Polski rząd został ostrzeżony przed konsekwencjami uchwalenia ustawy o IPN. Według dokumentu, do którego dotarł portal Onet, MSZ otrzymało komunikat w tej sprawie od amerykańskich dyplomatów na spotkaniu w Warszawie, tydzień przed głosowaniem w Sejmie nad nowelizacją ustawy o IPN. Jednak notatka resortu dyplomacji w tej sprawie miała trafić do kluczowych osób w państwie już po głosowaniu.
Redakcja Onetu dotarła do dokumentów, z których wynika, że polski rząd był ostrzegany przez Amerykanów przed negatywnymi konsekwencjami przyjęcia nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej.
Spotkanie przed głosowaniem w Sejmie
Według ustaleń Andrzeja Stankiewicza, dziennikarza Onetu, komunikat w tej sprawie przedstawiciele MSZ usłyszeli ze strony amerykańskich dyplomatów na spotkaniu, które odbyło się w Warszawie 19 stycznia, czyli na tydzień przed sejmowym głosowaniem w sprawie nowelizacji ustawy o IPN.
Wtedy w Polsce pojawił się Thomas K. Yazdgerdi, który w amerykańskim Departamencie Stanu odpowiada za kwestie dotyczące Holokaustu. W MSZ przyjęli go Maciej Pisarski, pełnomocnik ministra do spraw kontaktów z diasporą żydowską, Anna Perl z Departamentu Ameryki oraz Filip Bartkowiak z Departamentu Strategii Polityki Zagranicznej.
Notatka skierowana do najważniejszych osób
Po tym spotkaniu w MSZ powstała notatka, której treść podał Onet. Wynika z niej, że rozmawiano głównie o ustawie reprywatyzacyjnej oraz o ustawie o IPN.
"TKY [czyli Thomas K. Yazdgerdi - red.] zapytał o stan prac parlamentarnych nad zmianą ustawy o IPN. Zapytał także o stan śledztwa w sprawie kontrowersyjnego artykułu J.T. Grossa w Die Welt, 13.09.2015 (w którym stwierdził, że podczas II wojny światowej "Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców"). Wyjaśniłem cel projektowych zmian w ustawie o IPN. Podkreśliłem, że w kwestii J.T. Grossa postępowanie prokuratorskie toczy się 'w sprawie', a 'nie przeciwko' i jako MSZ nie mamy wglądu w tok toczącego się postępowania. TKY powtórzył znane i wielokrotnie sygnalizowane stanowisko, że w przypadku uchwalenia zmian w ustawie o IPN, jak również w przypadku oskarżenia J.T. Grossa Dep. Stanu będzie zmuszony do wyrażenia krytycznego stanowiska" - napisano w notatce.
Portal podaje, że notatka ze spotkania powstała trzy dni później. Nosi datę 22 stycznia.
Notatka miała zostać skierowana do ministrów, wiceministrów oraz dyrektorów w kilku resortach. Między innymi do szefa MSZ Jacka Czaputowicza, jego zastępców - Marka Magierowskiego oraz Jana Dziedziczaka, prowadzącego ustawę o IPN wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego, wiceszefowej resortu kultury Małgorzaty Gawin oraz Andrzeja Rudlickiego z MSWiA, dyrektora Departamentu Wyznań Religijnych oraz Mniejszości Narodowych.
"Wysłano do nas cztery dni po głosowaniu"
Przedstawiciele rządu wielokrotnie powtarzali, że wobec projektu ustawy nie było wcześniej żadnych zastrzeżeń. Jednak jak twierdzi Onet pismo o spotkaniu z Yazdgerdi do kluczowych osób w państwie dotarło z dużym opóźnieniem, już po głosowaniu nad ustawą o IPN, które odbyło się 26 stycznia.
Patryk Jaki potwierdza, że notatkę dostał już po głosowaniu w Sejmie. Minister przesłał dziennikarzowi kopię notatki MSZ, która trafiła do resortu sprawiedliwości. Widnieje na niej pieczątka kancelarii Ministerstwa Sprawiedliwości z datą wpływu 30 stycznia.
"Notatkę wysłano do nas... cztery dni po głosowaniu. Dlaczego nikt z MSZ, mając te informacje, nawet do nas nie zadzwonił przed głosowaniem? Nie wiem" - przekonuje wiceminister.
Z doniesień Onetu wynika, że po przyjęciu nowelizacji Patryk Jaki spotkał się z Thomasem K. Yazdgerdim, jednak wiceminister sprawiedliwości twierdzi, że nie poruszali tematu ustawy o IPN.
"Na moim spotkaniu nie było nic o IPN"
"Pełne notatki z Ministerstwa Sprawiedliwości i pismo z Departamentu Stanu USA pokazują, że na moim spotkaniu z Yazdgerdim nie było nic o IPN. Pewnie Amerykanie uznali, że skoro powiedzieli o tym w MSZ, to nam nie muszą, bo MSZ nam przekaże. A nie przekazało" - tłumaczy Jaki.
Do godziny 16 w piątek MSZ nie skomentowało sprawy.
Nowelizacja weszła w życie 1 marca
W czwartek zaczęły obowiązywać przepisy ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, które wprowadzają karę więzienia za przypisywanie narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez nazistowskie Niemcy. Nowela ustawy wywołała krytykę między innymi ze strony Izraela. W środę po południu zespół pod przewodnictwem wiceszefa MSZ Bartosza Cichockiego udał się do Jerozolimy, gdzie w czwartek spotkał się ze swoim odpowiednikiem w celu podjęcia dialogu.
Nowelizacja wprowadza do ustawy o IPN artykuł 55a, który stanowi, że każdy kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne - będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za "rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni".
Zgodnie z przepisami, jeśli sprawca działałby nieumyślnie, będzie podlegać karze grzywny lub ograniczeniu wolności. Nie jest natomiast przestępstwem popełnienie tych czynów "w ramach działalności artystycznej lub naukowej".
Śledztwo z urzędu, wyrok do publicznej wiadomości
Nowy przepis ma się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca - "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu". Śledztwo z urzędu będzie wszczynał prokurator IPN, wyrok ma być podawany do publicznej wiadomości. Ustawa zakłada także możliwość wytaczania za takie sformułowania jak "polskie obozy śmierci" procesów cywilnych, między innymi przez organizacje pozarządowe i Instytut Pamięci Narodowej.
Odszkodowanie lub zadośćuczynienie będą przysługiwać Skarbowi Państwa.
Autor: kb/AG,now//mat / Źródło: Onet