Prawdopodobnie pierwsza taka konferencja w Polsce, a może nawet na świecie. Nic dziwnego, mówią feministki, bo to "promowanie dyskryminacji płciowej" i "seksizm". Jest dokładnie odwrotnie - przekonują organizatorzy spotkania na Uniwersytecie Wrocławskim, którzy zamierzają debatować o tym, czy napięcie przedmiesiączkowe może być okolicznością łagodzącą w trakcie procesu sądowego, czy testament samobójczyni sporządzony w trakcie PMS jest ważny i o "patologicznej głuchocie kobiet w pierwszych dniach miesiączki".
"Zwracamy się do Rektora Uniwersytetu Wrocławskiego z prośbą o odwołanie konferencji. Tego typu wydarzenie jest nadawaniem seksizmowi i mizoginii pozorów naukowości i nie będzie tolerowane przez ogólnopolską społeczność akademicką" - pisze Adela Marta Jurkowska, autorka internetowej petycji.
Ocenia, że to "skandaliczny przykład promowania dyskryminacji i nierównego traktowania ze względu na płeć". Jej petycję skierowaną do władz wrocławskiej uczelni, do środowego poranka, podpisało niemal 600 osób.
Głuchota przez miesiączkę?
O co chodzi? Kobiety działające na rzecz równouprawnienia, i te deklarujące się jako przeciwne dyskryminacji oburzył program konferencji zaplanowanej na 15 maja na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego, a organizowanej przez Centrum Badań Prawnych i Ekonomicznych Komunikacji Elektronicznej przy UWr.
Już sam tytuł spotkania może budzić kontrowersje: "La donna e mobile. Prawne aspekty następstw cykliczności płciowej kobiet". W zamyśle jej organizatorów bowiem, naukowcy rozmawiać będą m.in. o tym, czy napięcie przedmiesiączkowe może być okolicznością łagodzącą w trakcie procesu sądowego.
"Cykliczności płciowej kobiet, od jej początku aż do końca, towarzyszą różne następstwa, mniej lub bardziej dolegliwe, niekiedy mające duże znaczenie także dla oceny prawnej różnych zdarzeń" - piszą na swojej stronie internetowej organizatorzy.
I wyliczają, że nie chodzi tylko o "kwestię ważności oświadczeń woli", bo "wiadomo z polskiego piśmiennictwa psychiatrycznego, że blisko połowa samobójczyń znajduje się w stanie napięcia przedmiesiączkowego lub w pierwszych dniach miesiączki".
Co więcej, przekonują, kolizja drogowa, którą spowodowała kobieta, może także mieć związek z jej miesiączką. Bo - według Centrum - "kobiecemu okresowi towarzyszą też patologiczne zaburzenia słuchu".
Organizatorzy są zdziwieni
Takie zainteresowanie konferencją jest niezrozumiałe dla jej organizatorów.
- Oczywiście liczyłem się z tym, że temat może wywołać spory i dyskusje, ale nie przewidywałem takiego ataku - mówi tvn24.pl dr hab. Jacek Mazurkiewicz, przewodniczący komitetu organizacyjnego.
Twierdzi jednocześnie, że zespół napięcia przedmiesiączkowego to "wielki kobiecy problem, który nie budzi zainteresowania organizacji kobiecych i pracodawców".
Jest zdumiony "zamieszaniem" i przekonuje, że protesty są nieuzasadnione, bo konferencja "ma na względzie ochronę praw kobiet".
Konferencja jak "XIX-wieczne traktaty o wędrującej macicy"
Temat konferencji nie podoba się także członkiniom Dolnośląskiego Kongresu Kobiet. - Nas to bardzo oburza, będziemy protestowały - deklaruje Irena Kamińska, prezes stowarzyszenia.
I dodaje, że argument o niestabilności emocjonalnej spowodowanej hormonami był głównym argumentem przeciwko emancypacji kobiet. - Teraz powraca pod przykrywką dbałości o kobiecy interes. To sugerowanie, że kobieta nie nadaje się ani na nauczycielkę ani na posłankę. A to zupełna nieprawda - grzmi Kamińska.
"Naturalne zjawisko w tematyce konferencji jest opisywane jako odstępstwo od męskiej normy, okraszane jest przymiotnikiem "specyficzne"; sugeruje się także, że napięcie przedmiesiączkowe jest przyczyną około połowy kobiecych samobójstw. Całość przypomina raczej XIX-wieczne traktaty o histerii i wędrującej macicy niż konferencję naukową" - brzmi komentarz na stronie "Codziennika feministycznego".
Swoją opinię wyraziła tam też prof. Monika Płatek, prawniczka z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Wydawałoby się, że seksizm w nauce mamy już rozpoznany w związku z tym uświadomiony i jesteśmy na to uwrażliwieni. A jednak.... Po raz kolejny - tym razem naukowcy z Wrocławia uświadamiają nam ile jest jeszcze do wytrzebienia. Oto grupa panów i samych panów zbierze się za parę dni, by debatować o...żeńskiej menstruacji - napisała na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych. Zespół napięcia przedmiesiączkowego nazwała zaś "lipą".
Przedstawiciele uczelni odpowiadają na "zarzut" o "samych panach" podczas debaty. Bogumił Dudczenko z biura rektora UWr informuje, że to nieporozumienie, bo "blisko połowa prelegentów to kobiety". Jednak rzeczywiście w składzie komitetu organizacyjnego są sami mężczyźni.
"Organizacja spełnia wymogi"
Rektor na petycję oburzonych będzie mógł odpowiedzieć najwcześniej w czwartek po powrocie z zagranicy. Jednak nic nie wskazuje na to, by spotkanie mogło zostać odwołane.
Spokojny jest dr hab. Jacek Mazurkiewicz, przewodniczący komitetu organizacyjnego, który wskazuje, że konferencja wpisana jest do planu imprez naukowych UWr w 2015 roku. - Nie widzę żadnych powodów usprawiedliwiających jej zakaz - stwierdza Mazurkiewicz. Tym bardziej, że organizatorzy chwalą się, że "będzie to najprawdopodobniej pierwsza taka konferencja na świecie".
- Żeby odwołać konferencję naukową, musiałyby zajść wyjątkowe okoliczności. Tymczasem organizacja tego wydarzenia spełniła standardowe wymogi. Oczywiście temat wydaje się kontrowersyjny, ale przecież nauka opiera się także na kontrowersjach - wtóruje mu Bogumił Dudczenko z biura rektora UWr.
Konferencja odbędzie się na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii na Uniwersytecie Wrocławskim:
Autor: tam/i / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com