Lekarze nie wykonali cesarskiego cięcia. Niemowlę pod respiratorem

Dziecko nadał przebywa na oddziale intensywnej terapii
Dziecko nadał przebywa na oddziale intensywnej terapii
Źródło: tvn24

Tygodniowy Filip przebywa na oddziale intensywnej terapii na Akademii Medycznej w Gdańsku. Niemowlę podczas porodu zachłysnęło się wodami płodowymi i doznało niedotlenienia mózgu. Rodzice obwiniają o to lekarzy, którzy odmówili wykonania cesarskiego cięcia.

List od bliskich rodziców małego Filipa przyszedł na Kontakt24. Jak tłumaczą jego autorzy, liczą przede wszystkim na nagłośnienie, według nich, bulwersującej sprawy.

Dziecko na OIOM-ie

Całe zdarzenie miało miejsce w ubiegłą środę. Pani Grażyna zgłosiła się do szpitala z ciążą przenoszoną o dwa tygodnie. Ojciec dziecka, Marcin Fusowski twierdzi, że lekarze podali kobiecie zastrzyki wywołujące poród i pomimo, iż aparat KTG zarejestrował spadek a nawet zanik tętna dziecka nie zdecydowano się przeprowadzić zabiegu cesarskiego cięcia. - W takim stanie przetrzymano dziewczynę ok. 2,5 godziny, dopiero po tym czasie sama urodziła - mówi Fusowski.

Niemowlę podczas porodu zachłysnęło się wodami płodowymi. W wyniku zachłyśnięcia, dziecko doznało niedotlenienia mózgu. Lekarze zdecydowali o przewiezieniu niemowlaka do Gdańska.

Stan krytyczny

Małego Filipa przewieziono w stanie krytycznym do szpitala na Zaspę, a następnie do Akademii Medycznej w Gdańsku. Jak ustalił reporter TVN24 Maciej Cnota, dziecko nadał przebywa na oddziale intensywnej terapii. - Jest wentylowany respiratorem, ale jego stan powoli się poprawia – informuje dr Iwona Domżalska-Popadiuk. – Dziś chłopiec odzyskał przytomność i otworzył po raz pierwszy oczy – dodaje.

Lekarze nie wiedzą, jak niedotlenienie wpłynie na zdrowie Filipa. – Nie umiem przewidzieć jak będzie. Jest taka możliwość, że będzie zdrowy – mówi dr Domżalska-Popadiuk.

Niedotleniony mózg

Rodzice zarzucają lekarzom, że w porę nie zdecydowali się na cesarskie cięcie i narazili tym samym niemowle na utratę życia. Zgłosili już sprawę do Prokuratury Rejonowej w Pucku i do Rzecznika Praw Pacjenta.

"Nie było zaniku tętna"

Władze szpitala w Pucku bronią się i mówią, że kiedy kobieta trafiła do szpitala nic nie wskazywało na możliwość wystąpienia powikłań podczas porodu.

- Pacjentka była przyjęta ze skierowaniem na dobę przed zakończeniem ciąży w bardzo dobrym stanie. Nic nie wskazywało na to, że mogą wystąpić jakiekolwiek komplikacje. Według całej dokumentacji jaką dysponujemy mogę stwierdzić, że ani na moment nie było zaniku tętna dziecka - mówi Andrzej Przyboś, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w Pucku.

Ordynator przyznaje jednak, że nie wszystko poszło zgodnie z planem.

- Nie nazwałbym tego komplikacjami. Były odstępstwa od normalnego przebiegu porodu, ale byliśmy na to przygotowani. Jeżeli będziemy mieli wgląd w dokumentację tego dziecka to być może będziemy mogli jakieś wnioski wyciągnąć - dodaje.

Ordynator z Pucka odpiera zarzuty rodziców

Ordynator z Pucka odpiera zarzuty rodziców

Autor: aja/md/par / Źródło: TVN24 Pomorze

Czytaj także: