Prowadzę rozmowy z ministrem środowiska, by pod pełną kontrolą przekwalifikować bobra, wprowadzić go na listę zwierząt łownych - oświadczył w piątek minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Dodał, że chce, aby "to zwierzę mogło być wykorzystane do celów kulinarnych". Wcześniej informował o podobnych planach także wobec żubrów. - Wchodzimy w kolejny konflikt z Unią Europejską - podkreślił profesor Rafał Kowalczyk z Polskiej Akademii Nauk.
Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski już podczas majowej konferencji w Sejmie zapowiedział podjęcie kroków, by żubry i bobry zostały "wpisane na listę zwierząt jadalnych".
"Wchodzimy w kolejny konflikt z Unią Europejską"
Jak podkreślił w piątek w rozmowie z TVN24 profesor Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży, nie ma "listy zwierząt jadalnych". - Być może pan minister myślał o liście gatunków łownych. Taką decyzję oczywiście może podjąć minister środowiska - zauważył.
Jak jednak zaznaczył, "żubr i bóbr są gatunkami ściśle chronionymi i to ważnymi z punktu widzenia wspólnoty europejskiej".
- Wpisanie ich na listę gatunków łownych praktycznie jest niemożliwe, a na pewno bardzo trudne, dlatego że tutaj wchodzimy w kolejny konflikt z Unią Europejską, jeśli byśmy chcieli to przeforsować - ocenił.
"Kuriozum jak na konstytucyjnego ministra"
Słowa Ardanowskiego oburzyły posłów Platformy Obywatelskiej - Koalicji Obywatelskiej: Gabrielę Lenartowicz i Stanisława Gawłowskiego.
Lenartowicz ironizowała w piątek na konferencji prasowej w Sejmie, że minister "zabrał się" za temat odstrzału chronionych gatunków zwierząt "od kuchni". - Uważa, że wzmacniając atrakcyjność łowów na zwierzęta chronione, poprzez uznanie mięsa żubrzego i bobrzego za kulinarne, a w drugim przypadku za afrodyzjak, zmusi myśliwych do odstrzału, bo okazuje się, że nie wystarczą zgody wydawane dość swobodnie i liczne pozwolenia na odstrzał zwierząt chronionych - mówiła posłanka. - Kuriozum jak na konstytucyjnego ministra, tylko upałami mogę tę kwestię wytłumaczyć - dodała.
O tym, że mięso bobra ma "ponoć właściwości afrodyzjaków" Ardanowski mówił podczas majowej konferencji w Sejmie.
- Pan minister rolnictwa stał się szamanem, znachorem - wtórował jej Gawłowski. - Mówi o afrodyzjakach i mówi to na poważnie. Normalnie powiedziałbym, że to są dyrdymały, ale w tym przypadku raczej "ardanały", bo są to rzeczy opowiadane kompletnie od rzeczy - ocenił poseł PO-KO.
Gawłowski, który w rządzie PO-PSL pełnił funkcję wiceministra środowiska, przekonywał, że mięso bobrze nie ma właściwości afrodyzjaku. - Bóbr jest zwierzęciem chronionym. Nawet jeżeli w Polsce w niektórych obszarach bóbr występuje w nadmiarze i nawet jeżeli ma negatywny wpływ na infrastrukturę dotyczącą ochrony przed powodzią, to te sprawy da się rozwiązywać inaczej - dodał poseł.
Minister Ardanowski chce bobrów "do celów kulinarnych"
W piątek rano minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski sprecyzował swoje plany wobec bobrów.
- Prowadzę rozmowy z ministrem środowiska, by pod oczywiście pełną kontrolą - podobnie jak to dotyczy innych gatunków - przekwalifikować bobra, wprowadzić go na listę zwierząt łownych. Czyli takich, na które pod określonymi rygorami przyrodniczymi również będzie można polować - powiedział Ardanowski.
Minister chce, aby "to zwierzę mogło być wykorzystane do celów kulinarnych". - Nie wydaje mi się, aby było to coś absolutnie absurdalnego, tylko coś bardzo racjonalnego i logicznego - stwierdził.
Co wcześniej mówił minister Ardanowski?
Dyskusja o losie bobrów i żubrów zaczęła się, gdy upublicznione zostały wypowiedzi ministra Ardanowskiego podczas konferencji w Sejmie 28 maja.
- Problem pojawia się ze zwierzętami chronionymi. Generalnie większym problemem jest znalezienie tych, którzy chcieliby prowadzić odstrzał, niż uzyskanie zgody na odstrzał. Regionalne Zarządy Środowiska wyraziły na przykład zgodę na odstrzał paru tysięcy bobrów i nikt nie chce na nie polować. Ale zgoda jest - stwierdził.
- Dlatego uzgodniłem z ministrem środowiska, że wystąpię do niego... No może nie wystąpię do niego, ale podejmę decyzję o uznaniu bobra i żubra jako zwierząt jadalnych. I może się okazać, że na bobry chętni będą, bo nie bardzo wiadomo, co z tym bobrem zrobić, jak się go już upoluje - przekazał Ardanowski.
- A jeszcze jak sobie ludzie przypomną, że płetwa bobra ma - ponoć - właściwości afrodyzjaków, to może się okazać, że problem bobrów się niedługo skończy - dodał.
- Trzeba zacząć regulować populację zwierząt. Jeżeli my tego nie regulujemy, to nie tylko odstępujemy od tego, co w Księdze Rodzaju pisze - "czyńcie sobie ziemię poddaną", ale po prostu dopuszczamy do takiej koncentracji nadmiernej populacji, która szkodzi rolnictwu - argumentował minister.
- Ale o to wspólnie razem występujmy, również do organizacji ekologicznych. Nie wszystko można ustawą, dekretem, zarządzeniem, rozporządzeniem przyjąć. To trzeba przekonywać społeczeństwo. Te interesy chłopów, trzeba przedstawić naszym siostrom, braciom, kuzynom, którzy mieszkają w mieście, bo oni tego nie rozumieją - przekonywał.
Autor: KB//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock