Po powrocie z Azji mieszkaniec Jeleniej Góry musiał poddać się kwarantannie. Przez uporczywy kaszel została ona rozciągnięta do czterech tygodni. Zlecono pobranie wymazu na obecność SARS-Cov-2 ale mijają kolejne dni, a mężczyzna nadal nie dowiedział się czy jest zakażony.
Kwarantanna pana Macieja z Jeleniej Góry (woj. dolnośląskie) rozpoczęła się 22 marca, po tym jak wraz ze swoimi znajomymi zrezygnowali z kolejnego tygodnia wakacji w Azji i w ramach rządowej akcji "LOT do domu" wrócili do Polski.
Pierwsze dwa tygodnie w kraju to obligatoryjna kwarantanna administracyjna, którą musi przejść każda osoba wracająca z zagranicy. W tym przypadku trwała od 22 marca do 5 kwietnia. Jednak w jej trakcie mężczyznę zaczął męczyć uporczywy kaszel, który nie ustępował przez kolejne dni. Innych objawów nie miał.
- Przed końcem kwarantanny zadzwoniłem do sanepidu, aby poinformować o swoim stanie zdrowia. Kazano mi skontaktować się ze swoim lekarzem pierwszego kontaktu. Po konsultacji, to już moja pani doktor dzwoniła bezpośrednio do sanepidu. Na jej wniosek zostałem ponownie objęty kwarantanną, która kończy się 19 kwietnia - tłumaczy Maciej Nowak.
Koronabus nie dotarł
6 kwietnia lekarka pana Macieja zgłosiła zapotrzebowanie na wykonanie testu na obecność koronawirusa. Mężczyzna - jak mówi - został poinstruowany przez sanepid w Jeleniej Górze, że do ośmiu dni od dnia zgłoszenia, w jego okolicy pojawi się tzw. koronabus z personelem na pokładzie, który pobierze od niego wymaz do testu.
W środę 15 kwietnia, kiedy rozmawialiśmy z panem Maciejem, mija 10 dzień od zgłoszenia. Badania mężczyzna jak na razie się nie doczekał.
- Dzwoniłem do sanepidu, przypominałem się. W końcu, we wtorek, usłyszałem, że po takim czasie można wykluczyć obecność wirusa oraz że dyrektor sanepidu nie zgodzi się na przedłużenie kwarantanny w oczekiwaniu na pobranie wymazu. Pani powiadomiła mnie również, że zlecenie na wykonanie mi testu być może gdzieś zaginęło - mówi Nowak.
"Nie mamy na to wpływu"
Skontaktowaliśmy się z jeleniogórskim sanepidem, aby zapytać jak to jest z tym testem i dlaczego mężczyzna musi tyle na niego czekać.
- Siódmego kwietnia wystawiliśmy zlecenie na wymazy i to zlecenie czeka na realizację. Nie my decydujemy o tym, kiedy przyjedzie bus i pobierze panu wymaz. Przekazaliśmy, że do niektórych dociera on po ośmiu dniach, są przypadki, że nawet po dziesięciu. Póki co pan jest wciąż na kwarantannie, a bus może przyjechać dziś, za godzinę, jutro, pojutrze. My z panem Maciejem rozmawiamy codziennie i sukcesywnie powtarzamy, że nie mamy na to wpływu. Szpital zakaźny w Bolesławcu zleca wykonanie badań na podstawie naszych zleceń, które idą mailem. Oni dostają tego tysiące i dysponują, kiedy ten koronabus ma być w Jeleniej Górze czy innych miejscowościach - tłumaczy Małgorzata Pietrzak z sanepidu w Jeleniej Górze.
Taki koronabus jest tylko jeden w regionie. Pietrzak zaznacza, że po ostatnim telefonie pana Macieja, sanepid ponownie wysłał zlecenie mailem do Bolesławca, aby przypomnieć o sprawie. Zwraca jednak uwagę, że po takim czasie mężczyzna zwyczajnie nie może być zakażony.
- Od momentu, kiedy on wrócił do Polski minęły prawie cztery tygodnie. Żaden koronawirus przez taki czas nie działa w człowieku. On jest chory na coś innego. Nie mam pojęcia dlaczego ma kaszel, my nie jesteśmy lekarzami. Jeżeli do końca kwarantanny nie przyjedzie koronabus, a lekarz stwierdzi, że mamy ją przedłużyć i jednak czekamy do oporu aż przyjedzie, to my tę kwarantannę przedłużymy - zapowiada Małgorzata Pietrzak.
- Z naszej strony nie widzę żadnych zaniedbań. Pan Maciej jest w stałym kontakcie z nami, tłumaczymy mu wszystko grzecznie za każdym razem - dodaje epidemiolog.
Pacjent czeka
Pana Macieja takie tłumaczenia jednak nie satysfakcjonują. Jak zaznacza, ma rodziców w podeszłym wieku i nie chce ryzykować kontaktu z nimi bez badania, a co za tym idzie, wykluczenia obecności koronawirusa. Kaszel nadal nie ustąpił. Mężczyzna jest monitorowany przez swoją lekarkę, przyjmuje leki.
- Mam nadzieję, że ten wymaz zostanie mi pobrany i będę miał pewność. Nie mam zamiaru narażać innych na niebezpieczeństwo - podsumowuje.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław