W 47. rocznicę masakry robotników na Wybrzeżu Lech Wałęsa złożył kwiaty pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców. Były prezydent mówił o tym, że "naszemu pokoleniu los daje wyzwanie naprostowania dróg rozwoju Polski".
Pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców czekało na Wałęsę kilkudziesięciu jego zwolenników, do których były prezydent przemówił po złożeniu kwiatów.
- To, co się dzieje w ojczyźnie naszej, musi nas zmusić do działania. Tak to wyszło. Demokracja ma swoje prawa, trochę zlekceważyliśmy, trochę źle rządziliśmy się i to spowodowało, że władza dostała się w nieodpowiedzialne ręce. I prędzej czy później dojdzie do wielkiej konfrontacji, ale musimy wybierać tak mądrze, jak kiedyś: wybierać czas i miejsce. Ja jestem wciąż na czuwaniu i proponuję, żebyście też czuwali, bo będę musiał jeszcze raz dać polecenie "dość mamy tego wszystkiego" - mówił Lech Wałęsa.
"Myślę, że jeszcze raz, razem, wspólnie pójdziemy"
Były prezydent dodał, że "chciałby, żeby to się inaczej ułożyło, żeby jednak zwyciężyła mądrość i odpowiedzialność".
- Ale to, co się dzieje, to widzicie. 27 do jednego przegrywają i mówią, że zwyciężyli. Albo przysięgają na konstytucję i jeszcze proszę "Tak mi dopomóż Bóg", a co robią z konstytucją? – mówił Wałęsa.
- Jak można przysięgać na konstytucje i potem ją łamać? - pytał retorycznie były prezydent dodając, że jeśli konstytucja jest zła, to należy ją zmienić, ale dopóki jest, to "nie wolno jej łamać".
- I oni jeszcze Boga do tego proszą. Takiej hipokryzji, to ja nie pamiętam nawet za komuny. Była walka okropna, bandycka, ale nie tak bezczelna, jak oni robią - mówił.
- Naszemu pokoleniu los daje wyzwanie. Naprostujcie drogi rozwoju Polski. Róbcie to mądrze, aby to jak najmniej kosztowało, ale nie uchylimy się od tego. Ja myślę, że jeszcze raz, razem, wspólnie pójdziemy. Jeszcze nie teraz, bo teraz, gdybyśmy to zaproponowali, to byłoby Powstanie Warszawskie mniej więcej. Cena wielka, a zyski słabe. Ja lubię zwyciężać i nie będę narażał narodu ani kogokolwiek na straty, ale nie pozwolę, by niszczono polski dorobek, a więc czuwam i w odpowiednim momencie zrobię to, co należy zrobić - powiedział też Wałęsa. Zebrani odpowiedzieli byłemu prezydentowi okrzykami: "dziękujemy" i "zdrowia".
- Musimy wymyślić metody i środki, żeby one były bezpieczne, żeby one nikomu nie zaszkodziły, żeby nikomu nic się nie stało, a żebyśmy finezyjnie - tak jak w tamtym czasie - odzyskali Polskę. I to jest możliwe, ale to musi być odpowiedni czas. Dzisiaj koszty byłyby za duże, bo ci nieodpowiedzialni ludzie będą strzelać. Ja wiem o tym. Ja ich znam - mówił też Wałęsa.
"Nie ma szans"
Pytany przez dziennikarzy, czy premier Mateusz Morawiecki ma szansę ocieplić wizerunek Polski na arenie międzynarodowej, b. prezydent odpowiedział: "Wczoraj widzieliście, jak ocieplał".
- Nie ma szans. To jest bardzo niedobra sytuacja. (…) Musimy dbać o wizerunek Polski. (…) Jak jesteśmy w jakiejś organizacji, to musimy się zachowywać, jak ta organizacja proponuje. Dlatego źle się dzieje, że tak się stało, że musimy prosić siły zewnętrzne, by nam pomogły w sposób pokojowy odzyskać wolność - mówił też Wałęsa.
Pytany o to, czy prezydent Andrzej Duda może zawetować ustawy o KRS i Sądzie Najwyższym, Wałęsa ocenił, że prezydent "jest za słaby".
- Już wykazał się tyle razy słabością. Dlatego odpowie przed Trybunałem. Musi odpowiedzieć. Wszyscy ci, którzy dzisiaj łamią prawo, muszą jutro odpowiedzieć przed Trybunałem. Nie wolno narażać ojczyzny na takie straty - powiedział.
Z kolei pytany, czy wydarzenia z grudnia 1970 roku mogą powtórzyć się współcześnie, Wałęsa odpowiedział, że "ci ludzie mogą doprowadzić do wojny domowej".
- Oczywiście społeczeństwo jest ostrożne, rozsądne. Mamy ludzi odpowiedzialnych, ale do konfrontacji dojdzie dlatego, że oni niszczą, rujnują Polskę. Oni nam robią straszne nieprzyjemności za granicą i wewnątrz. Na razie mają jeszcze środki, które wypracowały poprzednie rządy i społeczeństwo i w związku z tym wydają to wszystko, ale za chwilę przestanie wystarczać na ich niepoważne ruchy - powiedział.
Byłego prezydenta pytano także o to, czy weźmie udział w planowanych w sobotę po południu w kościele Świętej Brygidy uroczystościach związanych z poświęceniem bursztynowego ołtarza. Wałęsa odpowiedział, że "dokładał się do tego (do budowy ołtarza - red.) w różny sposób".
- Ale na tej uroczystości nie będę. Ja nie będę się modlił z ludźmi, którzy wykorzystują modlitwę do walki - powiedział.
"Co ten dziadek wyprawiał"
Pytany o to, czy młodzi ludzie powinni nadal upamiętniać wydarzenia z grudnia 1970 roku, Wałęsa odpowiedział, że "jeszcze z 50 lat będziemy pamiętać o tych wydarzeniach, tak jak dziś pamiętamy".
- Natomiast za 50 lat podejrzewam, że nasze prawnuki powiedzą: "słuchajcie, co ten dziadek wyprawiał, zanim się porozumieć, zanim budować, to oni się bili, strzelali" - powiedział Wałęsa. Dodał, że "dzisiaj walczy się na słowa, na intelekt, na mądre kompromisy, na zyski, a nie w taki sposób, że zastrzelić, zabić, zęby wybić i to bohater".
- Młodzi ludzie, musicie wymyślić metody i środki na walkę. Myślicie o skuteczniejszych formach walk pokojowych. One na pewno są, tylko, że musimy się skrzyknąć i podobnie postępować - dodał.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/pm / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24