U podnóża słowackich Tatr widok niedźwiedzi w środku miasta powoli przestaje być szczególnym wydarzeniem.
To już kolejna wizyta tych zwierząt w popularnej miejscowości turystycznej na Słowacji. Zwierzęta przyszły do miasta w poszukiwaniu pożywienia. Jednak hałas z pobliskiej budowy pokrzyżował im plany. Niedźwiedzie weszły na 20 metrowe drzewo, gdzie spędziły ok. 14 godzin.
Mieszkańcy Starego Smokowca przyznają, że niedźwiedzie są coraz częstszymi gośćmi.
- Przychodzą tu za jedzeniem, bo ludzie wyrzucają odpadki do śmietnika. Tam gdzie mieszkam, są dwa poprzewracane kontenery - relacjonowała mieszkanka.
Nie tylko ta niedźwiedzia gromadka sprawia kłopoty służbom miejskim.
- Do miasteczka przychodzi inny niedźwiedź, który pożera nam znicze - dodaje Józef Stefaniak z Komendy Głównej Policji.
- Wszyscy się temu dziwili, że je te znicze, przecież to chemia - dodał.
Co dalej?
Po piątkowym zdarzeniu strażnicy Słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego poprosili o pomoc kolegów z Polski. Aby uchronić rodzinę niedźwiedzi przed ponownymi kłopotami, założono dorosłej samicy obrożę z nadajnikiem GPS. Dzięki temu, pracownicy śledzą jej każdy ruch. Co więcej mogą precyzyjnie wyznaczyć trasy niedźwiedzi, a w rezultacie przewidzieć kolejne ruchy zwierząt.
Służby miejskie w Starym Smokowcu zabezpieczyły większość kontenerów na śmieci. Niedźwiedzie przyzwyczaiły się do tego, że jedzenie mają na wyciągnięcie ręki. Potrzeba czasu, aby zmieniły swoje nienaturalne nawyki.
Zobacz, pierwszy wyskok misiów w Starym Smokowcu:
Autor: wd/tw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po południu, tvn24