Minister Spraw Wewnętrznych zapewnił, że policja współpracuje z prokuraturą w sprawie wyjaśnienia śmierci 29-letniego Pawła Tomasika. Mężczyzna dwa tygodnie temu zmarł w szpitalu krótko po tym, jak został zatrzymany przez policję za próbę włamania.
Pytany o te wydarzenia Bartłomiej Sienkiewicz powiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej, że prokuratura samodzielnie prowadzi śledztwo ws. zgonu.
- Myślę, że prokuratura to wyjaśni do dna. Policja w tej sprawie absolutnie kooperuje z prokuraturą. Przedstawia wszystkie żądane dowody i zeznania - zapewnił szef MSW.
"Sprawa jest bardziej skomplikowana"
- Z tych wstępnych ustaleń, z którymi ja miałem okazję się zapoznać, ale niepochodzących z prokuratury, tylko od policji, sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, niż to się pojawia w mediach. Przestrzegałbym przed jednostronnym wyciąganiem wniosków z historii, która jeszcze się nie zakończyła i jest w trakcie badań prokuratury – dodał Sienkiewicz.
Sprawę prowadzi prokuratura rejonowa w Kartuzach.
Próbował się włamać
Paweł Tomasik (rodzina zgodziła się na podanie nazwiska - przyp. PAP) zmarł w szpitalu 5 sierpnia. Jak informowała gdańska prokuratura okręgowa, z dotychczasowych ustaleń wynika, że 4 sierpnia ok. południa policjanci podjęli interwencję na jednej z ulic Dolnego Wrzeszcza.
Ze zgłoszenia wynikało, że mężczyzna, którym okazał się potem Tomasik, próbował dostać się przez znajdujące się na parterze budynku okno do mieszkania 72-letniego mężczyzny. Według relacji tego ostatniego, 29-latek rzucał w niego doniczkami z kwiatami i groził mu, że go zabije.
Stracił przytomność na komisariacie
Jak podała prokuratura, podczas zatrzymania 29-latek stawiał opór i nie reagował na polecenia funkcjonariuszy. Użyto więc wobec niego miotacza gazu i leżącemu na ziemi założono kajdanki. Podczas umieszczania w radiowozie mężczyzna miał kopnąć w brzuch jednego z funkcjonariuszy i grozić mu zabójstwem.
Zatrzymany ponownie został położony na brzuchu i obezwładniony. Mężczyzna miał być nadal agresywny, więc przy wyprowadzaniu go z radiowozu asystowali dodatkowi policjanci.
- Z uwagi na coraz silniejsze pobudzenie zatrzymanego wezwano pogotowie ratunkowe. W trakcie oczekiwania na przyjazd karetki mężczyzna nagle stracił przytomność. Policjanci podjęli akcję reanimacyjną, która była prowadzona do czasu przyjazdu lekarza - napisała w komunikacie rzeczniczka gdańskiej prokuratury Grażyna Wawryniuk.
"Nie zginął od urazu"
Rzecznik prokuratury poinformowała, że ze wstępnej opinii sądowo-lekarskiej wynika, że bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny była "ostra niewydolność krążenia i oddychania".
- Przy czym na tym etapie biegli nie ustalili przyczyny i mechanizmu śmierci. Natomiast jako przyczynę zgonu wykluczyli: uraz mechaniczny, termiczny, porażenie prądem oraz zatrucie substancjami - zaznaczyła.
Protestowali "przeciwko brutalności policji"
W sobotę, w demonstracji przed gdańskim komisariatem, do którego został przewieziony Tomasik uczestniczyło około 300 osób. W ten sposób chcieli wyrazić swój sprzeciw wobec - jak mówili - brutalnego zachowania policji podczas zatrzymania Pawła.
- Domagamy się natychmiastowego zawieszenia funkcjonariuszy, którzy zatrzymali Pawła. Chcemy też, aby udostępniono zapis monitoringu z komendy policji oraz rzetelnego informowania społeczeństwa o prowadzonym postępowaniu w tej sprawie – mówił Tomasz Nowicki, organizator manifestacji.
Autor: md/mz / Źródło: PAP, TVN24 Pomroze