Prezydent Andrzej Duda oświadczył w piątek, że nie podpisze tak zwanej ustawy degradacyjnej. - Nie jest to dla mnie łatwa decyzja, bo chciałbym, żeby te sprawy zostały załatwione - powiedział.
Tak zwana ustawa degradacyjna, przyjęta na początku marca przez Sejm i Senat, zakłada możliwość pozbawiania stopni wojskowych - również pośmiertnie - osób i żołnierzy rezerwy, którzy w latach 1943-1990 swoją postawą "sprzeniewierzyli się polskiej racji stanu".
Weto prezydenta
W piątek prezydent Duda poinformował, że zawetuje ustawę degradacyjną, bo ma wiele wątpliwości co do jej zapisów.
- Odmawiam podpisania tej ustawy i kieruję ją do ponownego rozpoznania przez Sejm, czyli - krótko mówiąc - wetuję tę ustawę - oświadczył prezydent.
- Nie jest to dla mnie łatwa decyzja, bo chciałbym, żeby te sprawy zostały załatwione i wierzę w symboliczny wymiar tego typu ustawy, symboliczny wymiar dla polskiego wojska, symboliczny wymiar dla zamknięcia rozdziału tamtych czasów i zarazem odcięcia się od tamtych czasów. Ale nie w ten sposób - powiedział.
Prezydent powiedział, że rozmawiał z ministrem obrony Mariuszem Błaszczakiem i premierem Mateuszem Morawieckim. Po świętach zaprosi do siebie ministra, szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, przedstawicieli organizacji kombatanckich i przedstawicieli osób pokrzywdzonych w stanie wojennym po to, żeby "przedyskutować tę trudną sprawę".
- Nie chciałbym, żeby powstała ustawa, która w tych czasach, jakie mamy dzisiaj w wolnej, niepodległej, suwerennej Polsce, będzie nam dzieliła społeczeństwo zamiast zostać przyjętą ze zrozumieniem - powiedział.
Podkreślił, że chce ustawy, która nie będzie wywoływała emocji, nie będzie niesprawiedliwa.
- Ta ustawa jest po prostu niesprawiedliwa. Nie możemy w Polsce przywracać sprawiedliwości, jednocześnie wprowadzając niesprawiedliwe rozwiązania. W moim przekonaniu, nie tędy droga - powiedział Duda.
Wątpliwości prezydenta
Prezydent oświadczył, że nie ma wątpliwości co odebrania stopni wojskowych kierownictwu Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON).
- Wojskowa Rada Odrodzenia Narodowego, a zwłaszcza jej kierownictwo, jej czołowi członkowie to był po prostu związek przestępczy o charakterze zbrojnym - powiedział Duda, powołując się na wyroki Trybunału Konstytucyjnego i sądów.
Stwierdził, że generałowie Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak, Tadeusz Tuczapski, Florian Siwicki oraz admirał Ludwik Janczyszyn "to są ludzie, którzy nie zasługują na szacunek" i że "jeżeli chodzi o odebranie im stopni wojskowych, to dla niego sprawa jest mało dyskusyjna". - To byli ludzie, którzy szkodzili Polsce, którzy budowali tutaj ustrój zniewolenia - oświadczył.
Wskazał jednak, że w skład Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego wchodzili nie tylko generałowie, ale także podpułkownicy i pułkownicy - "ludzie wtedy jeszcze względnie młodzi".
- Jak przyznaje historyk z IPN dr Grzegorz Majchrzak, nie tylko pan generał (Mirosław - red.) Hermaszewski został wpisany najprawdopodobniej do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego bez swojej zgody. De facto był to rozkaz, który mu wydano, by w tej Radzie uczestniczyć – powiedział prezydent.
Dodał, że skoro tak, to "można się domyślać, że prawdopodobnie dotyczyło to przynajmniej części oficerów niższych rangą niż generałowie".
