Z dokumentu przygotowywanego przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wynika, że nie poradzimy sobie bez imigrantów. Polska musi się wesprzeć pracownikami z zagranicy. Profesor Witold Klaus z Polskiej Akademii Nauk zauważa, że w raporcie "jest mowa o sile roboczej i rękach do pracy". – Tam słowo "imigrant" pojawia się niezwykle rzadko – dodaje. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Prace na placach budów zamiast ruszyć pełną parą, prowadzone są w ślimaczym tempie. Szybciej nie będzie, bo brakuje rąk do pracy.
Katarzyna Skorupka-Podziewska z przedsiębiorstwa budowlanego Skanska podkreśla, że "ostatnie dwa lata były bardzo trudne na rynku z pozyskiwaniem pracowników". – Myślę, że wszystkie firmy budowlane miały z tym wyzwanie. Zarówno z pozyskaniem, jak i zatrzymaniem pracowników – dodaje.
Bezrobocie jest rekordowo niskie. Ci, którzy mogliby pracować w Polsce wolą tę samą pracę wykonywać za granicą za funty lub euro.
- Jeżeli firmy będą miały duże deficyty pracowników, to będą musiały ograniczyć albo w niektórych przypadkach zamknąć produkcję. Oznacza to, że będziemy mieli mniej zakładów pracy, mniejsze wpływy do budżetu – tłumaczy możliwe perspektywy dla polskiego rynku Monika Fedorczuk z Konfederacji Lewiatan.
To zaś może prowadzić do spowolnienia gospodarki. Wedle wyliczeń Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, do 2030 roku ubędzie z rynku pracy półtora miliona pracowników.
"Słowo imigrant pojawia się niezwykle rzadko"
Resort przystąpił również do pracy nad strategią kierunków polityki migracyjnej państwa. Sposobem na brak pracowników mają być przede wszystkim imigranci, ale nie wszyscy. Istotne będzie to, skąd pochodzą, w co wierzą i jakim posługują się językiem.
W 70-stronicowym raporcie, który jest jeszcze projektem, dużą część poświęcono islamowi i terroryzmowi. Napisano w nim między innymi, że "szereg badań w różnych krajach wskazuje na istotne różnice wartości pomiędzy kulturą Zachodu a wartościami tzw. projektu islamistycznego ukierunkowanego na przekształcenie świata społecznego w globalną społeczność islamską, opartą na wspólnej religii i uniwersalistycznych wzorach działania zarówno jednostki jak i społeczeństwa. Wartości te nie są możliwe do pogodzenia".
Doktor Karolina Czerska-Shaw z Instytutu Europeistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego ocenia, że tego typu sformułowania to wyraz "wyolbrzymionego lęku". – To skutkuje postawą skrajnie antymuzułmańską – dodaje.
Profesor Witold Klaus z Polskiej Akademii Nauk zauważa, że w raporcie "jest mowa o sile roboczej i rękach do pracy". – Tam słowo "imigrant" pojawia się niezwykle rzadko – stwierdza.
Bo słowo "imigrant", jak zauważa profesor, budzi polityczne emocje i dlatego jest tu omijane. - Nie patrzymy na ludzi, którzy tu przyjeżdżają ze swoimi problemami, oczekiwaniami i swoim życiem. Tylko patrzymy na nich, jak na potencjalnie niebezpieczną siłę roboczą, którą trzeba kontrolować – powiedział.
"Polska konkuruje z krajami ościennymi"
O imigrantach i potrzebie ich sprowadzenia do Polski mówił Paweł Chorąży. - Imigrantami jest zbudowany dobrobyt tych państw, które osiągnęły największy sukces – twierdził jesienią ub. roku. Pełniący wówczas funkcję wiceministra inwestycji i rozwoju za swoją szczerość niemal rok temu, we wrześniu stracił stanowisko.
W Polsce brakuje już nie tylko budowlańców, ale i kierowców autobusów, kelnerów, kucharzy i przede wszystkim opiekunów osób starszych. Ale ich brak to nie tylko nasz problem.
- Nie tylko przedsiębiorstwa konkurują między sobą, ale Polska konkuruje z krajami ościennymi. Duże braki występują również w Czechach i Niemczech – poinformowała Monika Fedorczuk.
Autorzy raportu stwierdzili, że to tylko projekt. Nie zgodzili się na spotkanie przed kamerą i nie chcieli odpowiedzieć na pytania reporterów "Polski i Świata".
Autor: asty/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24