoje słabostki – przyznaje prof. Strauchold.
Praca bez wytchnienia
Po studiach, w 1897 roku, na dwa lata wyjechał do Paryża, gdzie zdobywał pierwsze doświadczenie. Po powrocie do Wrocławia zaczął piąć się po szczeblach medycznej kariery i bezustannie pracował. Każdego ranka o godzinie 9 zjawiał się w szpitalu. Miał jedną zasadę: obiady jadał tylko w domowym zaciszu. Później siadał do pisania: referatów, książek i listów. Był m.in. korespondencyjnym członkiem Warszawskiego Towarzystwa Neurochirurgicznego.
Małomówny lekarz wojennych weteranów
W czasie I wojny światowej rozpoczął zabiegi na rdzeniu kręgowym. Nie przeszkadzało mu nawet to, że nie specjalizował się w chirurgii. - Robił wiele pionierskich operacji. Uśmierzał ból, bo walka z bólem była jego hobby, konikiem i zawodem. Dzięki pasji do leczenia stał się znany na całym świecie, a w okresie międzywojennym Wrocław stał się centrum neurologii i neurochirurgii – opowiada prof. Strauchold.
Foerster chirurgicznie leczył padaczkę pourazową. Jego pacjentami byli m.in. weterani I wojny światowej. Jak traktował swoich podopiecznych? Według biografów w kontaktach z nimi znikała jego elokwencja. Był małomówny i zdystansowany. Specjalizował się w uśmierzaniu bólu, ale nie uznawał środków przeciwbólowych. Operacje w Szpitalu Wszystkich Świętych, przy dzisiejszym placu Jana Pawła II, odbywały się trzy razy w tygodniu. Temperatura na sali operacyjnej, szczególnie w lecie, była nie do wytrzymania. Warunki były trudne. Asystentka, która miała oświetlać pole operacyjne, raz po raz żarówką osłonięta nagrzaną blachą parzyła czoło medyka.
"Jedyny, który mógł uratować Lenina"
W wieku 48 lat Foerster został profesorem, a jego działalność przyciągała do Breslau lekarzy z całego świata. Po wspólnych konsultacjach, chodzili z neurologiem na kawę do luksusowego hotelu Monopol przy ul. Świdnickiej.
Sława niemieckiego profesora dotarła także do Józefa Stalina, który w tamtym czasie czuwał nad zdrowiem, przywódcy rewolucji bolszewickiej, Włodzimierza Lenina. - Ciężko chory Lenin potrzebował pomocy, a Rosjanie uznali, że Foerster to jedyna osoba, która może ich wodza uratować – przyznaje wrocławski historyk. W zamian za medyczne usługi zaproponowali lekarzowi 30 tys. marek w złocie. Po krótkim namyśle lekarz przyjął propozycję opieki nad prestiżowym pacjentem.
"Idiota profesor" odsuwa od polityki
W Moskwie wrocławianin wraz z innymi specjalistami rozpracowywał przyczyny choroby Lenina i sposoby jego leczenia. Po kilku wylewach rokowania dla, częściowo sparaliżowanego, rosyjskiego przywódcy nie były najlepsze. Lekarze uznali, że pomóc może odsunięcie go od polityki. Takie metody nie spodobały się jednak wodzowi. "Mam nadzieję, że wyrzucicie tego idiotę niemieckiego profesora i spółkę" - pisał oburzony w liście do Stalina.
Mózg Lenina we Wrocławiu?
Po dwóch latach, 21 stycznia 1924 roku, Foerster podpisał akt zgonu Lenina. Wrocławianin wziął też udział w sekcji zwłok i sporządził z niej protokół. Miał też czuwać w straży honorowej przy trumnie.
Rosjanie tak bardzo cenili Foerstera, że to właśnie do niego zwrócili się z prośbą o polecenie naukowca, który mógłby zbadać mózg Lenina i zlokalizować część odpowiedzialną za geniusz zmarłego przywódcy. - Kiedyś krążyła plotka, że mózg Lenina przysłano do Wrocławia na badania, ale to nieprawda. Takiej sytuacji nie było – dementuje prof. Wanda Wojtkiewic-Rok z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Według miejskich legend genialny mózg przywódcy bolszewików miał być przechowywany w piwnicy willi Foerstera przy ul. Banacha 11.
Problemy profesora
Kilka razy nominowany był do Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny. Nagrody jednak nigdy nie otrzymał. Po dojściu nazistów do władzy, uwielbiany do tej pory prof. Foerster, został odsunięty na boczny tor. Nowym władzom nie podobało się to, że neurochirurg miał powiązania z Rosją. Jednak jeszcze większym "problemem" była jego żona, która z pochodzenia była Żydówką. - To wszystko ciążyło nad jego losami. Był stopniowo eliminowany z życia publicznego i zawodowego – przypomina wrocławski historyk.
Zabójcza gruźlica
Tuż przed wybuchem II wojny światowej Foerster przeszedł na emeryturę. Zaczął chorować na gruźlicę. Nagle dawny okaz zdrowia stał się kuracjuszem europejskich sanatoriów. W 1941 roku, gdy czuł, że nadchodzi jego koniec, poprosił żonę, by przyjechała po niego do Szwajcarii. Chciał umrzeć we Wrocławiu. Martha Foerster z niewyleczoną grypą ruszyła po męża. W drodze powrotnej zaraziła się gruźlicą. Neurolog zmarł 15 czerwca, a jego żona dwa dni później. Zostali pochowani na cmentarzu przy ul. Bujwida. Pośmiertnie niemieckie towarzystwa neurochirugiczne na krótko uznały go za osobę niepożądaną w ich kręgach.
Autor: Tamara Barriga / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: ihm.nlm.nih.gov