Pokrzywdzony twierdzi, że skradziono mu 100 tysięcy złotych w gotówce i kosztowności o łącznej wartości około czterech milionów złotych - mówi Piotr Nierebiński z Prokuratury Rejonowej w Słupsku. Do napadu doszło w jednej z miejscowości w powiecie słupskim.
Prokuratura potwierdza, że wpłynęło zgłoszenie o rozboju, do którego miało dojść w domu w środę wieczorem.
- Pokrzywdzony zgłosił, że został napadnięty przez dwie do czterech osób - mówi Piotr Nierebiński ze słupskiej prokuratury.
Jak dodaje, zostały skradzione pieniądze i kosztowności, w tym diamenty.
- W chwili obecnej możemy stwierdzić, że jeżeli chodzi o pieniądze, to była kwota około 100 tysięcy złotych, natomiast jeśli chodzi o kwestię tych kosztowności, to, według obecnych ustaleń, mogła być to kwota sięgająca czterech milionów złotych - przekazuje Nierebiński.
Wyszedł, bo myślał, że to jego partnerka ma problem z bramą
Ze względu na dobro postępowania prokurator nie informuje o tym, jak dokładnie miało dojść do zdarzenia. Zdradza jedynie, w jaki sposób sprawcy mieli dostać się na posesję.
- Pokrzywdzony był przekonany, że jego partnerka przyjechała na miejsce i ma kłopot z bramą wjazdową, stąd pojawił się na terenie przed garażem, a tam doszło już do dalszych czynności z udziałem sprawców - mówi.
Mężczyznę w domu miała znaleźć później jego partnerka.
- Zastała go w sytuacji wskazującej na to, że mogło dojść do zdarzenia przestępczego w domu. Jeżeli chodzi o to, w jakich okolicznościach i w jaki sposób, czy był skrępowany, czy też nie, to z uwagi na dobro śledztwa na to nie odpowiem - dodaje Nierebiński.
Teraz policja i prokuratura ustalają okoliczności zdarzenia i szukają sprawców.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia/Swamibu (CC-BY)