Rozżalenie. Takie uczucie towarzyszyło Geraldowi Guralnikowi, jednemu z sześciu "odkrywców" bozonu, na wieść o tym, że nie otrzymał Nagrody Nobla. Zdaniem innego fizyka, który także opisał tę hipotetyczną cząstkę, Nobla powinni dostać albo wszyscy, albo nikt.
W 1964 roku, w krótkich odstępach czasowych, sześciu mężczyzn informowało świat o istnieniu "boskiej cząstki" - hipotetycznej cząstki elementarnej, która zdaniem fizyków nadaje masę innym cząsteczkom. Tylko dwóch z nich dostało nagrodę Nobla, choć - jak przyznają różni fizycy z całego świata - uhonorowani powinni zostać wszyscy żyjący naukowcy.
Guralnik trochę rozgoryczony
Gerald Guralnik, fizyk pracujący obecnie na prestiżowym amerykańskim Uniwersytecie Browna, jest jednym z tych, którzy opisali bozon. Nie zrobił tego jednak ani z Brytyjczykiem Peterem Higgsem, ani z Belgiem Francois Englertem, lecz z dwoma innymi fizykami.
Jak sam przyznaje, Guralnik czuję się odrobinę rozgoryczony tym, nie docenił go Komitet Noblowski.
- Myślę, że to wspaniale, że Szwedzka Królewska Akademia Nauk poznała się na tej pracy - powiedział amerykańskim mediom Guralnik. - Ja, osobiście, cieszę się, że odegrałem w niej ważną rolę. Skłamałbym jednak, gdybym przyznał, że nie poczułem ukłucia, pomimo że to, co się stało nie było dla mnie nieoczekiwane - zaznaczył.
Hagen z przekąsem
Naukowcami, którzy pracowali z Guralnikiem byli Carl Hagen oraz Tom Kibble. Ten pierwszy, w rozmowie z brytyjskim "Telegraph", przyznał, że wolałby, by nikt nie dostał nagrody, jeśli nie mieliby dostać jej wszyscy. - Nie potrzebuję Nobla, jestem szczęśliwy, że pójdę do grobu bez Nobla - skomentował nieco przekornie.
Z kolei Kibble, gratulując laureatom, przyznaje, że rozumie decyzję Szwedów. - To żadna niespodzianka, że Szwedzka Królewska Akademia Nauk nas nie uwzględniła, kierowała nimi zasada, by nagrody nie dzieliły więcej niż trzy osoby - powiedział.
Pierwszy nie był Higgs
Jako pierwszy bozon opisał nie noblista Peter Higgs, lecz Francois Englert, który także otrzymał tegoroczną nagrodę. Englert pracował z nieżyjącym już Robertem Broutem, który - gdyby nie fakt, że Nobla nie przyznaje się pośmiertnie - prawdopodobnie tez zostałby nagrodzony.
Autor: map/rs / Źródło: Reuters TV, Telegraph