Białoruska milicja zatrzymała kilkunastu dziennikarzy niezależnych mediów. W redakcjach zarekwirowano twarde dyski i skopiowano korespondencję pracowników. - Być może niektórzy otrzymają zakaz wykonywania zawodu, a to będzie mocny cios w niezależne dziennikarstwo na Białorusi - podkreśla szef portalu tut.by Juri Zisser. O uwolnienie zatrzymanych dziennikarzy zaapelowała Rada Europy. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Jeszcze dwa miesiące temu Aleksander Łukaszenka grał w piłkę z maskotką rosyjskiego mundialu. Teraz białoruski prezydent postanowił zagrać w zupełnie inną grę.
W ciągu ostatnich dwóch dni białoruska milicja zatrzymała trzynastu pracowników niezależnych mediów.
- To najpoważniejsza fala represji od ponad 24 lat - podkreśla Aleś Karnijenka, szef redakcji informacyjnej TV Biełsat.
"Chodzi o to, żeby pokazać kto jest na Białorusi najważniejszy"
Wśród zatrzymanych jest kilku dziennikarzy portalu tut.by. Reporterowi "Polska i Świat" udało się połączyć z szefem tego portalu Jurim Zisserem. - Milicja zabrała kilka naszych twardych dysków i skopiowano całą korespondencję służbową dziennikarzy - relacjonował Zisser.
Na swojej stronie internetowej białoruski komitet śledczy jako powód zatrzymań podał "cyberprzestępczość". "W ciągu ostatnich 2 lat bez wiedzy i zgody państwowego przedsiębiorstwa zarejestrowano ponad 15 tysięcy bezprawnych połączeń z systemem komputerowym zawierającym chronione dane" - czytamy w komunikacie.
Zdaniem śledczych, dziennikarze nielegalnie zdobyli hasło abonenckie państwowej agencji informacyjnej Biełta i nielegalnie korzystali z zawartych tam wiadomości.
Według szefa tut.by, to "nie jest prawdziwa przyczyna zatrzymań". - Chodzi o to, żeby pokazać kto jest na Białorusi najważniejszy i utrudnić albo uniemożliwić pracę dziennikarzom, którzy narazili się władzy - podkreślił Zisser.
- Tut.by jest najbardziej popularnym, niezależnym portalem informacyjnym na Białorusi, więc być może ktoś po prostu chciał - brzydko mówiąc - usadzić tych dziennikarzy - wskazuje z kolei Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
"Walki wewnętrzne między dwoma frakcjami"
Praca niezależnych reporterów za Bugiem nie jest łatwa. Wiedzą o tym doskonale dziennikarze nadawanej z Polski telewizji Biełsat, którzy od ponad dekady - mimo starań - nie otrzymali na Białorusi akredytacji.
- Jeden z naszych dziennikarzy, podczas wyborów w lutym, był pobity przez milicję, jego głową otworzyli drzwi, rozbijając przy tym szkło - powiedział Aleś Karnijenka, szef redakcji informacyjnej Biełsatu.
Eksperci podają różne przyczyny, dla których akurat teraz władze zaatakowały opozycyjne media.
- Jest to jakiś rodzaj walk wewnętrznych na Białorusi między dwoma frakcjami, tak zwanymi siłownikami, którzy są - w dużym uproszczeniu - opcją prorosyjską i chcą osłabić dialog Białorusi z państwami zachodnimi - podkreśla Anna Maria Dyner.
- Łukaszenka szykuje się albo do referendum, albo do wyborów prezydenckich. Może się wydarzyć referendum o przedłużenie jego kadencji - dodał Aleś Karnijenka.
"Mocny cios w niezależne dziennikarstwo na Białorusi"
Oświadczenie w tej sprawie opublikowała także Rada Europy.
"Wzywamy białoruskie organy śledcze do zapewnienia szybkiego i przejrzystego dochodzenia. Wzywamy również do uwolnienia wszystkich aresztowanych dziennikarzy" - czytamy w dokumencie.
- Spodziewamy się kar finansowych. Być może niektórzy otrzymają zakaz wykonywania zawodu, a to będzie mocny cios w niezależne dziennikarstwo na Białorusi - podkreślił szef portalu tut.by.
Oskarżonym reporterom grozi także do dwóch lat więzienia.
Autor: ads / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24