Do oceanu wpłynęło ok. 700 tys. ton ropy naftowej, która skaziła południowe wybrzeże USA. Potem doszło do wybuchu platformy wiertniczej i pożaru. Zginęło 11 osób. W 2010 roku katastrofa była na pierwszych stronach gazet na całym świecie. Szkody jakie wyrządziła środowisku były największe w historii Ameryki. Teraz Hollywood nakręci film, który skupi się na losach pracowników platformy w ostatnich chwilach przed tragedią. Jednego z nich zagra Mark Wahlberg.
"Rząd ukrywał prawdę" - stwierdzili ekolodzy po katastrofie platformy wiertniczej Deepwater Horizon w Zatoce Meksykańskiej w 2010 roku. I pokazali szokujące zdjęcia morskiej fauny, która wtedy ucierpiała.
Rząd USA nigdy ich nie ujawnił. Do mediów docierały jedynie zdjęcia skutecznego ratowania przyrody w Zatoce. Prawdziwy obraz katastrofy pokazała dopiero Greenpeace, gdy dotarła do materiałów Amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej (NOAA).
- Zdjęcia oblepionych ropą żółwi morskich, kaszalotów i delfinów przeczą oficjalnym informacjom Białego Domu na temat skutków katastrofy dla środowiska naturalnego. Do mediów przedostawały się głównie obrazy uratowanych, umytych z ropy ssaków wypuszczanych do morza. Tymczasem ukrywano przed opinią publiczną zdjęcia martwych żółwi, żółwi w plastikowych workach, pudłach. Skala zniszczeń jest dużo straszniejsza - mówił dwa lata po katastrofie pracujący dla Greenpeace biolog morski, John Hocevar.
Winą katastrofy m.in. redukcja kosztów
Najpierw - w kwietniu 2010 roku - doszło do wycieku ropy naftowej z platformy (wpłynęło 666 tys. ton), potem do wybuchu i pożaru. Zginęło 11 pracowników, a 16 zostało rannych. Wybrzeża kilku stanów zostały skażone - nadal dotyczy to 790 km amerykańskiego wybrzeża (więcej niż wynosi linia brzegowa Polski). Wyciek udało się opanować dopiero po czterech miesiącach.
Od chwili wybuchu i wycieku ropy z Deepwater Horizon, NOAA wybrała z wód Zatoki Meksykańskiej 613 martwych żółwi, a 274 przesiedliła na Florydę. Naukowcy twierdzą, że morskie ssaki wciąż umierają dwa razy częściej niż zwykle. Pojawiają się również informacje o znalezieniu zmutowanych krabów, ryb i krewetek.
Zatonięcie platformy wciąż jest uważane za największą katastrofę ekologiczną w historii USA. Raport komisji dochodzeniowej (National Oil Spill Commission) stwierdził, że winę ponosi kierownictwo trzech firm zaangażowanych w eksploatację złóż, a jako przyczynę podał m.in. redukowanie przez nie kosztów. Komisja winiła też niewystarczający nadzór i regulację ze strony władz federalnych.
O heroizmie pracowników platformy
Tragedią zainteresowało się Hollywood. Dramat zatytułowany "Deepwater Horizon" wyreżyseruje J.C. Chandor (znany z filmów "Chciwość" i "Wszystko stracone"), który chce się skupić na losach tych, którzy pracowali na platformie wiertniczej dwie doby przed katastrofą.
Jak zdradza reżyser, to będzie opowieść o heroizmie i determinacji ludzi i pokaże takie szczegóły, których nie opisano w głośnym artykule "New York Timesa" z 2011 roku, na podstawie którego powstaje scenariusz.
Kierownika zmiany na platformie ma zagrać Mark Wahlberg. Chandor czeka na niego z rozpoczęciem zdjęć, bo aktor ma zobowiązania wobec thrillera "Mojave" autorstwa Williama Monahana i sequela komedii "Ted 2" - "Gambler" Setha MacFarlane'a. Dlatego prace nad "Deepwater Horizon" rozpoczną się późną wiosną lub wczesnym latem przyszłego roku.
Autor: am//rzw///mb/map / Źródło: Deadline, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: U.S. Coast Guard