Kierowca BMW usłyszał zarzut "sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym". 18-latek podczas driftu stracił panowanie nad samochodem i wjechał w tłum. Sześć osób zostało poszkodowanych. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Wszystko działo się w sobotę przed godziną 23 w Stargardzie (woj. zachodniopomorskie).
Film, na którym widać zdarzenie, opublikowała na portalu społecznościowym grupa "Stoją! Stargard". Widać na nim, że sytuacja ma miejsce w centrum miasta, podczas normalnego ruchu ulicznego.
Kierowca srebrnego BMW kombi jechał rondem na Placu Wolności. Próbował driftu – kontrolowanego poślizgu samochodem. Nagle stracił panowanie nad autem, uderzył w krawężnik, który wybił go w górę, a potem wpadł w barierki, za którymi stał tłum gapiów.
W wypadku poszkodowanych zostało sześć osób. Trzy trafiły do szpitala - dwie dorosłe i 10-letnie dziecko.
Jak poinformowała w poniedziałek Natalia Andruczyk, rzecznik prasowy Samodzielnego Szpitala Wojewódzkiego w Szczecinie, jeden z poszkodowanych opuścił szpital już w sobotę, kolejny - w poniedziałek. W szpitalu na obserwacji zostaje jeszcze młoda dziewczyna w stanie ogólnym dobrym.
18-latek był trzeźwy. W poniedziałek usłyszał zarzut "sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym". Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Prokurator zamierza złożyć do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie.
"Zawody driftowe" w centrum miasta
Świadkowie zdarzenia twierdzą, że na portalu społecznościowym zostało opublikowane zaproszenie na nielegalną imprezę. Na jednym z portali ktoś z fałszywego konta założył wydarzenie o nazwie "Zawody driftowe - plac wolności vol.1" (pisownia oryginalna - red.).
W nocy na Kontakt 24 otrzymaliśmy potwierdzenie tej informacji. Jak przekazał komisarz Łukasz Famulski z Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie, policjanci nie mieli w tym dniu zgłoszonej żadnej imprezy odbywającej się w centrum Stargardu.
Świadkowie twierdzą jednak, że policja była na miejscu i była świadoma tego, co się dzieje. - Auta krążyły i te samochody próbowały wyczyniać jakieś dziwne sztuczki. To znaczy latać bokiem, driftować. Stwarzały zagrożenie i to wszystko było na oczach policji - opisywał nocne wydarzenia młody mężczyzna. - W momencie, kiedy policja odjechała, wszystkim puściły wodze fantazji i to spowodowało, że jest wypadek - dodał.
Nie było oficjalnego zgłoszenia
Rzeczniczka policji w Szczecinie, Irena Kornicz, pytana o to przez TVN24 podkreśliła, że funkcjonariusze nie mieli "oficjalnego zgłoszenia dotyczącego jakiejkolwiek zorganizowanej imprezy, która miała się odbyć na tym terenie". - Nie mieliśmy też żadnego zawiadomienia od obywateli - dodała.
- Policjanci sami ustalili, że może dojść do naruszenia prawa z zakresu ruchu drogowego w tym miejscu. Dlatego też sami podjęli decyzję o tym, że zostaną tam wysłane załogi. Tak też się stało. W momencie, kiedy byli tam policjanci - byli na miejscu kilkadziesiąt minut - nie doszło do żadnego naruszenia prawa - tłumaczyła Kornicz.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK\kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24