Zmarł mężczyzna zaatakowany przez niedźwiedzia polarnego na polu namiotowym na Svalbardzie w Norwegii. Według lokalnych władz to pierwsze takie zdarzenie od dziewięciu lat w tym regionie.
Johan Jacobus Kotte, 38-letni Holender, został zaatakowany przez niedźwiedzia polarnego na polu namiotowym w rejonie miasta Longyearbyen przed świtem, około godziny 4 w piątek.
Jak podała agencja informacyjna Associated Press, mężczyzna, który był pracownikiem kempingu w Longyearbyen, został szybko przewieziony do tamtejszego szpitala, gdzie potwierdzono jego zgon.
- Niedźwiedź został postrzelony przez ludzi znajdujących się na miejscu i odszedł w stronę pobliskiego lotniska - przekazała w oświadczeniu zastępczyni gubernatora Svalbardu Soelvi Elvedahl. - Później został znaleziony martwy na parkingu lotniska - dodała.
Pierwszy raz od dziewięciu lat
Według telewizji NRK Holender był piątą osobą na Svalbardzie od 1971 roku, która zginęła w wyniku ataku niedźwiedzia polarnego. Ostatni raz takie zdarzenie w tym regionie miało miejsce w 2011 roku, kiedy zginął brytyjski nastolatek.
Według norweskiego instytutu statystycznego i Norweskiego Instytutu Polarnego na Svalbardzie mieszka 2939 osób oraz 975 niedźwiedzi polarnych. Zwierzęta te według Czerwonej księgi gatunków zagrożonych są określane jako gatunek narażony na wyginięcie. Można do nich strzelać jedynie w samoobronie, w ostateczności.
Mieszkańcy na Svalbardzie są zobowiązani prawnie do noszenia środków odstraszających te zwierzęta, a władze zalecają noszenie broni.
W tym regionie Norwegii obserwowana jest wzmożona aktywność ludzi, głównie związana z turystyką oraz badaniami naukowymi. Częściej dochodzi przez to do interakcji zwierząt z ludźmi. Ponadto kurczy się pokrywa lodowa Arktyki, zmniejszając obszar, po którym mogą poruszać się niedźwiedzie polarne.
Autor: dd/aw / Źródło: Reuters, Associated Press