Chłopak i dwie dziewczyny. Leżeli nieprzytomni na chodniku w Bielawie. - Wypalili coś, co wyglądało jak papieros. A potem padali jedno po drugim - mówi matka dziewczyn. Jej starsza córka jest w stanie krytycznym. A kobieta apeluje: dzieciaki, nie bierzcie czegokolwiek do ust, bądźcie czujni.
- Wiedziałam, gdzie córki są, że idą nad jezioro. Wszystko wiedziałam na ten temat. Przed tym wypadkiem jeszcze z nimi rozmawiałam - mówi matka nastolatek, które w niedzielne popołudnie upadły na chodnik przy ul. Piastowskiej w Bielawie.
"Jedno po drugim padało"
Z jej córkami był jeszcze jeden kolega. Cała trójka spotkała 15-letniego chłopaka. - Poczęstował ich papierosem. Córka mówi, że to wyglądało jak normalny papieros, co było w środku, nie wiedziała. Nic innego tam nie wyczuła - relacjonuje matka. Czworo nastolatków podawało sobie "papierosa" z rąk do rąk. Palił też częstujący. Jednak, według relacji, miał się nie zaciągać. - Nie widzieli, żeby wdychał ten dym. Spalili, pożegnali się, nie zdążyli przejść w miejsce, gdzie przesiadują. Jedno po drugim padało - opowiada matka.
Nastolatka w stanie krytycznym
Od córki usłyszała, że po wypaleniu "papierosa" zaczęło jej się kręcić w głowie, później zrobiło się jej ciemno przed oczami. W końcu dziewczyna upadła. Jej starsza siostra także. Ale towarzyszył temu atak padaczki.
- Gdy dobiegłam na miejsce, młodsza córka była wsadzana do karetki. Pojechałam z nią do Dzierżoniowa. Starsza była w drodze do Wrocławia - mówi kobieta. 16-latka nie oddychała. Ratownicy prowadzili reanimację. Jej serce, jak twierdzi matka, zatrzymywało się dwukrotnie. - Jest w stanie krytycznym. W stanie śpiączki farmakologicznej. Chcą ją rozbudzić, ale nie mogą. Mówili mi, że może roślinką zostać - opowiada matka, pokazując zdjęcie podłączonej do medycznej aparatury córki.
- Nie wiedziałam (że to dopalacze - przyp. red.). Pierwszy raz się to zdarzyło. Jakoś tak wyszło. Nie myślałyśmy wtedy, jakie mogą być skutki, ale były złe. Strasznie - mówi dziewczyna, która miała więcej szczęścia od swojej siostry i już wyszła ze szpitala.
Z relacji matki wynika, że siostry wcześniej nie zażywały dopalaczy. To był pierwszy raz. W dodatku środek miały przyjąć nieświadomie. - Mam nadzieję, że będą miały teraz nauczkę. Młodsza córka się boi, nie weźmie już nic od nikogo. Popala papierosy, ale stwierdziła, że je rzuci - przekazuje kobieta. I apeluje: dzieciaki, nie bierzcie czegokolwiek do ust, bądźcie czujne.
Śledztwo prokuratury
To, co wydarzyło się w Bielawie, bada policja. W sprawie zatrzymano 15-letniego chłopaka, który zdaniem śledczych udzielił trującej substancji trójce znajomych. Sprawę analizuje też prokuratura, która sprawdza, skąd 15-latek miał dopalacze. Śledztwo wszczęto w sprawie sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób "poprzez wyrabianie i wprowadzanie do obrotu szkodliwych dla zdrowia substancji, środków spożywczych lub innych artykułów powszechnego użytku lub też środków farmaceutycznych, które nie odpowiadają obowiązującym warunkom jakości".
Do zdarzenia doszło w Bielawie:
Autor: tam//ec / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | H. Szuberski