Pies przez kilka tygodni zamknięty w pustostanie. "Przeżył dzięki deszczówce"

Wolontariuszki ochrzciły kundelka imieniem Suchy
Wolontariuszki ochrzciły kundelka imieniem Suchy
Źródło: tvn24
Strażacy i wolontariuszki ze stowarzyszenia Psijaciele uratowali kundelka, który bardzo długo był uwięziony w pustostanie. Zamknął go tam prawdopodobnie właściciel, który zaraz potem trafił do szpitala. O psie wszyscy zapomnieli i niewiele dzieliło go od śmierci głodowej.

O Suchym, jak pieska później nazwały członkinie stowarzyszenia na rzecz zwierząt Psijaciele, zapomnieli wszyscy. Czarny kundelek zamknięty był prawdopodobnie przez kilka tygodni w pustostanie na terenie Chojny.

Skazany na śmierć

W końcu ktoś jednak musiał usłyszeć jego szczekanie lub przypomniał sobie o nim i w Wielkanoc zawiadomił stowarzyszenie. Dwie wolontariuszki pojechały na miejsce, ale długo nie były w stanie stwierdzić, czy rzeczywiście jakakolwiek istota znajduje się w środku.

- Wreszcie przez dziurę w murze telefonem nagrałyśmy ciemne wnętrze i w pewnym momencie zobaczyłyśmy błysk oczu – opowiada Barbara Bakalarczyk ze stowarzyszenia Psijaciele. – W wiaderku po linie spuściłyśmy wodę i karmę oraz postanowiłyśmy wrócić następnego dnia – relacjonuje.

Rano pojawiły się w asyście policji oraz strażaków z OSP Chojna. - Utrudnieniem akcji było to, że na zewnątrz były trzy agresywne psy, które musieliśmy najpierw odgonić. W końcu udało się uwolnić kundelka – mówi nam mł. asp. Daniel Kałużniak, zastępca naczelnika OSP Chojna. – Odetchnęłyśmy z ulgą, bo był żywy – dodaje Bakalarczyk.

Skóra i kości

Suchy był jednak w fatalnym stanie – potwornie wychudzony i słaby, a także bardzo przestraszony. - Potrzebował pomocy w trybie natychmiastowym. Przeżył chyba tylko dzięki deszczówce, która przeciekała przez dach i mury – twierdzi członkini stowarzyszenia.

Pies cały czas wymaga opieki i leczenia. Ma liczne zmiany skórne, pasożyty.

Stowarzyszenie będzie też starało się wyjaśnić, jak doszło do tego, że pies tak długo był zamknięty w pomieszczeniu i skazany de facto tym samym na śmierć. – Gdy właściciel wyjdzie ze szpitala, będziemy chciały z nim porozmawiać. Od tego będzie zależało, czy zgłosimy sprawę na policję – mówi Bakalarczyk.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Szczecin

Czytaj także: