- Na razie wszystko jest pod kontrolą, ale ja wolę dmuchać na zimne - tak minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski komentował swoje słowa dotyczące "realnego zagrożenia wykorzystania środków publicznych", które zostały nagrane podczas narady z urzędnikami Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Minister na spotkaniu ganił także urzędników za opieszałość, ale w czwartek przekonywał, że "agencja została bardzo mocno naprawiona".
Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski został nagrany podczas rozmowy z pracownikami Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Rugał podwładnych, dając do zrozumienia, że agencja właściwie nie działa. Do nagrania dotarły Niezależne Media Podlasia.
"Jesteśmy na etapie realnego zagrożenia wykorzystania środków publicznych"
W jednym z fragmentów minister mówił o zagrożeniu, którego powodem miała być opieszałość urzędników przy rozpatrywaniu wniosków o przyznanie unijnych dotacji dla rolników.
- Ktoś, kto przyszedł do Agencji Restrukturyzacji (i Modernizacji Rolnictwa - red.), szczególnie z rekomendacji politycznej Prawa i Sprawiedliwości, a chyba wszyscy jesteśmy z tej rekomendacji, ma być sprawny i ma być lepszy od tych, których zastąpiliście - upominał Ardanowski.
Dodał, że "wymagania wobec ludzi PiS-u są dużo większe niż wobec tych, którzy byli kiedyś". - Nie będę tolerował tej sytuacji, która była. Jeżeli ktoś sobie nie radzi, to go żaden miejscowy poseł, ani senator, ani wojewoda nie uratuje, chce to bardzo wyraźnie podkreślić. To jest również przekazanie zdania premiera - grzmiał minister.
- Za chwilę podam parę szczegółów, które moim zdaniem muszą być natychmiast wyeliminowane, które blokują rozpatrywanie i szybkie przyznawanie środków dla rolników. My jesteśmy na etapie realnego zagrożenia wykorzystania środków publicznych - powiedział.
"Na razie wszystko jest pod kontrolą"
W czwartek na konferencji w Osieku Ardanowski odniósł się do nagrań. Nie zaprzeczył, że to jego na nich słychać. - Ja, to co mówię, mówię zawsze publicznie i nie ma dla mnie znaczenia, czy ktoś nagrywa - powiedział. Pytany, czy przez opieszałość urzędników Polsce grożą utraty dotacji europejskich, odparł: - Nie, na razie nie grożą.
- Na razie wszystko jest pod kontrolą, ale ja wolę dmuchać na zimne - dodał.
Na uwagę, że z nagrań wynika, że opieszałość urzędnicza w rozpatrywaniu rolniczych wniosków na modernizację była problemem, odpowiedział: - A skąd pan wie, że była bezczynność urzędnicza?
- Przede wszystkim Agencja została bardzo mocno naprawiona po czasach rządów PSL-u i pana (byłego szefa agencji, Andrzeja) Grossa z naszego województwa. Gdyby nie determinacja (szefa agencji, Daniela) Obajtka jesienią, zimą 2015 roku, to ta Agencja by w ogóle nie funkcjonowała. Zastaliśmy Agencję powiązaną sznurkami - przekonywał Ardanowski.
Przyznał jednak, że "pojawia się pewnego rodzaju opieszałość, zachowawczość ze strony urzędników ARiMR, którzy (...) wspierani przez prawników boją się podejmować decyzje, za którymi czekają rolnicy i inni beneficjenci". - W związki z tym na odprawie dyrektorów wojewódzkich i kierownictwa w Warszawie bardzo mocno przypomniałem, jaka jest rola Agencji, do czego została powołana i również bardzo precyzyjnie powiedziałem, że ocena Agencji zależy tylko i wyłącznie od jej efektywności - powiedział minister.
- Sytuacja, która zaczyna się wymykać z rąk, gdzie opieszałość i zbyt nadmiernie rozbudowane struktury w ARMiR powodują, że pobór tych środków przez beneficjentów, głównie przez rolników, jest utrudniony, każe podejmować działania zapobiegawcze i wyprzedzające, a nie czekać, że faktycznie będziemy tracić pieniądze - dodał.
Unijne środki dla rolników
Z unijnego budżetu na lata 2014-2020 do Polski przekazano 27,45 miliarda euro na rolnictwo - to piąty wynik w Unii Europejskiej. Jednak jeśli chodzi o dopłaty bezpośrednie do hektara - polski rolnik dostaje za hektar 209 euro, a na przykład Maltańczyk aż 448 euro.
Autor: akr\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24