Erupcja podwodnego wulkanu zastała go, kiedy przez stolicę Tonga jechał samochodem. - Cząsteczki wulkanicznych skał spadły jak grad. Słychać było grzmoty po fali uderzeniowej - relacjonował wówczas pracownik jednej z chińskich firm przebywający w Nuku'alofa.
Zhao Yongming podzielił się nagraniem, na którym widać, jak po wybuchu podwodnego wulkanu Hunga Tonga-Hunga Ha'apai, do którego doszło w sobotę, niebo zrobiło się ciemne jak w nocy, choć było jeszcze przed zmrokiem.
- Po erupcji cząsteczki wulkanicznych skał spadły na nasz samochód jak grad. Niebo nagle pociemniało. Nie powinno być ciemne o tej godzinie - mówił wtedy, jadąc z kolegami z pracy przez Nuku'alofa, stolicę Tonga. - Słychać grzmoty po fali uderzeniowej. Aż brzęczy mi w bębenkach - relacjonował.
"Zobaczyliśmy chmury rozprzestrzeniające się wokół"
- Podnieśliśmy głowy, spojrzeliśmy w niebo i zobaczyliśmy wulkaniczne chmury szybko rozprzestrzeniające się wokół - opowiadał w środę w rozmowie z chińską stacją telewizyjną. - Około pół godziny później dostaliśmy alert z chińskiej ambasady, że erupcja może wywołać tsunami i powinniśmy jak najszybciej opuścić wybrzeże - opisywał Yongming.
Mężczyzna przekazał, że w większości wyspy Tongatapu, gdzie znajduje się stolica, przywrócono dostawy prądu, a sklepy ponownie są otwarte.
W środę w Tonga udało się przywrócić część połączeń telefonicznych między Tonga a resztą świata. Przywrócenie pełnej łączności zajmie prawdopodobnie miesiąc, a może nawet więcej. Władze Nowej Zelandii poinformowały o wysłaniu dwóch okrętów wojennych z pomocą humanitarną.
W wyniku erupcji wulkanu zginęły trzy osoby, a setki domów na wyspach Atata, Mango i Fonoifua zostało całkowicie zniszczonych. Międzynarodowy Czerwony Krzyż zapowiedział wysłanie na archipelag ponad 2,5 tys. kontenerów z wodą, ponieważ istnieją obawy, że zanieczyszczenia osadami wulkanicznymi nie oszczędziły wód gruntowych.
Źródło: Reuters, tvnmeteo.pl