Proboszcz bazyliki św. Brygidy w Gdańsku zainstalował na dachu świątyni panele fotowoltaiczne. Przekonuje, że instalacji nie widać z dołu, więc nie burzy "wizerunku architektonicznego kościoła". Poza tym panele są zamontowane w bezpieczny sposób. Chociaż ksiądz zapłacił już mandat nałożony przez pomorskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków, ma nadzieję, że instalację uda się ocalić. - Instalacji fotowoltaicznych na średniowiecznych, gotyckich, zabytkowych kościołach w Gdańsku po prostu być nie może - komentuje z kolei rzecznik konserwatora.
Instalacja fotowoltaiczna jest na dachu bazyliki św. Brygidy w Gdańsku już od 2,5 roku. - Parafia praktycznie nie płaci za prąd, w minimalnym tylko zakresie w niektórych miesiącach, a w niektórych miesiącach są dosłownie zwroty, a to są duże środki - mówi o korzyściach ks. Ludwik Kowalski, proboszcz parafii.
Dodaje, że są to zyski rzędu 40 tysięcy złotych rocznie.
Pomorski wojewódzki konserwator zabytków nie zgadza się jednak na instalację. Nałożył już nawet 5 tysięcy złotych mandatu, który proboszcz uregulował. Paneli jednak nie ściągnął.
Proboszcz tłumaczy, że w 1970 roku budynek kościoła odbudowano "według nowych technologii".
- Poddasze jest wprawdzie od wnętrza murowane, ale w górnej części jest potężna konstrukcja żelbetowa, dach jest metalowy, z dachówką ceramiczną, a więc współczesnymi metodami i materiałami został zagospodarowany - mówi ks. Kowalski. - Postanowiliśmy zainstalować instalację fotowoltaiczną, aby jednak ta instalacja służyła zdrowiu społeczeństwa, przecież mniej spalanego jest węgla i nie oddychamy tymże CO2, tymi spalinami. To służy dobru każdego i każdej z nas - dodaje.
Nie widać jej z dołu
Ksiądz podkreśla, że fotowoltaiki nie widać z poziomu ulicy czy chodnika.
- Na niektórych obiektach w Gdańsku, które są wpisane do rejestru zabytków, między innymi na budynku Urzędu Marszałkowskiego także jest instalacja fotowoltaiczna, a więc dwa zabytki. Tam jest instalacja widoczna z pozycji ulicy, z pozycji chodnika, a tutaj - niewidoczna dla oczu zarówno mieszkańców Gdańska, a także dla turystów, no chyba, że z kosmosu to tak, z drona można zrobić zdjęcie - mówi proboszcz.
Dodaje, że niewidoczna instalacja "nie burzy wizerunku architektonicznego kościoła św. Brygidy".
Ks. Ludwik Kowalski podkreśla również, że przez to, jak odbudowany jest dach, instalacja jest zamontowana w sposób bezpieczny.
Tłumaczy, że nie zlikwidował paneli, bo chce je przenieść w inne miejsce, kiedy będzie to możliwe.
- W 2021 roku weszła ustawa w życie o prosumencji wirtualnej. Polega ona na tym, że instalacja fotowoltaiczna może być w innym miejscu, poza obiektem, który zasila. I chcemy, jeżeli będzie taki nakaz demontażu, już taki ostateczny, ostateczny, oczywiście deinstalować te panele fotowoltaiczne, które - powtarzam - są niewidoczne - mówi ksiądz.
Dodaje jednak, że warunki, które ma spełnić zakład energetyczny, nie zostały jeszcze zrealizowane. - W październiku 2024 roku otrzymałem od Energi S.A. list, w którym poinformowano mnie, że jeszcze nie ma takiej możliwości. Miejsce jest już wybrane, jest przygotowywane na ewentualną deinstalację, jak trzeba będzie to przeniesiemy tę instalację, ale trzeba rozmawiać - mówi i dodaje, że przeniesienie może być możliwe do lipca 2025 roku.
Panele zostałyby przeniesione na działkę 40 km za Gdańskiem. Proboszcz przyznaje jednak, że ma nadzieję, iż konserwator jeszcze zmieni zdanie.
"Instalacji fotowoltaicznych na średniowiecznych kościołach być nie może"
Mariusz Tymiński, rzecznik pomorskiego konserwatora zabytków, mówi nam jednak, że mało prawdopodobne jest, aby pomorski wojewódzki konserwator zabytków zmienił zdanie. Mówi, że wiele osób pyta, dlaczego panele muszą być zdjęte, skoro nie widać ich z dołu.
- Odpowiedź jest bardzo prosta: nie możemy tworzyć precedensu. Mieliśmy dużo pytań, także ze strony duchownych, czy takie instalacje fotowoltaiczne można montować na dachach zabytkowych kościołów, podobnie jak pytania i wnioski o montaż np. anten telefonii komórkowych. My w żadnym wypadku nie możemy tworzyć precedensów, nie możemy się zgadzać na takie instalacje na obiektach zabytkowych, gdyż one szpecą zabytek to raz, a dwa, tak jak w przypadku masztów telefonii komórkowych, one są wręcz dla zabytków szkodliwe, gdyż ważą bardzo dużo i czasami te średniowieczne budowle nie wytrzymują tych obciążeń - tłumaczy Tymiński.
Odpowiedział również na pytania o budynek Urzędu Marszałkowskiego, o którym wspominał ksiądz.
- To nie są podwójne standardy. W przypadku bazyliki mamy do czynienia z kościołem jeszcze średniowiecznym, jednym z najważniejszych zabytków w Gdańsku, związanym nie tylko z historią Gdańska, z historią zakonu Brygidki, który przybył tutaj jeszcze w średniowieczu, ale także z dziedzictwem Solidarności, działalnością Lecha Wałęsy, działalnością wolnych związków zawodowych i takiego precedensu być nie może. Ta instalacja jest widoczna, jest widoczna, jeżeli ktoś poleci dronem, jest widoczna z większości punktów widokowych na Starym Mieście - mówi.
- Urząd Marszałkowski, Urząd Wojewódzki, są budynkami, które nie są bezpośrednio wpisane do rejestru zabytków, ale leżą na granicy terenu wpisanego do rejestru zabytków, jeszcze się - kolokwialnie mówiąc - łapią na ten wpis do rejestru, stąd też te obostrzenia konserwatorskie tam mogą być mniejsze. Konserwator zawsze decyzje podejmuje indywidualnie w stosunku do każdego zabytkowego obiektu - dodaje Tymiński.
Przyznał, że kolejna kontrola planowana jest prawdopodobnie w lutym tego roku. Tymiński stwierdził, że konserwator prawdopodobnie ponownie wyda decyzję odmowną w tej sprawie.
- Instalacji fotowoltaicznych na średniowiecznych, gotyckich, zabytkowych kościołach w Gdańsku po prostu być nie może - podsumował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Jakub Cichoń/TVN24