Chciałabym napisać rzeczowo o pogodzie, jakiejś kolejnej jej odsłonie. Ale dowiedziałam się właśnie o nowej książce ks. Isakowicza-Zaleskiego "Nie zapomnijmy o Kresach" i naszły mnie smutne myśli.
Moja rodzina przez wieki żyła na Kresach Wschodnich Polski, w czasach wojen i pokoju, zwykle w ciężkiej pracowitej codzienności. Rodzina była mozaiką narodowości, w przewadze polskiej, ale z domieszką krwi kozackiej, czeskiej, i "Bóg jeden wie" jakiej jeszcze. Po zajęciu Ziem Wschodnich przez ZSRR zostali wygnani, "wypędzeni" na zachód, w obce poniemieckie domy, na nieznane ziemie, nigdy przez nich nieoswojone.
Historia Kresów Wschodnich, podobnie jak klimat, była wypadkową ścierania się Wschodu i Zachodu. Zderzania się wpływów wewnętrznych wielu narodowości oraz ścierania się wpływów Europy Zachodniej z potężną Azją. Ziemie od Wilna po Lwów były świadkiem pięknych scen, spłynęły również krwią.
Kresy to zarówno sentymentalna sceneria "siodłatych" dworów, siedzib ziemiańskich "otulonych" potężnymi dachami, ale również cmentarze pełne ofiar podsycanej między narodowościami nienawiści. W jakim celu? Przecież jedną z najpiękniejszych tradycji potężnego państwa Jagiellonów była właśnie tolerancja, życie w zgodzie obok siebie przedstawicieli różnych narodowości i wyznań. I wiem od moich pradziadków, że żyło się tam pięknie, ciężko ale pięknie. I nawet pomimo kolejno następujących po sobie okupacji, pomimo mordów na Wołyniu, ucieczkach dziadków po nocy z dziećmi z zagrożonego domu, pomimo tych wszystkich nieszczęść, bólu i głodu, gdy umierali sercem wracali do swojego domu "tam na wschodzie".
Dziś panuje w Polsce względny spokój, zakłócony wizją kolejnej fali kryzysu. Ale młodzi ludzie, i ci dojrzalsi, do których się zaliczam, nie mają lekko. Jak powiedziała moja koleżanka "żyjemy jak Nomadowie", w ciągłym ruchu, bez swojego bezpiecznego miejsca. Rzeczywiście, patrzę na otaczających mnie ludzi, pracujących w stolicy, i widzę przewagę "napływowych", pracujących, harujących, snujących marzenia o swoim małym bezpiecznym, stabilnym świecie. Ale gdzie on jest?
Każdy z nas, prędzej czy później, potrzebuje DOMU, swojej "małej ojczyzny". Ja taki znalazłam. To kraina nieprzebranych lasów, czystej rzeki z mokradłami, dziesiątków stawów z tysiącami dzikich ptaków, łąk, jeleni i dzików, wsi i małych wiosek, drewnianych kościółków i poniemieckich starych domów. Takie kochane miejsce na Ziemi.
Z okazji nadchodzących Świąt składam więc Internautom tvnmeteo.pl życzenia Spokojnych Świąt i Spokojnego Swojego Miejsca na Ziemi.
Autor: Arleta Unton-Pyziołek / Źródło: TVN Meteo