Wszystko wskazuje na to, że w niedzielę wieczorem Roman Paszke wyruszy w samotny rejs dookoła świata. Jak mówi, warunki pogodowe mu sprzyjają. Odlicza więc godziny, czeka na przylot komisarza startowego i rusza… po raz trzeci.
Katamaran "Gemini 3", który niedawno został uszkodzony, jest już gotowy do ponownego startu. Na swojej stronie kapitan Paszke informował w piątek wieczorem, że nastąpi on w ciągu najbliższych 72 godzin.
– Wszystko wskazuje na to, że wyruszę w niedzielę wieczorem lub najpóźniej w poniedziałek rano. Czekamy na najbardziej optymalne warunki pogodowe i na komisarza startowego WSSRC, który musi być na linii startu, żeby wszystko przebiegło zgodnie z zasadami i regulaminem bicia rekordu – mówi kapitan Roman Paszke.
- Passat na szczęście nie ucieknie - mówi o sprzyjającym mu wietrze kapitan. - Wieje tu od zawsze, ja czekam na najlepszy moment - dodaje.
Po raz trzeci
Paszke na linii startu stanie już po raz trzeci, by pobić rekord świata w samotnym rejsie dookoła globu ze wschodu na zachód, pod wiatr. Chce tego dokonać w niecałe 100 dni i pobić dotychczasowy rekord, który wynosi 122 dni.
- Do trzech razy sztuka... Może faktycznie trzeba było czekać roku 2013, abym mógł zrealizować to wezwanie i opłynąć glob trudniejszą trasą pod wiatr. Nie pijam alkoholu, więc na noworoczny toast wznosiłem wodą mineralną. Piłem także za mój "dom", czyli katamaran, który po tych przejściach powinien chyba zmienić nazwę z "Gemini" na "Trwam" – mówił Paszke.
Awarie pokrzyżowały wcześniejsze plany
Po raz pierwszy próbę pobicia rekordu Paszke podjął 14 grudnia 2011 r. Na początku stycznia, będąc w odległości ok. 300 mil morskich od przylądka Horn, musiał przerwać rejs z powodu uszkodzenia lewego pływaka i zawinąć do argentyńskiego portu Rio Gallegos. W dziwnych okolicznościach jego katamaran został zarekwirowany i po długiej batalii prawnej, w połowie czerwca, odzyskany.
Drugą próbę Paszke rozpoczął 27 grudnia. Zaledwie sześć godzin po rozpoczęciu rejsu, w odległości ok. 110 mil morskich od Gran Canarii i ok. 50 od wybrzeży Sahary Zachodniej, jacht miał kolizję z jakimś pływającym obiektem. Uderzenie było tak silne, że ster został wyrwany z jarzma i polski żeglarz musiał zawrócić do mariny w Las Palmas.
Autor: ws/roody / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: paszke360.com | Thierry Martinez