Z komisariatu trafił do szpitala. Tam zmarł

Włamywacz zmarł w szpitalu po zatrzymaniu przez policję
Włamywacz zmarł w szpitalu po zatrzymaniu przez policję
Źródło: tvn24

29-latka ujęto podczas próby włamania. Został przewieziony na komisariat, a stamtąd trafił do szpitala, gdzie zmarł. Rodzina mężczyzny oskarża policję o pobicie. Ta sprawy nie komentuje i odsyła do prokuratury, która bada okoliczności zajścia.

- Prowadzimy postępowanie - potwierdza Jolanta Janikowska-Matusiak, szefowa Prokuratury Rejonowej w Gdańsku. Dodaje, że odbyła się już sekcja zwłok mężczyzny. - Czekamy na opinię, ale wyniki możemy podać najwcześniej za miesiąc – zaznacza. Jak dodaje, ze wstępnej opini biegłego bezpośrednią przyczyną śmierci chłopaka była niewydolność krążeniowo-oddechowa.

Śledczy planują przesłuchiwać świadków.

Właśnie na relacje świadków powołuje się ojciec 29-latka, który jest przekonany, że policja była brutalna wobec jego syna.

"Był zmasakrowany. Popłakałem się"

Mężczyzna został zatrzymany przez policjantów, kiedy w biały dzień próbował się włamać do jednego z mieszkań przy ul. Wallenroda w Gdańsku-Wrzeszczu. Chciał wejść do mieszkania przez okno od strony ogródków, ale na drodze stanął mu właściciel, zawiadomiono też policję. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę bez problemów.

Te zaczęły się - według świadków, na których powołuje się ojciec zatrzymanego - gdy mężczyznę wsadzono do radiowozu. Próbował z niego uciec. I to wtedy - mówi tvn24.pl ojciec 29-latka Władysław Tomasik - policja miała użyć siły.

Kilka godzin po zatrzymaniu, ojciec 29-latka, jak relacjonuje, otrzymał informację, że jego syn, w stanie po zapaści, znajduje się w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. - Szkok, skatowany człowiek, nos wybity, otwarte złamanie. Był cały zmasakrowany. Lekarz powiedział mi, że przeżył śmierć kliniczną, że nie daje mu wielkich szans na przeżycie. Podobno reanimowano go na komisariacie – mówi Tomasik.

29-latek zmarł w szpitalu w poniedziałek około godziny 12.30.

"Nie był przestępcą"

Ojciec zmarłego przyznaje, że syn w ostatnim czasie miał problemy osobiste, "częściej zaglądał do kieliszka, być może po narkotyki, ale nie był przestępcą, miał normalną pracę, osierocił 3,5-letnie dziecko".

- W momencie zdarzenia nie był sobą. Jeżeli chciał się gdzieś włamać, to powinien trafić na komisariat, wytrzeźwieć i wtedy odpowiedzieć za swój czyn. Zamiast tego skatowano go z zimną krwią - ocenia ojciec zmarłego. - Szok dla całej rodziny, że policja zakatuje człowieka na śmierć na ulicy - dodaje.

Sprawą zajęła się prokuratura w Gdańsku-Wrzeszczu

Sprawą zajęła się prokuratura w Gdańsku-Wrzeszczu

Autor: ws/iga / Źródło: TVN24 Pomorze

Czytaj także: