Ksiądz, który kilkanaście lat temu został skazany za pedofilię, prowadził - w jednej z dolnośląskich parafii - rekolekcje dla dzieci. Kuria podkreśla, że o sprawie nie wiedziała. A tę jako pierwszy opisał portal OKO.press.
Ksiądz Edward P. w 2003 roku - przez Sąd Okręgowy w Świdnicy - został prawomocnie skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Przed sądem odpowiadał za to, że będąc proboszczem parafii w Pszennie molestował ministrantów. Wówczas kapłan stracił funkcję w kościele i został odwołany z parafii. Po trzech latach do pełnienia posługi wrócił.
Wyrok uległ zatarciu
Jednak to właśnie wtedy o duchownym zrobiło się głośno. Na jaw wyszło, że od kilku lat P. był proboszczem w jednej z dolnośląskich parafii. - Do 2006 roku ksiądz był zawieszony w posłudze kapłańskiej i nie był proboszczem. Od siedmiu lat jest na parafii - przyznał ks. Stanisław Jóźwik, ówczesny rzecznik archidiecezji wrocławskiej.
Zadań mu nie powierzono, ale poprowadził rekolekcje
Ksiądz Rafał Kowalski, obecny rzecznik archidiecezji, podkreśla: P. w 2013 roku miał zaświadczenie o niekaralności, a więc "był niewinny w świetle prawa cywilnego".
- Arcybiskup Józef Kupny mimo wszystko postanowił wszcząć postępowanie kanoniczne, żeby zbadać tę sprawę. Efektem prac tej komisji było odwołanie księdza, w 2013 roku, z parafii. Od tego momentu arcybiskup nie powierzył mu żadnego urzędu - mówi ks. Kowalski.
Tymczasem ksiądz P. - jak opisuje portal OKO.press - działał. Od wiosny 2018 roku pomagał proboszczowi z parafii w Sobótce. Pomoc polegać miała na odprawianiu mszy, spowiadaniu wiernych, a nawet - niemal przez miesiąc - na zastępowaniu proboszcza. Ostatnio, skazany kiedyś za pedofilię kapłan, prowadził rekolekcje dla dzieci.
"(...) nie miał prowadzić tych rekolekcji. Ale uparł się, kurna, i dla świętego spokoju mówię: prowadź" - OKO.press cytuje słowa proboszcza parafii pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sobótce.
"Nie mamy możliwości żeby śledzić tego człowieka"
Arcybiskup - jak przekonuje rzecznik - o sprawie nie wiedział. Wiedział za to, gdzie przebywa duchowny. Jak podkreśla rzecznik "nie była to parafia, nie była to placówka duszpasterska, nie był to dom księży emerytów". Pod wskazany przez P. adres wysyłano korespondencję, która była odbierana.
- Byliśmy przekonani, że pod tym adresem przebywa. Natomiast nie mieliśmy wiedzy, że będzie podejmował jakiekolwiek działania duszpasterskie, a tym bardziej, że będzie głosił rekolekcje - twierdzi ks. Kowalski. I przyznaje: ksiądz P. umówił się z arcybiskupem, więc "założyliśmy, że nie będzie prowadził żadnej działalności duszpasterskiej".
- W związku z tym nie mieliśmy takiej wiedzy. Nie mamy możliwości, żeby śledzić tego człowieka. Wyszliśmy z założenia, że kiedy będzie chciał podjąć taką pracę zgłosi się do nas. On podjął ją poza naszą wiedzą - wyjaśnia rzecznik.
Poproszą o wyjaśnienia
Czy o przeszłości P. wiedział proboszcz, w którego parafii prowadzono rekolekcje? Dziennikarzowi OKO.press najpierw powiedział, że nie. Później przyznał, że "nie doszukuję, nie dopytuję". Z kolei reporterowi TVN24 - w rozmowie telefonicznej - powiedział, że o historii kapłana nic nie wiedział.
Ksiądz Edward P. ma zostać poproszony o złożenie wyjaśnień. Czy poniesie konsekwencje? Tego nie wiadomo. Prace komisji kościelnej, która zajmuje się sprawą jego czynów pedofilskich, wciąż trwają.
- Dobiegają końca. W związku z tym może to będą jakieś połączone decyzje komisji, arcybiskupa, być może także Stolicy Apostolskiej - nie wyklucza ks. Kowalski.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław, oko.press
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M. Miezianko