Roztrzęsiony mężczyzna zadzwonił w nocy pod numer alarmowy 112, prosząc o karetkę do porodu. - Kobieta rodzi, przedwcześnie. Wody już odeszły - mówił. Ratowniczka medyczna, która nie mogła połączyć się z pogotowiem ratunkowym, przez telefon instruowała mężczyznę, co należy robić. Zanim pojawiło się pogotowie, przez telefon pomogła mężczyźnie odebrać poród.
Niecodzienna akacja porodowa wydarzyła się kilka dni temu w Gdyni. Po godz. 2.15 pod numer alarmowy zadzwonił mężczyzna, prosząc o pomoc przy porodzie.
Mężczyzna: - Proszę o pogotowie, kobieta rodzi przedwcześnie…
Dyspozytorka: - Już jest poród?
Mężczyzna: - Tak, widać główkę. Wody odeszły.
Dyspozytorka: - Proszę się nie rozłączać, łączę…
W czasie kiedy operatorka 112 próbowała się połączyć z pogotowiem ratunkowym, mężczyzna relacjonował, co się dzieje, a do rozmowy włączyła się ratowniczka medyczna, która pomagała mu odebrać poród:
Mężczyzna: - Główka wychodzi już…
Dyspozytorka: - Sekundę, proszę się nie rozłączać…
Mężczyzna: - Ale już nie da rady…
Ratownik medyczny: - Widzą państwo główkę, tak?
Mężczyzna: - Tak kobieta schodzi po schodach…
Ratownik medyczny: - Niech nie schodzi, niech sobie usiądzie spokojnie (…)
Ratowniczka pokierowała akcją porodową i zanim udało się połączyć z pogotowiem ratunkowym, było już po wszystkim. - Już jest dziecko! - krzyknął na koniec mężczyzna.
"Wykonywała tylko swoje obowiązki służbowe"
Jak mówi Justyn Kamiński, kierownik Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Gdańsku, ratowniczka, która kierowała akcją porodową przez telefon, nie czuje się bohaterką. - Prosi o zachowanie anonimowości, twierdzi iż wykonywała tylko swoje obowiązki służbowe - tłumaczy.
Zapewnia, że w każdym przypadku, kiedy dyspozytor nie może połączyć się z daną służbą ani przekazać zgłoszenia do Państwowego Ratownictwa Medycznego, dyspozytor 112 jest zobowiązany do utrzymywania stałego kontaktu z osobą dzwoniącą i udzielania jej niezbędnych porad w zakresie sposobu udzielenia pierwszej pomocy.
Wojewoda chce wyjaśnień czemu tak długo czekano na połączenie
Wyjaśnienia dlaczego tak długo trwało połączenie z gdyńskim pogotowiem ratunkowym żąda Wojewoda pomorski Ryszard Stachurski. – Dodatkowo wojewoda spotka się z kierownikiem Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Gdańsku, chce uzyskać informację, jak wygląda współpraca operatorów numeru 112 z wszystkimi dyspozytorniami medycznymi na terenie województwa pomorskiego – mówi Roman Nowak, Rzecznik wojewody pomorskiego.
Jak wyjaśnia, chodzi o to by sprawdzić czy sytuacja, do której doszło w Gdyni była pojedynczym przypadkiem czy może jest to nagminna sytuacja.
Pogotowie Ratunkowe w Gdyni nie ma sobie nic do zarzucenia. – Zdarza się, że mamy wszystkie linie zajęte, wtedy trzeba czekać. Jak tylko odebraliśmy zgłoszenie pojechała karetka i przywiozła matkę i dziecko do szpitala, czuli się dobrze także wszystko skończyło się dobrze – mówił Marian Kętner, dyrektor gdyńskiego pogotowia.
Tutaj znajduje się Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws / Źródło: TVN24 Pomorze