W magazynie "Translational Psychiatry" profesor Eva Redei zaproponowała nową, rewolucyjną metodę "wykrywania" depresji poprzez analizę markerów we krwi pacjentów. - To może przenieść psychologię na poziom XXI wieku - napisała na wstępie publikacji autorka badań. Dzięki jej testom psychiatrzy będą w stanie opracowywać "szyte na miarę" leczenie dobrane pod biologię pacjenta.
Jeśli zaproponowana diagnostyka sprawdzi się, istnieje spora szansa, że zmieni nie tylko sposób podejścia do leczenia, ale i sposób podejścia społeczeństwa do osób cierpiących na depresję.
- To może przenieść psychologię na poziom XXI wieku - napisała na wstępie publikacji profesor Eva Redei, autorka badań opublikowanych na łamach "Translational Psychiatry".
Nieuznawana za chorobę choroba
Obecnie na depresję - zaburzenie psychiczne z grupy afektywnych (w których okresowo obserwuje się zaburzenia nastroju, emocji i aktywności chorego) tylko w Ameryce Północnej cierpi około 6,7 proc. społeczeństwa.
To jedna z najczęściej lekceważonych chorób, która może mieć fatalne skutki - chorzy nierzadko przegrywają walkę z ogarniającym ich przygnębieniem i targają się na swoje życie.
Problematyczna diagnoza
Jednocześnie wielu psychologów i psychiatrów ma problem z jednoznacznym postawieniem diagnozy, ponieważ często pacjenci po prostu oszukują, umniejszając lub wyolbrzymiając objawy.
W wielu środowiskach depresja jako choroba jest traktowana wręcz pobłażliwie - cierpiące na nią osoby często słyszą bowiem że "marudzą", "użalają się" lub "dramatyzują". Wszystkie społeczne bariery odbierające osobom z depresją status osoby chorej, mogą obalić testy zaproponowane przez prof. Eva Redei, która wykłada na Northwestern University.
Wnioski z porównania
W ramach badań wraz z zespołem przebadała 32 osoby, u których zdiagnozowano depresję i zestawiła je z wynikami badań przeprowadzonych na stabilnej psychicznie grupie kontrolnej dobranej analogicznie pod względem wieku i płci.
Podczas analiz naukowcy wyodrębnili dziewięć różnych markerów RNA we krwi badanych osób, jakie występowały u grupy depresyjnej, a których brakowało w krwi osób "kontrolnych". W trakcie badań wykazano, że przyjmowanie leków antydepresyjnych, nie ma wpływu na skuteczność testów.
Zmiksowane metody
Osoby z depresją które "udostępniała" badaczce swoją krew do obserwacji byli uczestnikami pobocznego projektu. Podzielono ich na dwie podgrupy i przypisano do dwóch różnych terapii. Grupa nr 1 walczyła z depresją biorąc udział w tzw. terapii telefonicznej, a grupa nr 2 spotykała się z terapeutą "twarzą w twarz".
W ocenie lekarzy zaangażowanych w badania skuteczności terapii, obie metody odnosiły porównywalny skutek. Tymczasem w trakcie analizy próbek pacjentów prof. Redei dostrzegła znacznie więcej, aniżeli jej naukowi koledzy.
Krew prawdę powie
Okazało się, że markery wykrywane we krwi osób z depresją, były w stanie nie tylko zidentyfikować czy pacjent faktycznie cierpi na zaburzenia afektywne. Na podstawie wyodrębnionych kilku różnych markerów prof. Redei była w stanie ocenić potencjalną efektywność terapii, zanim jeszcze pacjent został jej poddany.
- Jesteśmy świadomi, że terapia polegająca na przepisaniu pacjentowi recepty odnosi różny skutek, podobnie jak psychoterapia polegająca na rozmowie z terapeuty z chorym - przyznał prof. David Mohr, współautor publikacji.
Terapia szyta na miarę
- Wiemy również, że kombinacja obu terapii ma lepsze efekty, niż tylko zapisanie leków lub tylko rozmowa z terapeutą. Jednak dzięki możliwości określenia predyspozycji pacjenta poprzez proste badanie krwi jesteśmy w stanie opracować drogę leczenia "na miarę" osoby cierpiącej na depresję - podkreślił.
Opracowana przez prof. Redei metoda pozwala dość dokładnie oszacować moment, w którym można mówić o wyleczeniu z depresji. Na dziewięć wyodrębnionych w badaniach markerów RNA, w sześciu z nich zachodzą znaczne zmiany.
Trzy klucze
Pozostałe trzy osobliwe markery są, zdaniem prof. Redei, kluczem do rozwiązania, co decyduje o skłonności u niektórych do popadania w depresję.
- Te trzy markery mogą okazać się niepodważalnym dowodem na to, że depresja jako choroba może być wrodzona i dziedziczna. Jednocześnie identyfikując je, moglibyśmy opracować skuteczną formę zapobiegania depresji, nawet jeśli osoba u której by je wykryto, nie miała jeszcze epizodów depresyjnych - zauważyła prof. Redei.
Autor: mb/mk / Źródło: iflscience.com