Dwie kuratorki z Drawska Pomorskiego zdaniem prokuratury miały dopuścić się zaniedbań w bulwersującej sprawie znęcania i wykorzystywania seksualnego dwóch kilkuletnich chłopców. Katami dzieci mieli być matka i jej konkubent. Kuratorkom grozi do 3 lat więzienia.
Prokuratura Okręgowa w Koszalinie postawiła zarzuty dwóm kuratorkom z Drawska Pomorskiego: kuratorce zawodowej Aleksandrze P. oraz kuratorce społecznej Barbarze K. Zarzuty dotyczą paragrafu 231 kodeksu karnego, który mówi o działaniu na szkodę interesu publicznego lub prywatnego przez funkcjonariusza publicznego.
Nie przyznają się do winy
Prokuratura zarzuca kobietom, że w okresie od stycznia 2016 do marca 2018 nie dopełniły obowiązków w nadzorze nad mamą dwóch chłopców, nie przestrzegały przepisów oraz nie wykonywały czynności dotyczących rozpoznania sytuacji w rodzinie, w której pojawił się nowy mężczyzna.
- W obu przypadkach prokurator wskazuje, że brak nadzoru nad rodziną, szczególnie matką chłopców, doprowadził do sytuacji, w której nie było właściwego sprawowania opieki nad tymi chłopcami - informuje Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Obie kuratorki zostały przesłuchane i żadna z nich nie przyznaje się do winy. Twierdzą, że działały według schematów wypracowanych przez lata. Obu kobietom grozi do 3 lat pozbawienia wolności.
To już drugie śledztwo w sprawie zaniedbań obowiązków przez pracowników społecznych w Drawsku Pomorskim w tej sprawie. Pierwsze zostało umorzone w sierpniu ubiegłego roku. Śledczy nie dopatrzyli się wówczas zaniedbań, pracownicy socjalni "mieli być okłamywani" przez matkę dzieci. We wrześniu 2017 roku, po pojawieniu się nowych dowodów, śledztwo ruszyło na nowo.
"Gwałt odrażający, perwersyjny i sadystyczny"
"Działanie sprawców charakteryzuje wyjątkowa brutalność, okrucieństwo, bestialstwo, a gwałt na małoletnich był odrażający, perwersyjny i sadystyczny" – tak sprawę znęcania nad dwójką chłopców opisuje Prokuratura Krajowa.
Według ustaleń śledztwa chłopcy byli brutalnie bici pięściami, pasem i różnymi przedmiotami, kopani, rzucani o meble i ściany. Matka wraz z konkubentem miała przetrzymywać synów przez wiele godzin w wannie z zimną wodą, zmuszać ich do jedzenia surowego mięsa i potraw z pikantnymi przyprawami, a także do zlizywania z podłogi jogurtu. Mieli też wozić chłopców w bagażniku samochodu, kazać im przez wiele godzin klęczeć z podniesionymi rękami i biegać nocami po polu. Mężczyzna miał również gwałcić dzieci swojej partnerki.
Do opisywanych wydarzeń doszło na początku 2016 roku, gdy matka chłopców mieszkała w hostelu prowadzonym przez Ośrodek Wspierania Dziecka i Rodziny w Drawsku Pomorskim. Katarzyna W. i jej dzieci byli objęci nadzorem kuratora sądowego, opieką psychologiczną i pedagogiczną. Marek K. nie powinien nawet przebywać w Ośrodku.
Interwencja ministra
Para chciała dobrowolnie poddać się karze. Mieli odpowiadać za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad dziećmi. K. miał dostać siedem lat więzienia, W. cztery lata. Byli już dogadani z prokuratorami, a 10 lutego 2017 roku przed Sądem Rejonowym w Drawsku Pomorskim miał zapaść wyrok. Wtedy jednak w sprawie nastąpił zwrot.
Prokuratura Rejonowa w Drawsku Pomorskim pod naciskiem Prokuratury Krajowej wycofała się z ugody. Proces się nie rozpoczął, a sąd zgodził się, by śledztwo ruszyło od początku.
Sprawa została przekazana Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ostro wypowiadał się na temat pracy śledczych z Drawska Pomorskiego, a stanowisko stracił szef tamtejszej prokuratury.
Usiłowanie zabójstwa i gwałt
Drugie śledztwo pozwoliło na postawienie parze dodatkowych zarzutów. Oskarżono ich o usiłowanie zabójstwa, psychiczne i fizyczne znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad dziećmi, spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz narażenie dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Marek K. ma dodatkowo zarzut gwałtu. Obojgu grozi nawet dożywocie.
Prokuratorzy z Gdańska przesłuchali 50 dodatkowych świadków, w tym lekarzy zajmujących się dziećmi. Z ich zeznań jednoznacznie wynikało, że sześcioletni Marcel przeżył wyłącznie dzięki pomocy w szpitalu i licznym operacjom. Miał rozległe obrażenia wewnętrzne wskutek bicia i gwałtu.
To właśnie lekarze ze szpitala w Drawsku, gdzie młodszy z chłopców trafił w krytycznym stanie, zawiadomili policję. Miało to miejsce 18 marca 2016 roku. Doktorzy, którzy wtedy go zobaczyli, byli w szoku. Mówili, że tak zmaltretowanego dziecka jeszcze nie widzieli. Nie uwierzyli matce, że został pobity przez rówieśników.
Obrażenia jak po torturach
Według ustaleń śledczych, obrażenia obu braci były liczne. To m.in. złamanie kości, ślady przypalania papierosami, okaleczone genitalia. 6-letni chłopiec wymagał kilkutygodniowej, intensywnej opieki w szpitalu.
Waldemar Katzig, przewodniczący składu sędziowskiego sądu w Koszalinie, na wniosek stron, wyłączył w całości jawność rozprawy.
- Jawność mogłaby naruszać interes prywatny małoletnich osób pokrzywdzonych, ich dobra osobiste. A także zważywszy na charakter zarzucanych czynów i okoliczności ich popełnienia, prowadzenie jawne mogłoby podważać dobre obyczaje, w szczególności chodzi tu o okoliczności związane ze sferą życia intymnego uczestników postępowania oraz drastyczne okoliczności zdarzenia – uzasadniał sędzia Katzig.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa//ec / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24