Przyczyną jesteśmy my, ludzie - mówił na antenie TVN24 Michał Michlewicz, entomolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, komentując raport, według którego populacja owadów na całym świecie maleje o 2,5 procent rocznie. Gdyby ta tendencja się utrzymała, za sto lat na naszej planecie mogłoby nie być ani jednego takiego zwierzęcia.
Raport naukowców z Chin i Australii jest alarmujący. Za główną przyczynę wymierania owadów w tempie, które w ciągu stulecia mogłoby doprowadzić do całkowitego wyeliminowania tych stworzeń, uważają działalność człowieka.
Z poglądem tym zgodził się w rozmowie z TVN24 Michał Michlewicz, entomolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Entomolog: owady kluczowe dla większości ekosystemów
- Niestety, przyczyną jesteśmy my, ludzie - przyznał Michlewicz. Tłumaczył, że nasz "wkład" w wymieranie owadów "dotyczy głównie ograniczenia miejsc, w których owady mogą występować". Wymienił też chemizację rolnictwa, wzrost skali zanieczyszczenia środowiska, a także przyczyny bardziej globalne, jak zmiany klimatyczne.
Entomolog podkreślił, że owady są kluczowymi organizmami w większości ekosystemów, bo stanowią pożywienie dla wielu innych gatunków, zapylają też rośliny, w tym te o ogromnym znaczeniu dla człowieka. - Nie mówiąc już o tym, że wiele owadów poprawia jakość gleby - dodał.
Łąki zamiast strzyżonych trawników?
Michlewicz przyznał, że nie jest optymistą, ale wyraził nadzieję, że najczarniejszy kreślony przez naukowców scenariusz - całkowitego zniknięcia owadów z naszej planety - nie dojdzie do skutku. Zwrócił uwagę na to, że już teraz są podejmowane działania na rzecz ochrony owadów. Jako przykład kraju, który "dostrzegł, co się dzieje" wymienił Wielką Brytanię.
- Na pewno są potrzebne zmiany, przede wszystkim większe egzekwowanie istniejących przepisów związanych z opryskami - orzekł naukowiec. Zastrzegł jednak, że "nie tylko kwestie związane z rolnictwem są istotne". Wskazał także na potrzebę właściwego gospodarowania zielenią w miastach. Chwalił te, w których na przykład pozostawia się na terenach zielonych próchniejące drewno, a "zamiast równo przyciętych trawników sieje się łąki kwietne". - Tak jest w Poznaniu i w wielu innych miejscach w Polsce - powiedział.
Zaapelował o podejmowanie działań także przez "zwykłych ludzi". - Czyli odpowiednie urządzanie własnych ogrodów, niestosowanie nadmiernej ilości środków chemicznych we własnym otoczeniu - wymieniał entomolog.
Owad to nie nosorożec, ale...
Autorzy raportu o owadach wykazali, że niektóre z nich wymierają osiem razy szybciej niż ssaki, ptaki czy gady.
Michlewicz przyznał w TVN24, że los owadów nie budzi w społeczeństwach takiego zainteresowania jak przyszłość innych gatunków zwierząt. - Dużo więcej osób przejmie się tym, że wyginie na przykład jakiś gatunek nosorożca niż tym, że wymierają niektóre gatunki owadów - zauważył.
Podkreślił, że nie chce wartościować, bo "duże, charyzmatyczne zwierzęta również są ważne". - Ale bardzo często te, które są niezauważalne, są dla funkcjonowania ekosystemów i dla nas ważniejsze - ocenił.
Ginięcie pszczół - fakt czy mit?
Według często głoszonego poglądu, najbardziej zagrożonymi wyginięciem owadami są pszczoły miodne. Gość TVN24 uznał te twierdzenia za nieścisłe.
Entomolog podkreślił, że dzięki temu, iż gatunek ten jest hodowany przez ludzi w celach gospodarczych, "istnieje bardzo niewielkie ryzyko, że szybko zniknie". - Oczywiście, też notuje się spadek liczebności tego gatunku, ale kwestia wymierania pszczół dotyczy głównie pszczół dzikich, gatunków samotnych, które nie żyją w koloniach - wyjaśnił.
- To jest większy problem, bo nie są one wykorzystywane przez człowieka gospodarczo do pozyskania miodu, a również mają bardzo duży wpływ na zapylanie roślin, także tych, które wykorzystujemy - powiedział Michał Michlewicz. Dodał, że podstawową przyczyną kłopotów tych owadów jest coraz mniejsza dostępność siedlisk, które "kurczą się dramatycznie", co jest związane z działalnością człowieka.
Całość rozmowy obejrzysz tutaj:
Autor: kw//rzw / Źródło: tvn24