- To rozwiązanie, które zostało przyjęte w ustawie, które powoduje, że wszyscy członkowie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, z tymi podpułkownikami i pułkownikami, także generałem Hermaszewskim włącznie, nie mają możliwości złożenia żadnych wyjaśnień, choć większość z nich żyje do dzisiaj, i nie mają możliwości następnie złożenia żadnego środka odwoławczego, po obwieszczeniu przez prezydenta listy członków WRON tracących swoje stopnie, jest czymś, z czym jako prezydent zgodzić się nie mogę – powiedział Andrzej Duda.
Brak środków odwoławczych
Prezydent wskazał, że "z całą pewnością jest to naruszenie standardów demokratycznego państwa - brak możliwości jakiegokolwiek środka odwoławczego".
- Patrząc logicznie – dlaczego tak ma się stać z tymi ludźmi, skoro w lepszej sytuacji niż oni są chociażby stalinowscy oprawcy w wojskowych mundurach, których sprawy będą rozpatrywane przez ministra, zgodnie z tą ustawą, za zgodą prezydenta i będą mieli możliwość, i ich rodziny, wniesienia środka odwoławczego do sądu – dodał.
"Nie uwzględniono mojego głosu"
Prezydent powiedział, że przez swoich przedstawicieli zwracał uwagę jeszcze na etapie legislacyjnym, że w ustawie "powinny być możliwości co do tego, by osoby mogły się odnieść do swojej sytuacji i aby w związku z tym, nie w stosunku do wszystkich, ta decyzja musiała być jednakowa".
- Niestety, nie uwzględniono mojego głosu zupełnie, jeśli chodzi o Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, czego także nie mogę zrozumieć - powiedział.
Prezydent powiedział również, że "w tej chwili bacznie patrzy się na to, jak w Polsce przestrzegane są standardy demokratycznego państwa prawa i praworządności".
- Otóż jestem przekonany, że rozwiązanie, które zostało zaproponowane w odniesieniu do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, do jej członków, (czyli - red.) - brak możliwości złożenia jakichkolwiek wyjaśnień, utrata stopnia wojskowego z mocy samego prawa po wydaniu obwieszczenia przez prezydenta, brak możliwości wniesienia jakiegokolwiek środka odwoławczego, zostałoby absolutnie, po pierwsze: być może zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego, a po drugie: zostałoby zaskarżone prawdopodobnie do trybunałów europejskich. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, bo to jest po prostu pozbawienie kogoś kompletnie możliwości obrony. Nie mogę jako prezydent się z tym zgodzić - powiedział Duda.
Prezydent: kto reprezentowałby interesy zmarłego?
Andrzej Duda wskazał także, że w ustawie degradacyjnej nie ma ani osoby, ani instytucji, które reprezentowałyby interesy osoby nieżyjącej.
Prezydent zwrócił uwagę na sytuację, w której zdegradowana osoba nie żyje i nie ma rodziny. - Co będzie, jeżeli nie ma organizacji kombatanckiej, która w danym przypadku wystąpiłaby do postępowania? Czy to znaczy, że nie będzie nikogo, kto będzie reprezentował interesy tego człowieka? To znaczy, że nie będzie nikogo, kto chociaż podejmie najmniejszą próbę znalezienia jakichś dokumentów w archiwach, które być może służyłyby temu człowiekowi - mówił.
- Nie ma takiej instytucji jak rzecznik osoby nieżyjącej, nie ma takiej instrukcji, jak przewidziany obligatoryjnie obrońca osoby nieżyjącej. Uważam, że powinna być. Uważam, że to, bardziej od strony moralnej, bardzo poważny mankament tej ustawy - ocenił prezydent.
- Wydaje mi się, że każdy przyzwoity człowiek, kiedy na to patrzy, uważa, że takie rozwiązanie musi być tutaj wprowadzone. Ktoś, kto nie ma nikogo, kto wstawiłby się za nim, będzie miał ze strony państwa zabezpieczonego kogoś, kto będzie reprezentował jego interesy i kto wniesie tę skargę do sądu od orzeczenia, jeżeli będzie taka potrzeba. Po to właśnie, by bronić jego interesów - powiedział Duda.
Autor: pk//plw / Źródło: TVN24, PAP