W poniedziałek dowiemy się, gdzie dotarły Łodzik, Łacha, Ławica i Kołobrzeżek - foki, na które w środę zwrócone były oczy całej Polski. Już teraz wiemy, że droga, jaką przebędą te kosmopolityczne zwierzęta, będzie długa, a także kręta. A jeśli będziemy chcieli spotkać je na stałym lądzie, to największe szanse na to będą przy ujściu Wisły.
W środę informowaliśmy, że WWF wypuściło do Bałtyku cztery foki: jedną obrączkowaną i trzy szare. Już w poniedziałek będzie wiadomo, dokąd dopłynęły zwierzęta - wtedy to zostanie uruchomiona specjalna mapa, dzięki której przez najbliższe pół roku każdy będzie mógł śledzić ich podróż. Mapa ma bardzo duże znaczenie dla ekologów, bo pozwoli im sprawdzić, jakie miejsca preferują te bardzo rzadkie zwierzęta.
Zapowiada się ciekawe widowisko - foki potrafią pokonać w ciągu doby dystans do 100 km, poza tym to, jaki obiorą kierunek, zależy tylko od nich samych. To czyni je prawdziwymi obywatelami świata.
To obywatele świata
- Nie ma czegoś takiego jak wyłącznie polska foka, ona jest międzynarodowa. Potrafi jednego dnia przepłynąć w kierunku Bornholmu, drugiego dnia skręcić znowu na południe albo wywinąć w kierunku wód terytorialnych Niemiec - mówił w czwartek na antenie TVN24 Paweł Średziński z WWF.
Niewykluczone, że niektórzy z nas natkną się w czasie swojego pobytu nad morzem na foki.
Lubią ujście Wisły
- Foka jest zwierzęciem wodno-lądowym, musi wyjść na ląd, by odpocząć - mówił Średziński, jednocześnie zaznaczając, że zwierze nie pojawi się w miejscu zatłoczonym, bo jest płochliwa. Jesli jednak będziemy mieć szczęście, to na raz możemy zobaczyć nawet kilkadziesiąt fok. Zwłaszcza w jednym miejscu Polski.
- Wiemy z naszych obserwacji, że na polskim wybrzeżu takim ulubionym miejscem (fok - przyp. red.) jest ujście Wisły. Tam są piaszczyste łachy i foki mogą odpoczywać nie nękane przez ludzi - mówił Średziński.
Autor: map/mj / Źródło: tvn24